Figura Chrystusa przed kościołem Św. Krzyża. Fot. Eugeniusz Haneman
Figura Chrystusa przed kościołem Św. Krzyża. Fot. Eugeniusz Haneman

Zagłada Powstania karą za grzechy? Ksiądz: Zaprzeczenie słowom Chrystusa

Redakcja Redakcja Powstanie Warszawskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 129
- Powoływanie się w hipotezie dotyczącej zależności zniszczenia Warszawy od przedwojennych grzechów mieszkańców stolicy na objawienie prywatne jest - najdelikatniej mówiąc - mało wiarygodne. Takie „objawienie” musiałoby zaprzeczać słowom Chrystusa. Naprawdę, „trzeba bardziej Boga słuchać niż ludzi” i to dotyczy także prywatnych objawień – mówi Salonowi 24 ksiądz profesor Paweł Bortkiewicz.

Jak co roku 1 sierpnia obchodziliśmy kolejną rocznicę Powstania Warszawskiego. Na jednym z portali pojawił się szokujący materiał (w zasadzie powtórka – był to artykuł z 2014 roku) jakoby za tragedię Powstania i utopienie Warszawy we krwi odpowiadały grzechy miasta, aborcja i rozwody w przedwojennej stolicy. Samo postawienie sprawy w ten sposób szokuje, ale zacznijmy lekko prowokacyjnie – zakładając, że to prawda, dlaczego kara nie przyszła na inne miasta, choćby Paryż, czy Nowy Jork, gdzie skala zepsucia wydaje się była większa niż w stolicy Polski?

Ks. Prof. Paweł Bortkiewicz:
Niewątpliwie są to szokujące tezy. Kiedy odczytujemy Ewangelię, przekonujemy się o dwóch sprawach. Po pierwsze, jesteśmy świadkami podobnych sądów ludzi próbujących interpretować historię sobie współczesną. Te sądy dotyczą zarówno wymiaru zbiorowego, jak i indywidualnego. Przypomnijmy dwie sceny ewangeliczne. Jedna to słowa Chrystusa Pana, które muszą być komentarzem do powtarzanych przy nim opinii i sądów: „myślicie, że owych osiemnastu, na których zawaliła się wieża w Siloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13, 4). Druga scena to rozmowa Chrystusa z Jego otoczeniem: „Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice?»  Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże»” (J 9,2-3).

Chrystus zatem jednoznacznie wskazuje, że nie można upraszczać związku przyczynowo skutkowego, nie można w sposób jednoznaczny i automatyczny obarczać odpowiedzialnością konkretnych ludzi za konkretne zło, nie można ze zła fizycznego wnioskować o konkretnym złu moralnym.

W ogóle temat jest trudny – jakiś czas temu modne były twierdzenia o grzechach pokoleniowych, które rzekomo dziedziczymy po przodkach. To jednak zostało chyba skrytykowane przez Kościół. Czy oceniając grzechy całych społeczeństw, należy to traktować dosłownie? Dla przykładu: skoro jakiś naród czy państwo odrzuca wiarę, to spotyka go za to kara i kataklizm, czy może inaczej – sąd jest indywidualny po śmierci, a całe społeczności „karzą” się same, w ten sposób, że w zlaicyzowanym społeczeństwie życie nie zawsze jest takie fajne, jak się przedstawia (odsetek depresji, ale i sekt większy w najbardziej ateistycznych społeczeństwach)?

Warto zauważyć, że te same, przytoczone sceny ewangeliczne wskazują zarazem – i to jest drugi ważny temat tych opowieści ewangelicznych – na potrzebę ogólnego i szerokiego wiązania ludzkiego zła z dramatycznymi czy tragicznymi konsekwencjami. Chodzi o to, że każdy ludzki grzech dokonuje destrukcji dobra, rani tkankę życia społecznego. Wprowadza relatywizm moralny, banalizuje zło i szydzi z dobra, a to musi mieć swoje konsekwencje. Może prowadzić do swoistej ślepoty duchowej, w której zagubiona zostaje orientacja moralna i życiowa. Wydaje się, że takie akty samozakłamania i samozniszczenia występują dzisiaj w wielu środowiskach społecznych. 

Człowiek, o którym pisał św. Jan Paweł II, że „żyje tak jakby Bóg nie istniał”, uśmiercając Boga przede wszystkim moralnie i fizycznie, uśmierca samego siebie. To zarazem sprawia, że nie powinniśmy pochopnie wydawać jednoznacznych ocen. W moim przekonaniu, dotyczy to nie tylko ocen negatywnych, ale także pozytywnych, czyniących z ofiar różnych tragedii jednoznacznie niewinne ofiary.

Posłużę się jednym, niewątpliwie trudnym i zapewne dla wielu emocjonalnie i politycznie kontrowersyjnym przykładem. Z chwilą wybuchu agresji rosyjskiej na Ukrainie, od początku stało się jawnym, kto jest katem, a kto ofiarą w tej wojnie. Ale zarazem warto mieć na uwadze to, że naród ukraiński nie był narodem czystych serc i czystych sumień.

Kontrowersje budzą kwestie historyczne, nierozliczenie zbrodni wołyńskiej, ale w przypadku wojny z Rosją sprawa jest raczej oczywista.

Nie chodzi tylko o wydarzenia historyczne, choć one bez wątpienia domagają się gestu prośby o przebaczenie ze strony ukraińskiej, ale chodzi mi o wydarzenia współczesne. Kilkakrotnie wspominałem, że tuż przed wybuchem wojny biskupi katoliccy Ukrainy obrządku łacińskiego i greckiego wystosowali list do parlamentu swojego państwa, domagając się zmiany ustawy aborcyjnej. Pokazywali w tym liście, że w czasie swojej niepodległości w wyniku aborcji zginął na Ukrainie praktycznie cały naród - kilkadziesiąt milionów ludzkich istnień. Wielokrotnie też wspominałem, że Ukraina do wybuchu wojny była największym centrum surogacji w Europie, a może i na świecie. Praktyka surogacji nie została zaniechana nawet w czasie ostrzału Kijowa.

Tak, ale czy to zmienia w jakikolwiek sposób ocenę samej inwazji i działań Rosji?

Nie, raz jeszcze chcę podkreślić, że nie zmienia to jednoznacznego czarno-białego obrazu kata i ofiary w tej wojnie, ale zarazem unaocznia wołanie Chrystusa dotyczące potrzeby nawrócenia każdego człowieka - wszystkich bez wyjątku, także wypowiadającego te słowa.

Wróćmy do kontrowersyjnego tekstu o rzekomej odpowiedzialności warszawiaków za zniszczenie miasta. Autorzy powołują się na objawienia prywatne, w które możemy, ale nie musimy wierzyć. Tymczasem w Ewangelii jest wyraźny fragment, że ludzie, którzy zginęli w wieży, która się zawaliła nie byli bardziej winni niż ci, co przeżyli. I to słowa Chrystusa. Pytanie więc, jak podchodzić do tego typu spraw?

Chciałbym zwrócić uwagę na to, że powoływanie się w hipotezie dotyczącej zależności zniszczenia Warszawy od przedwojennych grzechów mieszkańców stolicy, powoływania się na objawienie prywatne jest najdelikatniej mówiąc mało wiarygodne. Takie „objawienie” musiałoby zaprzeczać wspomnianym słowom Chrystusa, zatem Objawieniu uznanemu urzędowo przez Kościół, Objawieniu Boga samego. Naprawdę, „trzeba bardziej Boga słuchać niż ludzi” i to dotyczy także słuchania bardziej objawienia Bożego niż objawień prywatnych.

Ostatecznie, jak sądzę, można z tych rozważań wyciągnąć prosty wniosek. Każde ludzkie zło na swój skutek, swoją konsekwencję. Jedyną i najbardziej skuteczną drogą do powstrzymania eskalacji zła w postaci wojen, konfliktów, represji jest nawrócenie do Boga, przyjęcie Jego prawa moralnego, podporządkowanie ludzkich sumień temu prawu. W Hiroszimie Jan Paweł mówił „wojna jest dziełem człowieka”. Chcąc zatem budować pokój i lepszy świat, musimy odbudowywać człowieczeństwo w nas.

(Zdjęcie: Figura Chrystusa przed kościołem Św. Krzyża. Fot. Eugeniusz Haneman)


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura