Kontrowersje po meczu Valencii z Realem Madryt. Fot. EPA/Biel Alino
Kontrowersje po meczu Valencii z Realem Madryt. Fot. EPA/Biel Alino

Rasizm i ban dla Netflixa. Sędzia dolał jedynie oliwy do ognia

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 13
Mecz między Valencią a Realem Madryt od samego początku był określany spotkaniem podwyższonego ryzyka. Wszystko przez decyzję i sytuację, jakie zapadały w ostanim czasie. Nie pomógł również międzynarodowy arbiter Gil Manzano, który zakończył spotkanie w chwili, gdy Jude Bellingham zdobywał zwycięską bramkę dla gości. Wywiązała się ogromna awantura.

Mecz podwyższonego ryzyka 

Rywalizacja między Valencią a Realem Madryt rozpoczęła się kilka dni przez spotkaniem. Wszystko za sprawą władz klubu z środkowo-wschodniej Hiszpanii, które odmówiły kamerom Netfliksa wejścia na Estadio Mestalla. Powstaje produkcja dla serwisu streamingowe o skrzydłowym Realu Viniciusie Juniorze. 

Nieznana jest dokładna decyzja władz, ale można się domyśleć, że ma ona związek z zachowaniem kibiców Valencii wobec czarnoskórego Brazylijczyka. W ubiegłym roku na Estadio Mestalla skrzydłowy Realu padł ofiarą okrzyków na tle rasistowskim. Ogromna część widzów wydawała dźwięki zwierzęcia.

– To nie był pierwszy raz, ani drugi, ani trzeci. Rasizm to norma w La Lidze. Rozgrywki uważają, że to normalne, Federacja również i zachęcają do tego rywale. Przykro mi. Rozgrywki, które kiedyś należały do Ronaldinho, Ronaldo, Cristiano i Messiego, dzisiaj należą do rasistów. To piękna nacja, która mnie przyjęła i którą kocham, ale która zaakceptowała eksportowanie na świat wizerunku rasistowskiego kraju. Przykro mi z powodu Hiszpanów, którzy się z tym nie zgadzają, ale w Brazylii dzisiaj Hiszpania jest znana jako kraj rasistów. I niestety nie mam obrony na wszystko, co dzieje się w każdym tygodniu. Zgadzam się z tym. Jestem jednak silny i dojdę do końca w walce przeciwko rasistom. Nawet jeśli będzie to daleko stąd – napisał wówczas w oświadczeniu Vinicius.


Wyrównane spotkanie Valencii z Realem Madryt

Spotkanie Valencii z Realem zapowiadało się również interesująco przez aspekt sportowy. Wprawdzie drużyna "Nietoperzy" od lat jest osłabiana odejściem czołowych piłkarzy, ale to uznana marka w hiszpańskim futbolu. Na dodatek spisująca się w tym sezonie całkiem przyzwoicie.

W pierwszych 30 minutach gospodarze pokazali, dlaczego wciąż należy się z nimi liczyć. Prowadzili 2:0 po golach Hugo Duro i Ukraińca Romana Jaremczuka.

To nie był jednak koniec emocji, a dopiero... początek. W doliczonym czasie pierwszej połowy oraz w 76. minucie bramki dla Realu zdobył Brazylijczyk Vinicius Junior.

W doliczonym czasie meczu sędzia Jesus Gil Manzano podyktował rzut karny dla Valencii, lecz po interwencji VAR zmienił decyzję.

Niebywały błąd sędziego 

Do ogromnej kontrowersji doszło w ostatniej akcji meczu. Bramkę dla "Królewskich" zdobył głową wracający po przerwie spowodowanej kontuzją Jude Bellingham, ale arbiter nie uznał trafienia, ponieważ... sekundę wcześniej (gdy piłka leciała na pole karne) zakończył mecz.


"Mecz zakończył się chaosem po tym, jak sędzia odgwizdał koniec w środku akcji, a Bellingham myślał, że (...) zapewnił Realowi zwycięstwo" - napisała agencja AFP.

Protesty piłkarzy Realu po meczu na nic się zdały, na dodatek Bellingham został ukarany czerwoną kartką.

"Królewscy" prowadzą w tabeli z dorobkiem 66 punktów, lecz w niedzielę najgroźniejsi rywale mogą się do nich zbliżyć

Wicelider Girona (59 pkt) zagra na wyjeździe o 18.30 z 16. Mallorcą - to zespół, który awansował w mijającym tygodniu do finału Pucharu Hiszpanii. Natomiast trzecia w tabeli Barcelona Roberta Lewandowskiego (57 pkt) o godz. 21 wystąpi w Kraju Basków, gdzie rywalem będzie piąty Athletic Bilbao (49), kolejny z finalistów Copa del Rey.

MP

Kontrowersje po meczu Valencii z Realem Madryt. Fot. EPA/Biel Alino

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport