Koalicja Obywatelska nie ma jasnego planu dotyczącego współpracy z nowym prezydentem Karolem Nawrockim. – Współpraca, wyprzedzanie ruchów prezydenta, liczenie, że będzie się potykał o własne nogi - tak widzą to politycy Koalicji Obywatelskiej. Nad wszystkim unosi się widmo Szymona Hołowni. Szczegóły planów poznał Mariusz Kowalewski.
Kohabitacja Nawrockiego i Tuska
Nie da się ukryć, że już na starcie relacje między Karolem Nawrockim a Donaldem Tuskiem utrudnia to, co obaj mówili o sobie w czasie kampanii. I nie pomaga tutaj nawet miłość do tego samego klubu - Lechii Gdańsk.
Tusk, powołując się na skompromitowanego Jacka Murańskiego, mówił:
"Wiem o tzw. kompromatach, hakach, którymi chwalił się Patryk Masiak, ‘Wielki Bu’, i o przełożeniu, które ma na Karola Nawrockiego. I pan Murański cytuje, co ‘Wielki Bu’ mu powiedział: ‘trzymam go za gardło i zrobi dla mnie wszystko’."
Z kolei Nawrocki niemal przez całą kampanię nazywał Tuska najgorszym premierem w historii. Teraz obaj politycy - chcąc nie chcąc - muszą ze sobą współpracować. Występując przed Zgromadzeniem Narodowym, Nawrocki nie zaatakował Tuska wprost, ale dał wyraźnie do zrozumienia, że będzie pierwszym recenzentem jego rządu i wykorzysta wszystkie prerogatywy, które posiada prezydent, by utrudnić pracę Koalicji 15 Października.
"Szykowaliśmy się na ten dzień jak na 13 grudnia dwa lata temu. I teraz, i wtedy nie mamy jasnego pomysłu, co robić dalej. Współpracować, walczyć czy ignorować? Nie ma jasnej ścieżki, jak traktować pałac prezydencki." - słyszymy od ważnego polityka PO.
Z rozmów, które przeprowadziliśmy w obozie władzy, wyłaniają się trzy scenariusze dotyczące tego, jak mogą w przyszłości wyglądać relacje na linii duży - mały pałac.
Pokojowa współpraca
Pierwszy, wydaje się najbardziej naiwny, zakłada, że rząd będzie w stanie współpracować z kancelarią prezydenta i samym Karolem Nawrockim. Za takimi relacjami ma optować dość wąskie grono polityków PO skupionych wokół byłego ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza.
"Nie można ad hoc zakładać, że Nawrocki będzie chciał z nami walczyć za wszelką cenę. Trzeba przynajmniej spróbować. Może uda się nawiązać jakieś normalne relacje. Na wojnę zawsze będzie czas". - słyszymy.
Tak samo do Nawrockiego stara się podchodzić wicepremier Radek Sikorski. Nie da się ukryć, że pałac i MSZ muszą ze sobą współpracować. Ze strony Nawrockiego jeszcze przed zaprzysiężeniem do obozu Sikorskiego były puszczane sygnały, że współpraca jest bardzo możliwa - szczególnie w kwestii nominacji ambasadorskich. Nawrocki chce na placówki wysłać część osób pracujących w kancelarii Andrzeja Dudy. Ze strony MSZ słyszymy, że taki ruch jest możliwy, ale w zamian prezydent musiałby nominować osoby wskazane przez Sikorskiego.
Wiadomo, że Nawrocki nie pozwoli, by placówkami kierowali Bogdan Klich i Janusz Schnepf. Pierwszy jest kierownikiem ambasady w USA, drugi - we Włoszech.
"Nikt za nich nie będzie umierał. Jeśli uda się porozumieć w innych tematach, to na ambasadorów w tych krajach zostaną zaprezentowane inne osoby". - słyszymy z okolic MSZ. Według naszych rozmówców już zaczęły się rozpytania wśród polityków PO, kto mógłby zastąpić Klicha i kogo Nawrocki byłby w stanie zaakceptować.
Przeciwnicy tej koncepcji przypominają nam podczas rozmów to, co działo się w 2023 roku.
"Też naiwnie liczono, że z Dudą da się współpracować jak z Lechem Kaczyńskim. Pomysł zweryfikowało życie i postawa ówczesnego prezydenta, który nie miał zamiaru współpracować z Donaldem Tuskiem i jego ekipą". - przypomina nam jeden z posłów PO.
Wojna, ale z winy tego drugiego
Druga koncepcja, która według naszych rozmówców jest najbardziej realna, to otwarta wojna na linii rząd - prezydent.
- Trzeba jednak zrobić wszystko, by to Nawrocki okazał się agresorem. Wina za wojnę musi spaść całkowicie na niego - słyszymy.
Otoczenie obecnego prezydenta chyba jednak przeczytało ten scenariusz. Nawrocki w swoim wystąpieniu przed Zgromadzeniem Narodowym uderzał celnie - głównie dzięki rządowi, który wystawił mu dużo piłek na pustą bramkę, nie realizując obietnic wyborczych - ale w ani jednym zdaniu nie był napastliwy.
- Niby atakował rząd, ale nie robił tego wprost. Mówił, że słowa trzeba dotrzymywać, a mógł powiedzieć wprost: Tusk oszukał - ocenia polityk obecnej ekipy rządowej.
Obecny premier też nie zaatakował prezydenta. Wychodząc z Sejmu, w rozmowie z dziennikarzami wręcz pochwalił Nawrockiego za wystąpienie.
- Dobrze powiedziane wystąpienie - mówił Tusk i dodał: - Widać, że jest absolwentem dobrej uczelni, bardzo dobrego wydziału historii na tej uczelni. To moja uczelnia i jestem z tego samego wydziału.
W tej samej wypowiedzi premier wbił Nawrockiemu szpilkę, mówiąc o tym, że chce posiadać kompetencje, które w polskim systemie posiada rząd. Ostrzegł też prezydenta, że będzie się bronił, jeśli zostanie zaatakowany.
Będziemy oczywiście twardo stać właśnie jako strażnicy konstytucji i reguł, które obowiązują w naszym państwie - zapowiedział Tusk.
Mały pałac liczy, że wojnę wypowie duży pałac.
- Polacy nie lubią agresorów. A poza tym Tusk nie umie atakować. To mistrz kontrataku. W tym czuje się jak ryba w wodzie - słyszymy od wieloletniego współpracownika Tuska. - Na pewno nie my będziemy tymi, którzy zaatakują.
Zarówno prezydent, jak i premier nie chcą zaatakować pierwsi, ale jedni i drudzy próbują swoje otoczenie wyprowadzić z równowagi. Tutaj wachlarz możliwości jednych i drugich będzie naprawdę duży. Część z nich była już przerabiana w czasie pierwszych rządów Tuska, kiedy prezydentem był Lech Kaczyński.
Zresztą próbkę uszczypliwości z jednej i drugiej strony już mamy za sobą. Zaczął Tomasz Siemoniak, koordynator ds. służb, a de facto jego rzecznik Jacek Dobrzyński, który 5 sierpnia, czyli dzień przed zaprzysiężeniem Nawrockiego, napisał na portalu X:
„Kancelaria Prezesa Rady Ministrów wniosła skargi kasacyjne do Naczelnego Sądu Administracyjnego od wyroków WSA z dnia 17 czerwca br. w przedmiocie cofnięcia poświadczeń bezpieczeństwa w zakresie dostępu do informacji niejawnych p. Sławomira Cenckiewicza.”
Dodał też:
„Zgodnie z art. 33 ust. 1 w zw. z art. 33 ust. 7 ustawy o ochronie informacji niejawnych p. Sławomir Cenckiewicz nie posiada dostępu do informacji niejawnych. Obojętnie, czy się to komuś podoba, czy nie, takie jest prawo, nie interpretacja tego.”
Cenckiewicz od dziś jest szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Rano w mediach na jego temat wypowiedział się wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk, mówiąc:
- Na czele BBN stanął właśnie pan Cenckiewicz, który ma zarzuty prokuratorskie w sprawie ujawniania tajemnic państwowych.
Polityk PO upiera się, że nowy szef BBN nie posiada dostępu do dokumentów tajnych i ściśle tajnych. Zupełnie inaczej uważa Cenckiewicz i pałac prezydencki. Gra poświadczeniami bezpieczeństwa może być tym, czym będzie grała ekipa rządowa.
Druga sprawa dotyczy podróży zagranicznych. KPRM może utrudniać korzystanie z samolotu - to było przerabiane podczas pierwszej kadencji Tuska.
Jest też opcja atomowa. Jeszcze przed zaprzysiężeniem Karola Nawrockiego poinformował o niej ówczesny prokurator generalny Adam Bodnar. Chodzi o śledztwo dotyczące kawalerki, którą Nawrocki wraz z żoną przejęli w Gdańsku w dość niejasnych okolicznościach od Jerzego Ż.
- Z tego, co wiem, zbierany jest cały materiał dowodowy, przesłuchiwani są świadkowie w tej sprawie. I proszę zauważyć, że nawet jeżeli prezydent elekt uzyskałby immunitet jako głowa państwa, to w tę transakcję była zaangażowana jego żona, która żadnego immunitetu nie posiada - mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Adam Bodnar.
Obecnie gdańska prokuratura prowadzi jeden wątek tej sprawy, który dotyczy doprowadzenia gdańszczanina J. Ż. do niekorzystnego rozporządzenia własnym mieniem w postaci prawa własności lokalu mieszkalnego o wartości 120 000 zł. Inne wątki – w tym te dotyczące wprowadzenia notariusza w błąd - zakończyły się odmową wszczęcia śledztwa.
Podczas wystąpienia przed Zgromadzeniem Narodowym Nawrocki domagał się przywrócenia na stanowisko prokuratora krajowego Dariusza Barskiego. Obecna ekipa rządowa twierdzi, że były prokurator został źle powołany i nigdy formalnie nie objął tej funkcji. Prof. Adam Bodnar uważał, że Barski został przywrócony ze stanu spoczynku na podstawie przepisów, które już nie obowiązywały.
Nawrocki, stojąc też przed Zgromadzeniem Narodowym, zasugerował nowemu ministrowi sprawiedliwości Waldemarowi Żurkowskiemu, że będzie miał problem, jeśli będzie chciał uzyskać nominację dla niektórych sędziów. Prezydent – nie wprost, ale dość jasno – powiedział, że będzie używał przepisów uchwalonych za czasów rządów PiS, które cały czas są w mocy. Obecna ekipa rządowa stara się je omijać i wykorzystuje do tego różne kruczki prawne.
Zdaniem naszych rozmówców takie wojny podjazdowe mają sprowokować jedną ze stron do ostrzejszego ataku.
"Wojnę musi w oczach opinii publicznej zacząć ta druga strona." - słyszymy.
"Potknie się o własne nogi"
- Polityka to sztuka. Nawrocki prędzej czy później zacznie się wywracać o własne nogi – to kolejny scenariusz snuty w obozie władzy. Politycy Koalicji 15 Października liczą, że nowy prezydent zacznie popełniać gafy.
- Wszedł do polityki z IPN. To dla niego nowy rewir, którego on nie zna. Wielu się wydawało, że to jest prosta rzecz, a później ich punkt widzenia weryfikowało życie - opowiada nasz rozmówca z PO.
Warto tutaj przypomnieć chociażby Ryszarda Petru. W 2015 roku wszedł do Sejmu jako lider nowej formacji Nowoczesna. Jego ugrupowanie szybko zaczęło zyskiwać w sondażach - momentami stając się nawet drugą siłą w polityce. Petru zaczął jednak najpierw popełniać lapsusy językowe - słynne przejęzyczenie ze „świętem sześciu króli”, a dopełnieniem dzieła zniszczenia była jego wyprawa na Maderę.
Wyprawa odbyła się pod koniec grudnia 2016 roku. Na portugalską wyspę Ryszard Petru udał się z posłanką Joanną Schmidt. Choć oficjalnie miała to być „chwila odpoczynku”, termin okazał się fatalny. W tym samym czasie w Sejmie trwał najpoważniejszy od lat kryzys parlamentarny - opozycja okupowała salę plenarną w ramach protestu przeciwko ograniczeniu dostępu mediów do parlamentu oraz wykluczeniu posła Michała Szczerby przez marszałka Marka Kuchcińskiego. Opozycja, w tym posłowie Nowoczesnej, deklarowała gotowość do pełnienia warty „non stop”. Tymczasem lider partii - zamiast wspierać swoich posłów – wybrał tropikalne słońce.
Zdjęcia z lotniska szybko obiegły internet i stały się symbolem politycznej nieodpowiedzialności. W efekcie Ryszard Petru stracił wiarygodność i poparcie - nie tylko wśród wyborców, ale i we własnej partii. W styczniu 2018 roku przestał być jej przewodniczącym. „Madera” do dziś funkcjonuje jako mem i przestroga dla polityków, że nawet krótki urlop może zakończyć karierę - jeśli weźmie się go w złym momencie.
Nawrocki już podczas kampanii popełnił kilka gaf – w tym tę dotyczącą tego, jak podczas debaty z Rafałem Trzaskowskim przyłożył coś do ust, przy okazji zasłaniając twarz. Po debacie mówił dziennikarzom, że to była „guma do żucia”. Później okazało się, że był to snus. Kampanijne wpadki Nawrockiego szybko prostował jego sztab.
"Teraz będzie każdego dnia na świeczniku. Szans na zrobienie głupot będzie miał znaczenie więcej niż podczas kampanii. Poza tym teraz nie jest już kandydatem, a głową państwa." - słyszymy.
Nasi rozmówcy uważają, że na największe wpadki Nawrocki ma szansę w polityce zagranicznej.
"Byle do listopada"
Jest jeszcze jeden scenariusz, o którym usłyszeliśmy, rozmawiając o współpracy między rządem a prezydentem.
"Wszystkie rozważania mogą wziąć w łeb, jeśli Szymon Hołownia nie odda w listopadzie stanowiska marszałka Włodzimierzowi Czarzastemu. Wtedy dojdzie do rozpadu koalicji i będą wcześniejsze wybory". - mówi nam polityk KO.
Inny nasz rozmówca dodaje:
"Hołownia, jadąc na kolację z Jarosławem Kaczyńskim, napluł w twarz swoim wyborcom. Są to osoby, które nie godzą się na jakąkolwiek formę współpracy z PiS. Hołowni w polityce już nie ma. On przechodzi do historii i on to już wie. A że jest narcyzem, to może będzie chciał przejść do historii jako premier techniczny…"
Mariusz Kowalewski
Inne tematy w dziale Polityka