Polska-Kazachstan 3:0. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Polska-Kazachstan 3:0. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Nerwowy mecz Polaków, ale zwycięski. 3:0 z Kazachstanem na Narodowym

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 81

Polacy pokonali Kazachstan 3:0, ale gra Biało-Czerwonych pozostawia nadal wiele do życzenia. Najważniejsze jest to, że po zwycięstwie Danii nad Armenią wróciliśmy na fotel lidera.

Gospodarze na PGE Narodowym dobrze weszli w mecz. Od razu szukali strzału lub stałego fragmentu gry. Kazachowie w pierwszych minutach dwukrotnie groźnie zaatakowali - raz po błędzie Kamila Glika, innym razem z dystansu. Dobrze zachował się jednak bramkarz Łukasz Fabiański, drugi strzał poszybował obok bramki. Przewaga Polski została udokumentowana w 11. minucie - wrzutkę z lewej strony Macieja Rybusa dograł Maciej Makuszewski, a Arkadiusz Milik wykończył akcję głową.

Dominacja naszej kadry była bezdyskusyjna, ale do przerwy brakowało dokładności, spokoju i ostatniego podania. Wyróżniał się strzelec bramki, nieźle rozpędzał prawe skrzydło Makuszewski. Wiele do życzenia pozostawiała natomiast postawa Piotra Zielińskiego i naszego najlepszego piłkarza, czyli Roberta Lewandowskiego. Napastnik Bayernu popisał się jednym, świetnym zagraniem, gdy piętą dograł piłkę do Milika. Strzał snajpera poszybował nad bramką.

W drugiej połowie do gry Polaków wdarł się chaos. Kazachowie postawili na walkę wręcz, a nasza drużyna nie potrafiła na taką strategię odpowiedzieć. Nie funkcjonował środek pola z Krzysztofem Mączyńskim, gra polegała głównie na tym, co wymyślą Grosicki i Lewandowski. Goście strzelili nawet bramkę, ale prawidłowo nieuznaną - na pozycji spalonej znalazł się Kuat. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby do chaosu, braku pomysłu na grę, Kazachstan dołożył bramkę.

Otrzeźwienie dla reprezentacji Polski nadeszło w ostatnich 20 minutach gry. Najpierw prawidłowego gola z rzutu wolnego zdobył Lewandowski, ale sędzia - bez wsparcia technologii VAR - uznał, że bramki nie było. Powtórki jednoznacznie pokazały, że piłka przekroczyła linię bramkową. Wreszcie w 74. minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Kamil Glik. Było pewne, że dwubramkowej przewagi nie roztrwonimy.

Dzieła dokończył Lewandowski, wykorzystując na pięć minut przed końcem rzut karny. Trzeba jednak zaznaczyć, że i w tym przypadku sędzia się pomylił, tylko na naszą korzyść - gwiazda Bayernu Monachium nie była faulowana przez obrońcę gości.

Jeśli to miała być odpowiedź na pogrom w Kopenhadze 0:4, to wyszła bardzo przeciętnie. W drużynie narodowej, mimo dwóch zmian w pierwszym składzie, nie widać było postępu i pomysłu na atak. Brakuje chłodnej głowy, ciągle przydarzają się straty, jak Glika w pierwszej połowie, czy Mączyńskiego i Makuszewskiego w drugiej.

Największa zaleta po zwycięstwie nad Kazachstanem to pozycja lidera grupy E. Mamy 19 punktów i trzy punkty przewagi nad Danią (wygrała z Armenią 4:1) oraz Czarnogórą, która pokonała Rumunię 1:0. Jeśli wygramy na wyjeździe z Armenią, będziemy na mundialu w Rosji. Następny mecz 5 października właśnie z tym rywalem, eliminacje zakończymy u siebie z Czarnogórą.

GW


© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.



Komentarze

Inne tematy w dziale Sport