Posłanka PO Kinga Gajewska-Płochocka, fot. Wikimedia Commons/Tomasz Kiełczewski - Biuro Poselskie Kingi Gajewskiej-Płochockiej
Posłanka PO Kinga Gajewska-Płochocka, fot. Wikimedia Commons/Tomasz Kiełczewski - Biuro Poselskie Kingi Gajewskiej-Płochockiej

Posłanka Gajewska czyta "Annę Kareninę" Bułhakowa i inne wpadki polityków

Redakcja Redakcja Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 71

Kinga Gajewska, przedstawicielka Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, popisała się brakiem znajomości lektur. Jej "Anna Karenina" Bułhakowa przejdzie do historii. Podobnie jak inne wpadki polskich polityków, przyłapanych na braku elementarnej wiedzy.

Rozmowa z dziennikarzem „Dziennika Gazety Prawnej” zakończyła się dla posłanki PO prawdziwą klęską.

- Ma pani czas czytać książki? – zapytał Robert Mazurek.
- Teraz czytam „Populizm”, nie pamiętam autorki opracowania – odpowiedziała Gajewska.
- A jakieś powieści?
- Właśnie skończyłam „Annę Kareninę”.
- Ale autora pani pamięta?
- Bułhakow? – zapytała po chwili ciszy Gajewska.
- Nie, ale też Rosjanin. Lew Tołstoj.
- Oczywiście, Tołstoj! Będę wdzięczna.

Posłanka wyznała, że po lekturze "Anny Kareniny" ryczała jak bóbr. Dodała, że czytała też książkę "Spisek" Harrisa, ale nie pamiętała imienia.

Zamiłowanie do czytelnictwa posłanki Gajewskiej natychmiast podchwycili internauci, obśmiewając ją bezlitośnie. Pojawiły się żarty, że w czasie gdy w szkole przerabiano "Annę Kareninę", obecna posłanka była zajęta załatwianiem papieru toaletowego. Kiedyś bowiem pochwaliła się tym osiągnięciem jako przewodniczącej samorządu szkolnego w rozmowie z Jarosławem Kuźniarem.

To nie pierwszy raz, kiedy polityk chce zabłysnąć, a wychodzi odwrotnie. W sierpniu cała Polska śmiała się z szefa komisji weryfikacyjnej ds. prywatyzacji Patryka Jakiego, który przekręcił słowo "hekatomba". „Przecież, gdybyśmy te bilony złotych zamiast na odbudowę Polski po niemieckiej hatakumbie przeznaczyli na rozwój naszego państwa to Polska była by dziś 2 razy silniejsza ekonomicznie” - napisał na Twitterze.

Znajomość zasad ortograficznych to pięta achillesowa naszych polityków. Prezydent Bronisław Komorowski łączył się z Japończykami „w bulu i nadzieji”, Radosław Sikorski, były minister spraw zagranicznych, „nie mógł uwieżyć” w śmierć przyjaciela, Zbigniew Ziobro jako szef Solidarnej Polski namawiał na plakatach do podpisania się „za solidarną Europom”, Renata Beger z Samoobrony nawoływała do „walki o Polskę wolnom, demokratycznom i sprawiedliwom”, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego życzyło na Facebooku "powodzenia tegorocznym maturzystą", a Krystyna Pawłowicz, posłanka PiS, przekonywała, że "wziąść" to poprawna forma. Z kolei poseł PO, Michał Szczerba 1 września na antenie Polskiego Radia 24 powiedział, że tego dnia "świętujemy napad Niemiec na Polskę".

Nie lepiej jest ze znajomością historii. Marcelina Zawisza z Partii Razem nie wiedziała, kiedy wybuchła rewolucja październikowa, Dorota Arciszewska-Mielewczyk z PiS pomyliła datę chrztu Polski, a Marzena Okła-Drewnowicz z PO uważała Dąbrowskiego za autora słów hymnu Polski.

Rzecznik SLD Dariusz Joński odpowiedział, że Powstanie Warszawskie wybuchło w 1988 roku, a stan wojenny wprowadzono w 1989 r.! Wpadki nie ustrzegła się także Beata Szydło, jeszcze jako posłanka PiS. Na pytanie młodego dziennikarza telewizji Uniwerek.TV o datę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, zaczęła mówić, że był to 1992 albo 1993 rok. Za to ówczesny poseł Twojego Ruchu Andrzej Rozenek jako datę uchwalenia ostatniej konstytucji podał 2005 rok.

"Tytanem intelektu" jest z pewnością Ryszard Petru, szef Nowoczesnej. Wszyscy pamiętamy, że protestował przeciwko ustanowieniu „święta sześciu króli”. Dla porównania Arkadiusz Myrcha, poseł PO uważał, że króli było czterech (Kacper, Belzebub, Melchior i Baltazar). Ryszard Petru stwierdził, że były brytyjski premier nazywa się David Kamerun. Wspomniana Renata Beger z kolei byłego sekretarza ONZ nazwała Ananem Kofanem. 

Petru tymczasem sejm niemy nazwał sejmem głuchym.  Według niego „Jarosław Kaczyński przejechał się na Rubikoniu”, a rzymskie imperium upadło „w szczycie swojej największej chwały” ( pomylił się o ok. 300 lat). Szef Nowoczesnej odkrył też, że przewrót majowy wcale nie nastąpił 12 maja 1926 roku, lecz dziewięć lat później, co oznacza, że Józef Piłsudski dokonał zamachu stanu w dniu swojej śmierci.

źródło DGP, Twitter, poprawnapolszczyzna.pl, polsatnews.pl, uniwerek.tv

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.



 



 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka