Muzułmanie w Niemczech.
Muzułmanie w Niemczech.

Niemiecki minister pod ostrzałem krytyki. Za słowa o islamie i muzułmanach

Redakcja Redakcja Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 66

- Islam nie przynależy do Niemiec. Niemcy ukształtowane zostały przez chrześcijaństwo. Stąd wywodzą się wolne niedziele i rytuały jak Wielkanoc, Zielone Świątki czy Boże Narodzenie - powiedział nowy szef MSW, Horst Seehofer. Jak się okazuje, z pozoru niewinna wypowiedź doprowadziła do politycznej burzy w Niemczech.

- To jest oczywiste, że do Niemiec przynależą żyjący pomiędzy nami muzułmanie. Jednak to naturalnie nie oznacza, że zrezygnujemy z typowych dla naszego kraju tradycji i zwyczajów z powodu błędnie rozumianego szacunku dla uczuć i potrzeb innych - przyznał w rozmowie z "Bildem" Horst Seehofer. Minister rządu kanclerskiego nie chciał urazić muzułmanów, dodał: - Moje przesłanie brzmi: muzułmanie muszą żyć z nami, nie obok nas lub przeciw nam.

Seehofer postuluje wzmożone egzekwowanie prawa imigracyjnego, które przejawiałoby się deportowaniem nielegalnych uchodźców do tzw. krajów bezpiecznych z miejscami azylowymi. Szef niemieckiego MSW opowiada się za zwalczaniem przyczyn kryzysu migracyjnego w krajach, ogarniętych konfliktami. Jednocześnie zapewnił, że granice Niemiec są otwarte dla wszystkich, którzy rzeczywiście potrzebują pomocy. - Zdolność naszego społeczeństwa do integracji jest ograniczona i nie wolno nam dopuścić, by została ona przekroczona - ostrzegał Seehofer w "Bildzie".

Polityk od 2008 roku był premierem Bawarii i przewodniczącym CSU. Seehofer ma prawicowe poglądy, wszedł do rządu kanclerskiego jako minister spraw wewnętrznych z rozszerzonymi kompetencjami: ds. ojczyzny i budownictwa.

Słowa ministra oburzyły niemiecką opinię publiczną. Od poglądów Seehofera odcięła się nawet Angela Merkel. - Jednak w Niemczech żyją cztery miliony muzułmanów. I ci muzułmanie także są częścią Niemiec. Do Niemiec należą razem ze swoją religią, czyli z islamem - podkreśliła kanclerz. Jej zdaniem, fundamentalny wpływ na kulturę niemiecką odcisnęło nie tylko chrześcijaństwo, ale i judaizm.

Na Seehorze suchej nitki nie zostawiły niemieckie dzienniki. - Szef CSU gra o wszystko, gdyż już 14 października w Bawarii odbędą się wybory do Landtagu. I czy to rzeczywiście przypadek, że Seehofer wypowiada słowa burzące konsens wielkiej koalicji akurat w dniu wyboru Markusa Södera na premiera Bawarii? - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

"Der Tagesspiegel" porównał pogląd Seehora na temat muzułmanów do traktowania homoseksualistów przez Kościół katolicki. Niby nie przyzwala na homoseksualizm, ale z drugiej strony nawołuje do szacunku i równego podejścia do wszystkich, bez względu na orientację seksualną. - To jakby powiedzieć: nie lubię weganizmu, ale niektórzy weganie są naprawdę mili. Wyznawcy niewłaściwej wiary są wyjątkami wówczas, gdy się ich zna i lubi - twierdzi gazeta.

- Tym perfidnym zdaniem, że muzułmanie muszą żyć z nami, a nie obok nas, stworzył z około czterech milionów mieszkających w Niemczech muzułmanów odrębną kategorię. Minister ojczyzny, który ją dzieli zamiast jednoczyć, to żaden minister - oburza się z kolei "Stuttgarter Nachrichten", który nazywa wypowiedź Seehofera "głupawą".

Źródło: dw.com, PAP

GW


© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.






Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka