Z nielegalnego uboju pochodziło ok. 9,5 tony mięsa, z czego 2,7 tony sprzedano za granicę.
Z nielegalnego uboju pochodziło ok. 9,5 tony mięsa, z czego 2,7 tony sprzedano za granicę.

Mięso z nielegalnego uboju krów w 14 krajach UE. Strach przed wołowiną z Polski

Redakcja Redakcja Rolnictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 123

Mięso z nielegalnego uboju krów w rzeźni w Ostrowi Mazowieckiej trafiło do 14 krajów Unii Europejskiej. Resorty rolnictwa wielu krajów ostrzegają swoich rodaków przed polską wołowiną. Polskiemu rynkowi mięsnemu grozi załamanie. 

Nielegalny ubój, mięso z chorych krów trafiło na rynek

Oprócz Polski mięso z nielegalnego uboju trafiło do: Czech, Estonii, Finlandii, Francji, Węgier, Litwy, Łotwy, Portugalii, Rumunii, Hiszpanii, Szwecji, Niemiec i Słowacji.  Nadal trwa weryfikacja tego, gdzie jeszcze mogła trafić polska wołowina. Mięso jest wycofywane z obrotu i utylizowane.

W poniedziałek do Polski przylecą inspektorzy KE, aby zbadać sprawę nielegalnego uboju krów. Ich misja potrwa do 8 lutego. Chodzi o nielegalny ubój chorych krów, który został pokazany kilka dni temu w reportażu TVN. Odbywał się on w nocy bez nadzoru weterynaryjnego w rzeźni w powiecie Ostrów Mazowiecka. Ubijano tam chore krowy i sprzedawano ich mięso.

Nie wiadomo, ile z mięsa, które trafiło na polski rynek zostało przetworzone i trafiło do konsumpcji. Podano, że ponad dwie tony mięsa wołowego pochodzącego z nielegalnego uboju, które trafiło do zakładu rozbioru w Małopolsce, jest już wycofywane z rynku.

Ardanowski chce wypalać gorącym żelazem

- Mamy kłopot, bo to przypadek incydentalny, ale niewątpliwie psuje wizerunek polskiej żywności - tak pierwsze doniesienia o mięsie z chorych krów skomentował w Polskim Radiu minister zdrowia Jan Krzysztof Ardanowski. Pytany o to, co zawiodło w przypadku zakładu w Ostrowi ocenił: - Chciwość i pazerność, również i głupota właścicieli, którzy dla jakiegoś zysku robią coś, co jest sprzeczne z prawem, ale również i z logiką, co generalnie Polsce psuje wizerunek kraju o dobrej jakości żywności.

- Przypadek ten to absolutna patologia. Złodzieje i oszuści, którzy to zrobili zaszkodzili wizerunkowi polskiej żywności w sposób niepomierny. Setki milionów złotych, które wydaliśmy na promocję zostały zmarnowane, bo konsumenci boją się teraz, czy to mięso, które kupują nie pochodzi z nielegalnego uboju - mówił z kolei minister na antenie TVP Info.

image
Minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski, fot. PAP/Wojciech Pacewicz

Według szefa resortu rolnictwa takie przypadki muszą być "gorącym żelazem wypalone". - Dlatego sprawą zajmuje się policja i prokuratura, zakład został zamknięty, mięso będzie wycofane, główny lekarz weterynarii taką decyzję podjął; wycofane już na wszelki wypadek. Na zimne trzeba dmuchać - podkreślił.

Minister uprzedził, że jeżeli gdziekolwiek w Polsce podobna sytuacja miałaby miejsce, to będą wyciągane "konsekwencje dramatyczne" - łącznie z zamknięciem zakładu i karnymi konsekwencjami wobec wszystkich, którzy w całym procederze będą brali udział. Chodzi, jak zaznaczyły, nie tylko o właścicieli czy pracowników, ale też rolników, "którzy zdychające zwierzęta, gdzieś próbują jeszcze ulokować".

- Złodziej i oszust, który brał w tym udział niezależnie, czy był to właściciel firmy czy pracownicy, czy kierowca, który woził bydło czy rolnik, który brał w tym udział muszą ponieść karę i ja do tego nie odpuszczę - powiedział Ardanowski.

Jednocześnie szef MRiRW krytykował reportaż TVN za to, że - jego zdaniem - przedstawił cały proceder w sposób "przejaskrawiony".

Mięso w polskich sklepach jest bezpieczne

W czwartek Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk informował na konferencji prasowej, że mięso z nielegalnego uboju trafiło do 10 krajów oraz do ponad 20 punktów w Polsce.

W sumie z nielegalnego uboju pochodziło ok. 9,5 tony mięsa, z czego 2,7 tony sprzedano za granicę. Niemczuk zapewnił, że mięso na półkach w sklepach w Polsce jest bezpieczne, co gwarantuje nadzór Inspekcji Weterynaryjnej oraz Inspekcji Sanitarnej.

- Państwowa Inspekcja Sanitarna prowadzi bieżący monitoring, zwiększyliśmy nadzór nad tym co się dzieje w detalu. Nie mamy w tej chwili żadnego stanu zagrożenia. Bardzo precyzyjnie badamy mikrobiologicznie to, co się w tej chwili znajduje w handlu. Jesteśmy bezpiecznym krajem – oświadczył szef Inspekcji Jarosław Pinkas.

image
Sanepid zapewnia, że mięso w polskich sklepach jest bezpieczne, fot. PAP wide

Słowacja i Czechy grożą embargiem na polską wołowinę

Prawie 300 kg wołowiny z chorego bydła z Polski trafiło do restauracji i szkół na Słowacji. Słowacka minister rolnictwa Gabriela Mateczna zaapelowała o pełną kontrolę wszystkich polskich rzeźni, nie ma bowiem zaufania do polskich urzędników po tym, jak zapewniano ją, że skażona wołowina nie trafiła na Słowację, co okazało się nieprawdą. Słowackie media szczegółowo relacjonują wydarzenia związane z pojawieniem się na słowackim rynku, przede wszystkim we wschodniej części kraju, podejrzanego mięsa z Polski.

Podobna ilość mięsa trafiła do Czech. Czeski minister rolnictwa Miroslav Toman oświadczył: „Nie wierzę w polski system kontroli”. Zaapelował, aby Czesi sprawdzali pochodzenie spożywanego mięsa i unikali tego z Polski. - Najpierw mówili, że mięso z tej rzeźni nie trafiło za granicę. Później mówili o 10 krajach, ale zapewniali, że mięso nie trafiło do Czech – żalił się minister. Wezwał polską stronę do wprowadzenia "kompetentnie funkcjonującego systemu kontroli weterynaryjnej".

Toman oświadczył, że jeśli sytuacja się nie poprawi, to po konsultacji z Komisją Europejską będzie chciał wprowadzenia rozwiązań gwarantujących, że mięso z Polski nie będzie trafiać na czeski rynek. Pytany, czy to oznacza wprowadzenie zakazu importu, odpowiedział twierdząco.

Inne kraje UE również potwierdzają otrzymanie podejrzanej wołowiny. W zdecydowanej większości jednak nie zdążyła ona trafić do obrotu i spożycia. Jest sukcesywnie wycofywana z magazynów i utylizowana. Przedstawiciele rolniczych federacji są oburzeni skalą procederu nielegalnego uboju w Polsce. Namawiają konsumentów, aby przestawili na konsumpcję mięsa pochodzącego od rodzimych dostawców.

image
Strach przed polską wołowiną w Europie rośnie.

Afera mięsna poważnie zaszkodzi polskiemu eksportowi

Ardanowski poważnie obawia się o załamanie polskiego rynku mięsnego. Zaznaczył, że Polska musi wyeksportować ogromną ilość żywności. - Jeżeli jej nie wyeksportujemy, to my Polacy, nie zjemy tego wszystkiego - mówił.

Przypomniał, że 2018 r. zamknęliśmy nadwyżką eksportową w rolnictwie. - Eksport ok. 30 mld euro, import ok. 20 mld euro; ok. 10 mld euro nadwyżki - wyliczył. Zaznaczył, że "każde nerwowe ruchy wykraczające poza międzynarodowe standardy bezpieczeństwa żywności natychmiast działają jak kij, który ma dwa końce, natychmiast polska żywność jest wstrzymywana w innych krajach i my na tym przegrywamy" - podsumował.

Minister zwrócił uwagę, że jeżeli chodzi o wołowinę, wizerunek dobrej jakości mięsa jest niezwykle istotny, gdyż Polska jest jej dużym eksporterem do Unii, a także utrzymuje ubój rytualny i sprzedaje wołowinę do krajów arabskich. Dodał, że zakłócenia na rynku wołowiny mogą mieć poważne skutki dla producentów bydła.

Na prośbę KE Polska uruchomiła 29 stycznia system szybkiego ostrzegania dotyczący żywności i paszy oraz poinformowała państwa członkowskie o wydarzeniach. System ten pozwala na śledzenie transportu mięsa i wycofywanie go z obrotu. Polskie władze poinformowały też KE, że rzeźnia w Ostrowi Mazowieckiej została zamknięta. Ardanowski zapowiedział przedstawienie rządowi nowych rozwiązań uszczelniających nadzór nad systemem bezpieczeństwa żywności, tak by sytuacja z nielegalnym ubojem nie powtórzyła się.

Według unijnego prawa, przed ubojem wszystkie zwierzęta muszą przejść kontrolę w obecności lekarza weterynarii. Mięso musi zostać poddane badaniu przez lekarza weterynarii także bezpośrednio po uboju. Mięso nie może zostać uznane za zdatne do spożycia, jeżeli zwierzę cierpi na choroby. Wszelkie mięso przeznaczone do spożycia przez ludzi, w przypadku którego nie ma pełnej gwarancji zgodności z przepisami UE, musi zostać natychmiast wycofane z rynku, zwłaszcza gdy nie ma pewności, że nie stanowi ono zagrożenia dla zdrowia zwierząt lub zdrowia publicznego.

źródło: PAP

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka