Prawdzic Prawdzic
78
BLOG

Żydowska Kochanka (suplement o kontrkulturze)

Prawdzic Prawdzic Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Odcinek XVI
Prawo rzymskie postuluje: NEMINEM LAEDER, SUM CUIQE TRIBURE MONESTE VIVERE – HAEC SUNT PRINCIPIA IURIS. Co znaczy: Nikogo nie krzywdzić, swoje każdemu przyznawać, uczciwie żyć – takie są zasady prawa.
     Ale, żeby takie zasady stosować, możliwe tylko do realizacji w społeczności ludzi mądrych, dobrych i prawdziwie wykształconych, to trzeba większość społeczeństwa prawdziwie kształcić (a nie wpajać mu, w szkole, w kościele etc, że musi się pogodzić z własną nędzą i świętym prawem własności przestępców, bo władza od Boga pochodzi), zachęcając do tak zacnych i świętych ideałów jak dobroć, ustępliwość, solidarność, pomocowość, empatia etc. Czyli, wszystko to, co głosił Chrystus. Tymczasem prawnik, kapłan, profesor… słudzy (łajdacy) kapitalistycznego wyzysku nauczają i stosują inaczej. To zrozumiałe, że działają w interesie własnej klasy średniej (czasem jawnie służąc rekinom finansjery), czy tzw. inteligencji, ale to przecież niegodne i nie powinno mieć miejsca wśród przyzwoitych ludzi, bo ludzie to nie bydło stworzone dla ich tresury w stajni. Niechże nie bluzgają na Trockiego, że ich chciał wygubić, bo robił to w interesie prawdziwego człowieczeństwa, upodlonej reszty biedaków, upodlonej przez jaśnie oświeconych. Nie można z Trockim porównywać Dzierżyńskiego lub Stalina, bo Dzierżyńskiemu pachnęło mieszczańskie życie i stanie się czerwonym burżujem, jazdy na wczasy do Nicei, mieszczańskie bibeloty w salonie etc, czyli zajęcie opuszczonego miejsca po carskiej arystokracji; zaś Stalin (to inna para kaloszy) robił, co mógł, żeby go nie spotkał taki sam los, jaki spotkał prezydenta USA (o antykapitalistycznych zapędach) prof. Wilsona, którego Anglicy otruli na konferencji wersalskiej, za to, że chciał zaprosić bolszewików do wspólnego konferencyjnego stołu. Gdy Wilson chciał się spotkać na wiecu z robotnikami w Rzymie, to do spotkania nie dopuszczono, rozpędzając policyjnymi siłami gromadzących się przed hotelem robotników.  
     Zaciekła walka o zyski i dobre życie, między kapitalistą a robotnikiem, między burżuazją a proletariatem nie ustaje i nie ustanie, dopóki będzie trzeba jeść, okrywać się przed zimnem, używać światła, wody i gazu. Chyba, że funkcje produkcyjne przejmą roboty, ale wtedy i tak zabraknie miejsca i produktów konsumpcyjnych dla większej części społeczeństwa; tak, że problem sprawiedliwego podziału dobrobytu - a raczej nędzy - nie zniknie. Bo dobrobyt będzie dla silnych, kłamliwych i bogatych, nędza zaś dla reszty słabych, którzy nie potrafią wydrzeć z łap policji karabinów maszynowych i wystrzelać swoich prześladowców. Prześladowców, bogaczy – bo w naturze leży tendencja, że bogacz, który zdobył bogactwo, planuje zabicie sąsiada, który nie posiada nic. Biedak bogaczowi zazdrości, a związku z tym knuje dokonanie zamachu, więc trzeba go uprzedzić i zabić. Taki jest prawdziwy stan rzeczy, bez inteligenckiego kłamstwa - które nazywamy kulturą. Tak w Europie jak i w Ameryce. Ale nie daj Boże takiej kultury! To jest raczej wyraz upodlenia natury i rodzaju ludzkiego, niż stan godny uznania i poparcia.
      Co do rozwoju kontrkultury w Europie, to sprawa wygląda jeszcze inaczej. Przede wszystkim społeczeństwa zniszczone wojną w latach tuż-powojennych odrabiały zapóźnienia kulturowe i techniczne. W latach 60-tych nie posiadały jeszcze ”pokolenia teen”, (na którym w USA bazował ruch hipisowski), grupki bogatej młodzieży były nikłe w stosunku do synów proletariatu. We Francji było najwięcej studentów synów bogatej burżuazji, ale w zniszczonej wojną Bundesrepublice, w której siedzieli Amerykanie, złotej młodzieży jeszcze było nie dużo. Oczywiście, lewicowe, lewackie międzynarodówki działały wśród studentów- różne grupy, jak Bader-Manhof, terrorystyczne „grupy Carlosa” szkolone w Moskwie, „czerwonej armii”, ruch rewolucyjny tupamaros etc – i to one oddziaływały na wyobraźnię młodzieży studenckiej i jej marzenia o „sprawiedliwym świecie”, która chciała je, (te czerwone brygady i partyzantki miejskie „tupamaros”) naśladować. Inna sprawa, że gdyby nie były one narzędziem w rękach burżuazji, w jej grze politycznych interesów (oraz KGB, FBI i CIA), to nie doszłoby do „studenckiej wiosny” czy „paryskiego maja 1968”, bo policje polityczne zdusiłyby ten ruch w zarodku. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że Coen Bendit był na swój sposób mimowolnym agentem służb specjalnych, jak w Polsce takim agentem był śp. Kuroń, organizując ruch niezadowolenia społecznego, prowadzący do podniesienia kapitalizmu na wyższy poziom rozwoju). Europejscy hipisi, krzyczący na Amerykanów: „Imperialiści, ręce precz od Wietnamu” byli potrzebni nie tyle niemieckiej lewicy Willi Branta ile Herbertowi Hupce, Josifowi Marii Straussowi i wielkim koncernom przemysłowym RFN, do przepędzenia baz amerykańskich z terenu Niemiec. Niemiecko-francuskie EWG spychając interesy amerykańskie i brytyjskie na pobocze daleko od centrum zarządzania europejskim węglem i stalą, chciało rozwijać swoje interesy w Europie Wschodniej i w ZSRR, a tymczasem amerykanie konserwowali, (czy też chcieli konserwować), europejskich polityków, jak sardynki w puszce, za pomocą „żelaznej kurtyny”. Generał de Gaulle (gry Francja występowała z NATO) był tak wściekły na Amerykanów, że powiedział: „Pod pozorem pomocy gospodarczej przejęliście kontrolę nad Francją, spychając nas do roli waszych posługaczy”. Wprawdzie czytając enuncjacje Roberta Schumana o zakładaniu Wspólnoty Węgla i Stali, nie odnosimy wrażenia bycia w amerykańskiej niewoli, ale przecież wszystkich spraw nie znamy. 
Prawdzic
O mnie Prawdzic

odwołuję te głupstwa. które poprzednio tu napisałem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura