Ostatnie informacje z Polski nie nastrajają optymizmem. Spoglądaniem z perspektywy ku zielonej wyspie pełnej uśmiechów, dobrobytu i szczęśliwości. Chciałbym skrobnąć jak bardzo się cieszę, że powstaje tyle nowych dróg … No i co jeszcze ? Przecież nie będę na okrętę wymieniał stadionów bo te powstały tylko dzięki zamówieniu politycznemu na ukraiński kąsek.
Chciałbym napisać dla samego siebie, że jest spokojniej na ulicach, czyściej. A jest jak było. A w kwestiach bezpieczeństwa tylko gorzej. Policja już leje tak jak biło ZOMO a bandziory też nie na daremno łykają wiedzę z filmów kryminalnych.
Chciałbym napisać, że cieszę się z powrotu do swojego ukochanego kraju, że pójdę na grób Rodziców …
Marzenia jak ptaki szybują po niebie. Jak nie pada. Bo jak pada to nie szybują. A w Polsce pada. Leje na okrągło.
Nie odzywałem się w kwestii Smoleńska. Raz. Bom za głupi. Dwa. Istna Niagara informacji. Sprzecznych, niepewnych, kosmicznych, niejawnych, niejasnych …
Dlaczego ? Bo zewsząd wyziera fałsz i zakłamanie …
Podczas koncertu orkiestry symfonicznej nawet kilkudziesięcioosobowej brzmienie jest krystalicznie jednorodne. Bo nie ma fałszu. Bo nie ma zakłamania. Bo nie ma w niej amatorów ...
Bo każdy muzyk ma swoje miejsce w jej składzie. Są sekcje wiolinowe, dęte, rytmiczne i jest dyrygent. Prawdziwy i wykształcony po dyrygenturze. I tam wszystko gra.
Nikt skrzypaczki nie wyrzuca do fortepianu podczas aranżacji nowego utworu. Bo ukończyła klasę skrzypiec i wie jak trzymać instrument. A przy fortepianie siedzi lepszy, czasem może trochę gorszy ale zawsze też pianista. Z certyfikatem. Ba ! Wszyscy mają przed sobą rozłożone partytury. Po co ? Przecież po kilku wykonaniach znają utwór na pamięć. A właśnie na tak zwany wszelki słuczaj. Żeby mieć poczucie bezpieczeństwa, że jak nutka umknie, to zawsze mogę zerknąć. I wtedy wiem, że się nie pomylę.
Dyrygent z przyczyn osobistych opuszcza zespół. Wyjeżdża dajmy na to. I co ? Podeślą podstarzałą urzędniczkę z ministerstwa zdrowia ? Żeby dyrygowała ? Bo jest z tej samej partii co kontrabas, czynele, pulpit i pierdziel (instr. dęty) ?
Nigdy tak się nie dzieje. Bo wtedy słuchanie muzyki byłoby psychodeliczną torturą. A bez uporządkowanych dźwięków ten świat nie ma sensu.
A w naszej polskiej orkiestrze dętej, takiej od straży ogniowej w Kwaśniewicach (piosenka grupy NO TO CO) tak właśnie się dzieje. I jest to norma. Standardy. I nie jazzowe. I nie amerykańskie.
Sekretarz buduje teraz drogi. Zdrowie zostawiło zdrowie i poszło marszałkować. Cztery lata w dupie. Żadnej poprawy prócz bałaganu i obniżenia zasiłku funeralnego. Cyfryzacja obmyśla miejsce Polski w roku 2030 !? Komu to potrzebne ? Mnie interesuje jak będzie w Polsce za rok. Za dwa lata. Ale za dwadzieścia ?
Miałem kiedyś wilka belgijskiego. Wyjazd za granicę wpierw mój potem żony spowodował, że musieliśmy go oddać. Choć kochaliśmy Go oboje i on nas kochał. Miał jechać z nami. Nawet wyrobiliśmy mu jego piesowy paszport. Ale nie udało się. Nie mniej sam fakt oddania Przyjaciela (podobno ma dobrze a nawet lepiej bo ogromny dla siebie wybieg) to do dziś nieustająca trauma.
A co mogą sobie myśleć Ci wszyscy Państwo, którzy utracili swoich najbliższych pod Smoleńskiem. W tej feerii kłamstw, oszczerstw, sprzecznych informacji i na koniec, jeśli to prawda, nagich ciał zapakowanych do czarnych worków ...
Inne tematy w dziale Polityka