Siedzimy sobie o 6tej rano w naszym polskim ogródku i główkujemy nad możliwymi granicami podłości. Dochodzimy do smutnego wniosku, że takowe nie istnieją. Ba ! Nigdy nie istniały.
Imperium się rozsypało. Cieszyliśmy sie jak dzieci, że gruchnęło im, jeszcze za naszej kadencji. Solidarność rozmieniła się na drobne, że nie wspomnimy o jej eks przewodniczącym i jego najbliższym pod pantoflowym.
Póżniej już było tylko gorzej. Zdajemy sobie doskonale sprawę, że nawet najdoskonalszy prezydent, który de facto ma nie wiele do roboty, zamieni prywatny PGR, na ten tychmiast w rozświetlony Disneyland.
Ale przecież drgnęło. Czyli może nie wszystko stracone ? I tego sie trzymajmy ...
Inne tematy w dziale Polityka