W tumulcie i zgiełku bitewnym Roku Pańskiego 1683 pod Wiedniem został uderzony kopytem końskim w łeb ciura obozowy obozowy z Niderlandów imieniem Guy.
Sprawa przemknęłaby bez echa gdyby nie fakt, że było to kopyto polskiego wierzchowca. I od tamtego czasu z pokolenia na pokolenie przekazywano wśród Guy’ów historię o tym kto spowodował znaczące otępienie umysłowe Guy’a oraz pomroczność jasną. Wersja made in Benelux. Przechodzącą jak szkatułka z kosztownościami, z ojca na syna.
Kiedy Trylogia dotarła pod niderlandzkie strzechy inny Guy wyczytał, że jakiś pan Zagłoba handlował pokątnie właśnie Guy’owymi Niderlandami. I w tym momencie przekaz nabrał innego wymiaru i mocy familiarnej. Rzecz jasna i oczywista pośród Guy’ji, alias Guy’ów.
A nam rozświetliło się pod durnowatym sufitem dlaczegóż to współczesny Guy tak nienawistnie przyczepił się do Polaków ?
Jak rzep jakiś do psiego ogona albo inne ...
Nam wychodzi na to, że odbiera z nawiązką rekompensatę:
… za końskie kopyto sterowane politycznie przez polskiego towarzysza pancernego,
… za podstępne, albowiem ponieważ, że podszyte Zagłobowym fortelem i też polityczne handlowanie ichnimi Niderlandami,
… za porażkę w footbolówce w roku 1982, kiedy to Zbigniew Boniek nastrzelał Belgom jak w kaczy kuper albo kozie za obierki:
„Zdumieli się słysząc to wszyscy, zdumiał się na chwilę i pan starosta. Już Forgell począł toczyć tryumfującym wzrokiem dokoła, gdy nagle wśród ciszy głuchej ozwał się po polsku do starosty stojący tuż za nim pan Zagłoba:
Ofiaruj, wasza dostojność, królowi szwedzkiemu w zamian Niderlandy. Pan starosta nie namyślał się długo, uderzył się rękoma w boki i palnął na całą salę po łacinie:
A ja ofiaruję jego szwedzkiej jasności Niderlandy!
W tej samej chwili sala zabrzmiała jednym ogromnym śmiechem. Trząść się poczęły brzuchy i pasy na brzuchach; jedni klaskali w ręce, drudzy zataczali się jak pijani, inni opierali się o sąsiadów, i śmiech brzmiał ciągle. Forgell blady był; brwi zmarszczył groźnie, lecz czekał z ogniem w źrenicach i głową dumnie wzniesioną. Na koniec, gdy paroksyzm śmiechu przeszedł, spytał krótkim; urywanym głosem:
Czy to ostatnia waszej dostojności odpowiedź?
Na to pan starosta pokręcił wąsa.
Nie !
Odrzekł podnosząc jeszcze dumniej głowę, bo mam armaty na murach!”
I tego się trzymajmy …
Inne tematy w dziale Polityka