Gdzie my żyjemy? Toż to jakaś Białoruś - gdzie prawa człowieka istnieją tylko na papierze, a funkcjonarjusze czują się całkowicie bezkarni i walą gdzie popadnie z błogim przeświadczeniem, że stoją ponad prawem. Ciężko wyobrazić sobie sytuację, kiedy grupa wypasionych byków, wpada z drzwiami do mieszkania i katuje przebywających w nim 24-letnią kobietę i 40-letniego mężczyznę. Ale tak naprawdę to przeraża mnie chór speców od tego rodzaju akcji. Wszyscy oni zgodnie zapewniają, że taka brutalność jest czymś całkowicie normalnym - wręcz koniecznym. Drogie rodaczki - musicie być przygotowane na stratę zęba i walenie waszą głową o podłogę przez jakiegoś nabuzowanego osiłka. Wy panowie musicie mieć świadomość, że zostaniecie obezwładnieni w mieszkaniu, które do tej pory traktowaliście jak swoją twierdzę - a już obezwładnionych i bezbronnych będzie kopać jakiś troglodyta przeświadczony, ze przełożeni uzasadnią koniecznośc tych kopniaków. Jeden z rzeczników policyjnych wytłumaczył , że "Takie sytuacje się zdarzają" a poza tym , poszkodowani nie współpracowali z funkcjonariuszami podczas akcji, stąd w działaniach funkcjonariuszy pojawiły się elementy użycia siły.
Wiadomości na temat bezsensownej brutalności przy okazji policyjnych akcji, docierają do nas tylko wtedy gdy zostaną skatowane przypadkowe osoby. Jeżeli prawdą jest to co mówią przepytywani specjaliści z policyjnej branży, to normą stało się łamanie prawa przy każdym zatrzymaniu. Wszystkim mającym na temat takich policyjnych praktyk inne zdanie od mojego, życzę takich omyłkowych odwiedzin "brygady tygrysa".