O tym ze Rosjanie nie mieli ochoty na wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to tzw. tajemnica poliszynela. Zaproszenie premiera Tuska w dniu 3 lutego, po tym, jak ambasada Rosji otrzymała 27 stycznia informację, że 10 lub 11 wybierze się ważna delegacja z polskimi dowódcami wojskowmi,pod wodzą Prezydenta RP,na 70 rocznice obchodów Mordu Katyńskiego oraz komentarze rosyjskiej prasy, dobitnie to potwierdzają. I absurdem jest, że to „fobia” antyrosyjska prezydenta była przyczyną tej niechęci. Warto przypomnieć komentarze prasy rosyjskiej po wizycie Prezydenta w Katyniu 2007 „Wystąpienie polskiego prezydenta uznano za pojednawcze. Niektóre rosyjskie dzienniki zacytowały dłuższe fragmenty przemówienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w tym przede wszystkim mówiące, że Polska i Rosja "powinny wspólnie budować przyszłe stosunki spokojnie i rozważnie, ale jednocześnie powinny szanować prawdę, nawet jeśli jest ona tragiczna".Przyczyna leżała w świadomości Putina, o tym,że Lech Kaczyński będzie stał na straży suwerenności gospodarczej i politycznej Polski, jak lew. Po katastrofie Putin powiedział, ze Lech Kaczyński był politykiem, dla którego najwyższa wartością była Polska. Taki zdeklarowany patriota może być przeszkodą w działaniach zmierzających od uzależnienia jego kraju od innego, ale trzeba to doceniać. Choćby po śmierci.
Dzisiejsza prasa zamieszcza kilka ciekawych informacji: podobno gotowy jest wstępny, rosyjski raport o przyczynach katastrofy. Ciekawe, jaki udział miał w tym raporcie oddelegowany akredytant, Edmund Klich. Który podobno miał mieć wpływ na zapisy raportu? Coraz bardziej wygląda na to ,ze akredytacja była skutkiem niewygodnych wypowiedzi Klicha, jako szefa polskiej Komisji, a jej celem nie był realny udział w śledztwie w Komisji Rosyjskiej.I znowu jesteśmy lata świetlne za Rosjanami. Nasza Komisja, polska, ledwie kilka dni temu dowiedziała się, że katastrofa miała miejsce prawdopodobnie o godzinie 8.41,(mam nadal nieodparte wrażenie,że kilka minut wcześniej!) ,a Rosjanie już mają cały raport.
Kolejna informacja dotyczy komunikatów meteorologicznych, a z niej wynika, że te były wysyłane z Lotniska Okęcie, bo wojskowe służby meteorologiczne nie śledziły warunków pogodowych i nie podawały ich, jak -wg Dziennika GP, powinny „Jak pisze dziennik, informacje na pokład prezydenckiej maszyny powinno przesłać Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych lub Centrum Operacji Powietrznych (COP).”
Dzięki tej specyficznej formie dbałości o zabezpieczenie lotu Prezydenta, szefów wszystkich sił Zbrojnych Polski oraz wielu innych, ważnych dla państwa osób, TU 154 otrzymał następujące informacje o pogodzie w Smoleńsku: pierwsza z godziny 5 rano) o dobrej widoczności nad Smoleńskiej, druga (wg Rzeczpospolitej)"‘Około 8.25 dyżurny meteorolog lotniska Okęcie przesłał nowe informacje do kontrolera Okęcia. Depesza synoptyczna z cywilnej stacji meteorologicznej w Smoleńsku mówiła o wystąpieniu bardzo gęstej mgły z widocznością do pół kilometra. To była informacja z 8 rano. Do pilotów polskiego Tupolewa te wiadomości nie dotarły.’
Jeśli wiec jedynie kontroler lotu w Smoleńsku, zasugerował, ze lepiej jest lecieć na lotnisko zapasowe, to ocena ta mogła być przyjęta, jak wynik niechęci Rosjan do wizyty Polaków w Katyniu.
Mam nadzieję, iż te informacje się nie potwierdzą. Mam nadzieję ,że wojskowe służby były w stałym kontakcie z TU 154 i od nich Tu miał bieżące informacje na temat warunków panujących na lotnisku.Bo jeśli inaczej, to można wyciągnąć kolejne straszne dla nas wnioski: ochrona naszego Państwa nie istnieje. Bo o tym, że struktura zawiodła już wiemy. Słowa pana premiera Tuska tym, ze państwo się sprawdziło przy okazji tej tragedii, brzmią coraz bardziej kuriozalnie.
Inne tematy w dziale Polityka