Dwa wpisy: jeden -europosła i drugi -senatora, którzy reprezentują nas w Europarlamencie i Senacie RP mogą niestety świadczyć o niewysokim poziomie moralnym ludzi, których wybieramy na swoich reprezentantów w kraju i zagranica.
Obaj panowie łacno zdezerterowali z partii, wykorzystując fakt umieszczenia ich na jej listach (i robiąc w konia swoich wyborców) i nie ustają na równi z tymi, których sami zdecydowanie krytykowali głośno zwalczać opcję i jej reprezentantów z której de facto sami się wywodzą.
Rozumiem rozgoryczenie oby panów. Pan senator Libicki nie został sztandarowym senatorem PO, a jego kariera polityczna głównie ogranicza się do wykorzystania ostrych cytatów zawartych na jego blogu. Podobnym torem idzie pan Migalski. O jego działalności w Brukseli wiemy niewiele natomiast jego aktywność blogerska często jest prezentowana przez portale, cytujące co smakowitsze kąski krytyczne pod adresem PIS. Tym częściej im gorzej panowie Pisza o prezesie i jego partyjnych kolegach.
Migalski rozlewa żółć nienawiści do PiS-u, pod pozorem cudacznych zagadek i z wykorzystaniem poezji Herberta, która została zacytowana przez prezesa Kaczyńskiego podczas spotkania rocznicowego Katastrofy Smoleńskiej w Sali Kongresowej.Pan senator Libicki natomiast obiad uczestników delegacji do Katynia, którzy przyjechali pociągiem –porównuje do Magdalenki.
Chcąc dokopać ministrowi Macierewiczowi i delegatom z PiS – rysują obrzydliwy obrazek wszystkich uczestników Delegacji z dnia 10 kwietnia, którzy poszli na obiad przed powrotem z Katynia do Polski. Nie ma relacji o tym,co,kto i ile zjadł, czy talerz wylizał… Jest za to oburzenie, że zamiast pojechać na miejsce Katastrofy do Smoleńska i „robić” zdjęcia oraz prowadzić akcję ratowniczą - pojechali sobie na obiad…
Na obiad który był planowym punktem obchodów tych uroczystości. Odbył się w gronie mniejszym o Ofiary Katastrofy. To nie był ich wybór chwili. Potem wracali do Polski, bo tak postanowiły władze. Delegaci byli w pełni uzależnieni w swoich krokach do tego, co zaoferowali im gospodarze.Zero dowolności.
Pisanie o możliwości robienia zdjęć i akcji ratowniczej w Smoleńsku jest szczególną bezczelnością w aspekcie znanym nam informacji o odbieraniu wszelkich nośników pamięci tym, którzy chcieli uwiecznić miejsce Katastrofy. O wejściu na teren zdarzenia również nie było mowy. Gdyby wiec nawet jakimś cudem udało się namówić w Katyniu kierowców autobusów do jazdy do Smoleńska –te czynności po prostu były niemożliwe do wykonania przez kogokolwiek.
Używanie argumentów o „zdradzie o świcie” w kontekście posiłku delegacji przed kilkunastogodzinnym powrotem do Polski oraz porównywanie obiadu w Katyniu z Magdalenką upoważnia mnie do porównania wizyty w dniu dzisiejszym na panów blogach z wizytą w szambie. W którym Wy sami tkwicie po uszy.
P.S. Dedykacja dla czytelników blogów panów Migalskiego i Jelbickiego
http://jflibicki.salon24.pl/434009,obiad-smolenski
http://migal.salon24.pl/433982,kto-zdradza-l-kaczynskiego-o-swicie-przy-obiedzie-i-wieczorem
Inne tematy w dziale Polityka