prawo cytatu
prawo cytatu
kierownik karuzeli kierownik karuzeli
1327
BLOG

Robinsonada Trzaskowskiego

kierownik karuzeli kierownik karuzeli Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4


Czy świat trzęsie się w posadach? Czy szuka nowej formy i nowego ducha? Zapewne tak, jeszcze niedawno elektryzowała opinię publiczną boska Greta, ale gdy odegrała swoją role, to zeszła ze sceny i na jej miejsce weszli inni młodzi i gniewni strącający z piedestału kolejne pomniki. – Biała supremacja! – Krzyczą nawet w Polsce, po czym na twarz padają i leżą tak 8 minut z kawałkiem. Można odnieść wrażenie, że ostatnio młoda lewica przeżywa jakieś klimakterium. Krzyczą i wrzeszczą, chcą wepchnąć świat w jakiejś koleiny, które prowadzą nie wiadomo dokąd... Świat naprawdę wariuje. Zresztą – taka jest moja opinia – już od pewnego czasu nie ma podziału na lewice i prawicę. Tylko jest podział na lewicę i zdrowy rozsądek. Na chaos i na harmonie. Zapewne, gdy wygra owa koncepcja – potrząsania światem i burzenia pomników białych rasistów - trzeba będzie naszą kulturę jeszcze raz napisać.

Czy tak będzie jedną z najbardziej inspirujących powieści, jaką wydaje się „ Przypadki Robinsona Cruzoe”? Czy na przykład po zwycięstwie Trzaskowskiego powstanie kolejna robinsonada, np. „ Wyspa Kóz” a jej bohaterem będzie uchodźca z Dagestanu? Wydaje się, że to propozycja żartobliwa, ale często bywa tak, że najpierw śmiejemy się a potem płaczemy. A może bohaterem Wyspy Robinsona powinna zostać młoda kobieta, feministka. Robinsonka wyrzucona na brzeg wyspy przez fale morskie? Zanim odpowiem sobie na te pytania, wrócę na chwilę do swojego dzieciństwa.

xxx

W zasadzie nie wiem, dlaczego chciałem być piratem? Może dlatego, że jako 10 letni kajtek przeczytałem „ Golibrodę króla Hiszpanii” Georga Bidwella ( Anglika mieszkającego w Polsce) o znanym piracie a raczej korsarzu Francisco Drake. Moje marzenie było konkretne, a także miało rozpisany harmonogram. Wpierw zgłosiłem się do króla Stefana Batorego i kiedy dopuszczono mnie do jego komnat, poprosiłem o patent korsarski. Zapewniłem Króla Jegomości, że będę łupił Hiszpanów i sumiennie oddawał mu 10% zysków. Król jegomość chciał 20%, ponieważ jak twierdził, szykuje się na wojnę z Rosją. Na te 20% szybko przystałem, bo jakby nie było, już od szczenięcych lat byłem państwowcem.

Po uzyskaniu patentu wypłynąłem na Morze Karaibskie i tam łupiłem galeony ze złotem aż do czasu, kiedy przeczytałem o wyspie Robinsona, i wtedy ogarnęło mnie kolejne marzenie. Oto mój statek tonie, lecz ja ratuje się i ląduje na jakieś wyspie. Mam tylko sztucer, psa, papugę i trochę nasion do posadzenia. Czy w tych marzeniach, jako 10 letni rozbitek miałem także oranżadę w proszku i kilka cukierków? Tego już nie pamiętam.

Ile lat spędziłem na tej wyspie? Pewnie kilka. To oczywiste. Marzenia, aby były realne, musza trwać. A to wszystko działo się na łódzkim Widzewie. Wokół kominy i fabryki, a w mojej głowie hiszpańskie galeony i bezludna wyspa. Dlaczego tak ... Skąd bierze się owa siła literatury, która stwarza morza zastępcze, wyspy zastępcze, światy zastępcze...? 

Chociaż, w znacznym stopniu udało się to pewnemu angielskiemu pisarzowi Danielowi Foe, człowiekowi, który z niejednego pieca jadł, niejednemu panu służył i bardzo chciał mieć arystokratyczne nazwisko i dlatego dodał sobie owe „ DE” z przodu. I odtąd jego nazwisko jest już pseudonimem, które poznał cały świat. Tak jak poznał jego książkę ” Przypadki Robinsona Cruzoe” Którą wydano na całym świecie w milionowych nakładach. W zasadzie to książka mit. Bajka, rodzaj zapisanego snu i marzenia. Zapisanego triumfu białego człowieka. Jego mocy, wielkości, wielkości jego kultury i religii. Także po części to powieść polityczna, to echo kultury angielskiej, kraju wyspiarskiego, kraju, który stawał się imperium. Państwa, które miało wolę „ zagospodarować” świat.

Daniel Defoe zainspirował się prawdziwymi przeżyciami angielskiego marynarza Selkirka, który spędził na bezludnej wyspie 4 lat. Na swojej Wyspie, Robinson Cruzoe spędza 28 lat. W jakimś momencie, trudno powiedzieć jakim, Robinson przestaje już być rozbitkiem, a obejmuje ową wyspę we władanie. Każde jego doświadczenie można zinterpretować, jako kolejną naukę od losu. Jako przejaw boskiej opatrzności, ale także jego biologicznej energii. Dzięki także wyznawanej filozofii życia, dodam filozofii chrześcijańskiej, mógł właśnie przeżyć na wyspie 28 lat. To szmat czasu, biorąc pod uwagę, że dziś wielu młodych ludzi nie dożywa nawet dwudziestki, zatracając się w jakimś destrukcyjno - narkotycznym świecie.

Filozofia Robinsona, to także filozofia purytańska, która także towarzyszyła pierwszym kolonizatorom Północnej Ameryki. Filozofia, która nakładała pewien imperatyw moralny w stosunku do tubylców. Tak i Robinson nadaje imię kanibalowi i nazywa go - Piętaszkiem. Uczy angielskiego. Nawraca na chrześcijaństwo, ale także uczy strzelać ze sztucera. Uczy siać. Hodować zwierzęta. Można powiedzieć - przekazuje mu cywilizacje i kulturę. Dziś wydaje się to oczywiste. Ale wtedy ów imperatyw nie był aż tak oczywisty. I co najważniejsze praktykowany.

Zgoła inaczej było w Ameryce Południowej. Tam obowiązywała konkwista. I inne reguły. Tam płynęli samotni młodzi mężczyźni. Żądni złota i głodni kobiet. Oktawio Paz, meksykański poeta, eseista, laureat literackiej nagrody nobla, nazwał swój meksykański naród – narodem zgwałconym. Narodem pohańbionym. Czyli tak, jakby biały kolonizator Adam, zgwałcił Indiankę Ewę. Potem Bóg wygnał ich z raju I tak oto, powstał meksykański naród.

xxx

Lecz powróćmy w nasze czasy. Oto mamy nowe spojrzenia na rasizm i na coś, co dziś nazywa się „ białą supremacja” Czy w tych nowych czasach nie powstanie pokusa na nową, postępową wersje „ Przypadków Robinsona Cruzoe”?

Więc może tak:

Może role odwrócone. To Robinson Cruzoe jest murzynem. Nazywa się Mr. Robinson. Zapewne leciał klasą biznes, ponieważ jest dyrektorem sprzedaży znanej firmy produkującej panele fotowoltaiczne. Jednakże samolot ulega awarii i tylko on się ratuje. Morze wyrzuca go na brzeg i jedyne, co ma przy sobie to taka małą lotniczą walizeczkę na kółeczkach. Oryginalny Robinson miał Biblie i sztucer. Robinson nowoczesny i postępowy znajduje w walizce kolorowy poradnik survivalowy w twardej okładce. Pt. „ Jak przeżyć 30 dni bez ekwipunku?” Dwie zmiany bielizny, koszulę w stylu hawajskim, a także piankę do golenia, wodę kolońską, oraz - na szczęście - taką długą łyżeczkę do caffé latte z lodem. Oczywiście, na bezludnej wyspie nie serwuje się caffé latte z lodem, ale wokół rosną wysokie drzewa z których zwisają owoce podobne do kiwi. I kiedy nasz Mr. Robinson ostrym kamieniem przekroił ów owoc, to ta długa łyżeczka okazała się zbawienna, aby dokładnie wyjeść miąższ owocu. Mr. Robinson miał drobną przywarę, doprawdy drobiazg, zawsze, kiedy tylko leciał w podroż służbową lubił coś podkraść. Ostatnio właśnie podkradł tą długą łyżeczkę. Czy to nie dziwne zrządzenie losu?

- Los. Los? – Chociaż nie, wtedy, kiedy jadł owe kiwi, to o losie jeszcze nie myślał. Raczej o tej hawajskiej koszuli. Gdy kogoś spotka, to dobrze, aby miał na sobie taką koszulę. A spotka na pewno, bo przecież to nie może być bezludna wyspa. Dziś na świecie nie ma bezludnych wysp. Wszystkie są ludne. Przez kogoś zamieszkałe. Tak myślał, potem znużony zasnął. W nocy obudził go koszmar. Otworzył oczy i wsłuchiwał się w glosy dżungli, ale także starał się przypomnieć ów sen. Tak, to było to, przyśnił mu się bankomat. Stał na szczycie góry i był pusty. Ktoś już wybrał pieniądze. Ale kto? Inni rozbitkowie? Biali Kanibale? Chyba nie... Zresztą, po co białym kanibalom pieniądze... Jeżeli czegoś potrzebują, to raczej ludzkiego mięsa.

Minęło wiele dni, miesiące, lata, sam nie wie ile czasu, ponieważ stracił rachubę czasu, a także rozładowała mu się komórka, ale z pewnością nie było to 28 lat, bo tyle lat na swojej wyspie przeżył prawdziwy Robinson. A może było to tylko 30 dni, bo tyle mu gwarantował survivalowy poradnik. Tak, z pewnością był to 30 dzień jego pobytu na tej wyspie. I właśnie wtedy dostrzegł ludzkie ślady na piasku.

- Biali kanibale... Tylko nie to.- Przestraszył się nie na żarty. Jednakże ciekawość przezwyciężyła strach. Poszedł po śladach i rzeczywiście po chwili dostrzegł białego człowieka leżącego nieruchomo na plaży. Ukląkł obok niego

- Are you cannibal?

Biały człowiek otworzył oczy - Co? Nazywam się Franek. Jestem Polak. Poland. Poland.

- Poland – powtórzył Mr. Robinson - starając sobie przypomnieć ów egzotyczny kraj. Tak, jest taka kraina. Chyba we wschodniej Unii. Mimo wszystko postanowił jeszcze raz się upewnić.

- Are you cannibal?

- Nie, nie, ja nie kanibal. Ja wegetarianin – Odpowiedział biały człowiek po polsku.

Chyba brzmiało to wiarygodnie, bo Mr. Robinson pomógł mu wstać i zaprowadził go do swojej siedziby. Dał mu kiwi i tą długą łyżeczkę do caffé- latte. Obserwował jak z apetytem połyka owoc. Mimo białego koloru skóry ów człowiek wyglądał nawet sympatycznie

- Jaki mamy dziś dzień? - Zapytał po angielsku.

- Piątek – odpowiedział mu nieznajomy, tym swoim dziwnym szeleszczącym językiem - Dziś jest piątek.

- W takim razie nazwę cię Piętaszek. Będziesz moim Piętaszkiem.

- Ok. Może Piętaszek z Garwolina. Tam się urodziłem.

- Dobrze. Niech będzie - Mr. Robinsona ogarnęło jakieś błogie zadowolenie. Już wiedział, że los rzucił go na tą wyspę. I ta wyspa jest bezludna, ale też na wyspie pojawił się nowy człowiek. Co prawda jest biały, ale on go wiele nauczy. Będą żyć razem długo i szczęśliwie. Nawet to morze wokół, i ta dżungla porastająca wyspę przestała być groźna. I wtedy wszystko cudownie się uspokoiło i ucichło. Mr. Robinson zapomniał o panelach fotowoltaicznych tylko poczuł jakąś dziwną wież z otaczającą go przyrodą. Nawet z tymi ciemnymi chmurami, które przepływały ponad ich głowami. Tak, zaraz będzie tropikalna ulewa. Ale to dobrze, bardzo dobrze. Ten deszcz obmyje ich ciała.

xxx

Zapewne nowe, poprawione wydanie Wyspy Robinsona powinno uwzględniać wymogi neomarksimu. Jeżeli w tej opowieści wystąpi Bóg, to co najwyżej jako boska harmonia, racjonalny porządek wypełniająca cały świat. Coś w stylu filozofii Spinozy. A co z życiem seksualnym? W tej kwestii nie powinno być żadnej pruderii. Bo cóż, przez 28 lat odosobnienia prawdziwy Robinson zrobił, ze swoją tożsamością płciową? A może było tak, że pomiędzy 7 a 12 rokiem pobytu na wyspie, odkrył w sobie pierwiastki żeńskie, a jak nie żeńskie, to jakieś inne. Inną tajemniczą płeć. A może potrzebne jest nowe spojrzenie na Robinsona Cruzoe jako wielkiego onanistę. Czemu nie... Albo Piętaszek? Co z nim? Może połączy ich jakiś związek partnerski?

A wracając do naszego Mr. Robinsona i Piętaszka z Garwolina. Może ich seksualność wyglądać właśnie tak:

xxx

Mr. Robinson podał Piętaszkowi rękę, i już razem wczołgali się na pochylony konar. Był cały wilgotny, pokryty ciepłym mchem. Gdzieniegdzie można było wyczuć wypukłości, ale także wgłębienia, a nawet lepiej, to były dziuple wypełnione ciepłym porannym deszczem. Objęli ten konar, wtulili się w niego, zanurzyli twarze w mchu, a potem ich ciała zaczęły poruszać się rytmicznie.

- Spij... Spiono ... Spinoza! - Sapał Mr. Robinson.

- Trza... Trzasko.... Trzaskowski – wtórował mu Piętaszek

Powtarzali tak na przemian, aż do momentu, gdy ich dłonie znowu się spotkały. Wtedy zamilkli i bezwładnie leżeli na tym konarze pokrytym mchem. Dwa nagie ciała. Czarne. I Białe z Garwolina.

xxx

Ciekawe czy żyje taki człowiek na świeci, który mógłby przeżyć samotnie na wyspie 28 lat? Sam, a potem z Piętaszkiem. Zresztą ów czas, to i tak fikcja literacka. Marynarz Aleksander Selkirk będący pierwowzorem Robinsona, samotnie przeżył na swojej wyspie 4 lata. Lecz te 4 lata, to i tak bardzo wiele. Autor piszący te słowa nawet nie wie, czy przeżyłby na takiej wyspie chociażby miesiąc. W zasadzie nie wiemy ile potrafimy przeżyć w warunkach ekstremalnych? Lecz to, ile potrafimy, zależy nie tylko od naszej biologicznej możliwości i owej modnej ostatnio „ sztuce przetrwania ”ale także od kultury w jaką jesteśmy wyposażeni. Można powiedzieć, że owa bezludna wyspa Robinsona dotyczy każdego z nas. Każdy z nas jest rozbitkiem na swojej wyspie. A potem jest już tak, ze zadamawiamy się. Wyspa staje się nasza. Zaprzyjaźniamy się także z innymi kanibalami. Oswajamy ich i po prostu żyjemy. Ile? Tyle ile się tylko da.

Oczywiście. Owe „ Przypadki Robinsona” to także przejaw białej supremacji. Oto mamy białego człowieka, wyposażonego w podstawowe narzędzia, lecz te narzędzia nie spadły mu z nieba, te narzędzia stworzył człowiek. Zaś z nieba spadla mu Biblia. Pamięć o kraju. Pamięć o rodzicach. Tęsknota, ale także przedsiębiorczość i zdrowy rozsądek. To wszystko pozwoliło Robinsonowi przetrwać na wyspie, a raczej na tej naszej ziemi.

Jednakże nadchodzą nowe czasy. Nowe tęczowe wyspy wyłaniają się z odmętów. Nowi ludzie i nowe idee.

Aż boje się o tym myśleć.

Dlatego musze przerwać. Żona krzyczy do mnie, że musze jechać do supermarketu i kupić, chleb, bulki, rogaliki, masło, mleko i kilka kiwi.


Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo