Ostatnio czytałem komentarze spod notki o wypowiedziach Grzegorza Brauna w debacie prezydenckiej organizowanej przez "Super Express". To nie pierwsze moje spostrzeżenie, że na salonie podobne słowa raczej nie wzbudzają jakiejś negatywnej reakcji a raczej oburzenie, że ktoś ma czelność przypisywać im jakakolwiek dozę antysemityzmu.
To mój drugi bodajże tekst o tym zagadnieniu na tym portalu. Temat cały czas jest aktualny, bo dzielni obrońcy osób takich jak Braun, Michalkiewicz, czy inni żydożercy stosują jakże wygodną metodę "wyparcia" i śmiało oznajmiają, że zarówno ich idole jak i oni sami nic z antysemityzmem nie mają wspólnego. Czyli to oni całkiem arbitralnie oceniają, czy dane słowa, czyny, symbole są antysemickie, czy też nie.
To całkiem ciekawe zagadnienie. Kiedy czyjaś mowa jest już "anty", a kiedy jeszcze nie? Czy drobne docinki, żarciki, Emeryckie "szalom!", głupawe odniesienia to jedynie folklor? Może wydawana w III Rzeszy gazetka "Der Stürmer" to także kilka głupawych historyjek, bajek o glistach i robakach roznoszonych przez żydów? Czy jest antysemitą ktoś, kto maluje na murach szubienice z gwiazdą Dawida, czy to niedorosły gówniarz, który nie wie, co robi? Czy redaktorzy i pomysłodawcy Ustaw Norymberskich byli jedynie wykonawcami rozkazów Hitlera? A podpalacze synagog w latach 30 - tych to wyłącznie tępi SA-mani bez grama własnej inwencji? I wreszcie, czy esesman wsypujący do "łaźni" pełnej żydów zawartość puszki z Cyklonem B to już antysemita, czy jeszcze idzie go wybronić w jakiś koszmarnie tępy i tendencyjny sposób?
Marian Turski, jeden z ostatnich żyjących więźniów oświęcimskich, mówił w tym roku rzeczy dość oczywiste, ale jakoś niedocierające do naszych antysemitów polskiego chowu i proweniencji:
Auschwitz nie wziął się znikąd. Auschwitz człapał małymi kroczkami.
Nie będę cytował całości, ale sprawa zaczynała się od żarcików, od głupich gestów, kosych spojrzeń, które dzisiaj tak lekko się zbywa uśmiechem politowania. "Antysemityzm?" - pytają zdumieni komentatorzy z salonu - zgłupiałeś do reszty?
Niby racja, bo co może szkodzić kilka słów pogardy i wskazywania palcami? Ale potem nagle zaczyna się era, gdzie ławki w parkach są "nie dla żydów", kiedy "żydów nie obsługujemy w naszym sklepie", a potem zamykało się ich po prostu za drutami, albo "pozwalano" na ucieczkę za granicę, konfiskując przy tym 90% majątku.
Najbardziej mnie dziwi postawa bardziej ogarniętych salonowych tuzów, takich jak Aadvark, czy Kemir. Co do działalności tych mniej bystrych nie miałem jakichś większych złudzeń. Nie wiem doprawdy, co gorsze? Ci, którzy są antysemitami, bo są zbyt tępi, by sobie z tego zdawać sprawę, albo w ogóle nie dostrzegają żadnego dylematu, czy ci, którzy całkowicie świadomie i z pełnym rozeznaniem zniżają się do poziomu tych pierwszych? To stare zagadnienie z dziedziny prawa karnego o winie nieumyślnej i umyślnej. Odpowiedź pozostawiam Czytelnikom.
No i muszę być sprawiedliwy i wskazać pewien wyjątek. Niejaki Chris 61 jako jedyny miał poważne wątpliwości, czy komentarze jego politycznych kolegów (bo z tego klucza stanowią jedną całość) są właściwe i całkiem poprawne. Jednak jego wołanie na puszczy nie spotkało się nawet z jednym komentarzem odpowiedzi, bo co można odpowiedzieć na krytykę "z wewnątrz"?
Reasumując - muszę z żalem napisać po raz enty: Dziś prawdziwych i odważnych antysemitów już nie ma. Wszyscy się odżegnują, udają kogoś innego i tchórzliwie wymyślają błazeńskie tezy, że to lewactwo wymyśliło, wprowadziło do obiegu i instrumentalnie wykorzystuje pojęcie "antysemityzmu". Przed wojną przynajmniej dumnie krzyczeli "Żydzi na Madagaskar!", albo organizowali getta ławkowe na uniwerkach.
A teraz ? .............
Inne tematy w dziale Społeczeństwo
