Jeśli pewnej części społeczeństwa, chce się kalecząc przy tym ojczystą mowę nazywać kobietę sprawującą Urząd Marszałka „marszałkinią”- proszę bardzo, to świadczy jedynie o ich kulturze języka.
Chcą nazywać ministra „ministrą”- niech nazywają.
Maturzystów „profesorami”- nazywajcie.
Bęgowskiego Grodzką- niech wam będzie.
Tolerancję akceptacją- bardzo proszę.
Możecie nawet słonia obwołać Myszką Miki ale czyńcie to na własny rachunek i nie przymuszajcie reszty społeczeństwa do kompromitowania się na swój wzór i podobieństwo.
Tak jak nie daliśmy sobie narzucić przez was białych skarpetek i brudnych paznokci, tak nadal będziemy używać swojego języka w zgodzie z jego właściwym znaczeniem.Wasz plemienny dialekt pozostanie wasz i będzie, a właściwie już jest kulturowym tatuażem, wypaloną własnoręcznie cechą na waszych czołach.
Dla mnie- znakiem ostrzegawczym.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo