korek789 korek789
565
BLOG

Niespodziewana śmierć znanego irlandzkiego "antysemity"

korek789 korek789 Kultura Obserwuj notkę 8

Bohater dzisiejszej notki w młodości napisał, że: „trzema wielkimi źródłami zła w tym stuleciu byli pirat, wolnomularz i Żyd”. Takie poglądy głosił w 1899 r. skromny dziennikarz z Dublina, Arthur Griffith. Dwadzieścia lat później miał stać się jednym z irlandzkich przywódców w czasie tworzenia nowego państwa.

W 1922 roku Griffith objął najwyższe stanowisko w Irlandii, został przewodniczącym parlamentu, będącym de facto głową państwa i nieoficjalnie nazywanym prezydentem Irlandii. Ale tego co mówił i pisał w młodości Żydzi nigdy mu nie wybaczyli, o czym świadczy artykuł Simona Montefiore w piśmie „Spectator” z 1997 r. Etykietka antysemity przylgnęła do niego na stałe. Żydzi szczególnie pamiętali Griffithowi to, że poparł bojkot Żydów w irlandzkim mieście Limerick w 1904 r. Wówczas to mieszkająca tam od lat 80-tych XIX w. społeczność żydowska, wywodząca się z Okmian na północy Litwy poprzez bojkot została zmuszona do wyniesienia się z miasta. Bojkotowi towarzyszyły napady rabunkowe, dokonywane przez biedotę irlandzką, zadłużoną u żydowskich lichwiarzy.

Arthur Griffith przy okazji zajść w Limerick martwił się, że miejsce rodowitych Irlandczyków emigrujących do innych krajów zajmują Żydzi, którzy nie integrują się i nigdy nie staną się tacy jak Irlandczycy. Coś jednak sprawiło, że Griffith już w 1912 roku opisywał Żydów zupełnie inaczej. Nie krytykował ich, popierał utworzenie żydowskiego państwa w Palestynie, ze współczuciem odnosił się do ofiar pogromów w Rosji. Zupełnie poważnie zastanawiał się, czy celtyccy Irlandczycy nie wywodzą się od Żydów. Kilka lat później krytykował tych, którym nie podobał się wybór na stanowisko podsekretarza do spraw Irlandii angielskiego Żyda Matthew Nathana.

Griffith nie zrobił fortuny na swojej działalności wydawniczej, ale jeden artykuł przez niego napisany stał się w Irlandii głośny. Chodzi o „Zmartwychwstanie Węgier” z 1904 r. w którym Griffith postulował, aby Irlandczycy uzyskali w ramach Wielkiej Brytanii takie prawa jak te, które od 1867 r. posiadali Węgrzy w monarchii Habsburgów. Było to więcej niż umiarkowana autonomia, o którą walczyli parlamentarzyści irlandzcy w londyńskiej Izbie Gmin, kierowani przez Johna Redmonda (bohatera mojej notki z marca). Dlatego do założonej przez Griffitha w 1905 roku partii „Sinn Féin”, co po irlandzku oznaczało „My sami” dołączyli nie tylko zwolennicy jego polityki, ale także radykałowie, dążący do walki zbrojnej z Anglikami. Ci ostatni nie mieli wówczas żadnej własnej legalnej organizacji. Sam Griffith był przeciwny walce zbrojnej z Brytyjczykami. Paradoksalnie, kiedy w 1916 roku wybuchło w Irlandii Powstanie Wielkanocne, zostało ono potocznie nazwane „Rebelią Sinn Fein”, mimo, że Griffith nie wziął udziału ani w przygotowaniach, ani w walkach. Odtąd już partia kojarzyła się ze zwolennikami walki zbrojnej i jej lider chcąc nie chcąc musiał firmować politykę całkowitej separacji od Wielkiej Brytanii, a nie stworzenia dualistycznej monarchii angielsko-irlandzkiej na wzór austrowęgierskiej. W 1918 roku Sinn Féin odniosła wielki sukces wyborczy i w rezultacie Griffith odgrywał ważną rolę w polityce irlandzkiej w następnych kilku latach.

Zawarty w 1921 roku traktat z Wielką Brytanią, dający 26 hrabstwom Irlandii autonomię, podzielił irlandzkich polityków. Arthur Griffith wraz z Michaelem Collinsem bronili zawartej przez nich ugody z Brytyjczykami. Griffith jako jeden z niewielu polityków irlandzkich zwracał baczną uwagę na sprawy gospodarcze. Już w młodości pisał o wielkich stratach jakie poniosła Irlandia w ramach Imperium Brytyjskiego ze względu na nadmierne opodatkowanie. Ważne było dla niego uzyskanie jak największej niezależności ekonomicznej, zaś mniejszą wagę przywiązywał do kwestii prestiżowych, takich jak składanie przysięgi królowi Wielkiej Brytanii, co przewidywał traktat. Zdawał sobie sprawę z gospodarczego uzależnienia Irlandii od Wielkiej Brytanii i liczył na stopniowe uzyskiwanie coraz większej samodzielności. Propagował kupowanie irlandzkich produktów, tworzenie lokalnych struktur gospodarczych. Był człowiekiem niebezpiecznym dla brytyjskich interesów w Irlandii. Brytyjczycy chcieli bowiem powstania marionetkowego państwa, któremu byli gotowi nawet pozwolić na używanie antybrytyjskiej retoryki, ale ekonomicznie ściśle związanego z Londynem.

Arthur Griffith nie miał okazji zbyt długo kierować państwem razem z Michaelem Collinsem, który pełnił funkcję szefa rządu i ministra finansów. 12 sierpnia 1922 r. Griffith nagle zmarł. O ile w przypadku śmierci bohatera mojej marcowej notki, Johna Redmonda, przyjęto wersję „załamał się psychicznie i umarł”, o tyle w przypadku Griffitha w biogramach możemy wszędzie przeczytać wersję „przepracował się i umarł”.

Biogram Griffitha w Wikipedii zawiera pewną sprzeczność. Z jednej strony mamy tam informację, że z uwagi na napięte stosunki z Michaelem Collinsem Griffith był figurantem na stanowisku przewodniczącego parlamentu. A następnie pisze się, że tenże figurant bardzo ciężko pracował przy tworzeniu nowych irlandzkich władz i uczestniczył w 41 z 42 posiedzeń rządu. To miałoby jakoby mocno zrujnować jego zdrowie i doprowadzić do śmierci.

Znający dobrze Griffitha Patrick Sarsfield O’Hegarty, jego współpracownik w czasach pracy dziennikarskiej, w swojej książce „Zwycięstwo Sinn Féin” pisał, że Griffith aż do ostatnich miesięcy swojego życia nie chorował. Jego znajomi, dziennikarze, twierdzili, że Griffith przeżyje sto lat i napisze epitafia dla wszystkich przyjaciół. Urodzony ze zdeformowaną lewą stopą, Griffith chciał przez uprawianie sportu zwalczyć swoje kalectwo. Wielką wagę przywiązywał do kondycji fizycznej. Lubił spacery i piesze wyprawy. Regularnie pływał w lodowatej wodzie Zatoki Dublińskiej, o czym można przeczytać w artykule „New York Timesa” napisanym po śmierci Griffitha.

W 1922 roku Griffith zaczął skarżyć się na bóle głowy, gardła, depresję i bezsenność. W pierwszym tygodniu sierpnia trafił do szpitala ze zdiagnozowaną anginą. Co nastąpiło później, nie jest już oczywiste. Prasa podawała, że w związku z anginą Griffith przeszedł w szpitalu operację, o czym nie wspominają już współczesne notki biograficzne. Wikipedia podaje, że już w szpitalu lekarze podejrzewali u Griffitha krwotok podpajęczynówkowy, rodzaj udaru mózgu, ale Griffith koniecznie chciał wrócić do pracy.

Z kolei John Turi w swojej biografii Eamona De Valery pisze, że lekarze uznali Griffitha za całkowicie zdrowego i zezwolili mu na powrót do pracy. Pewne jest, że Griffith zmarł w swoim domu, ale i tu pojawiają się różne relacje. Według prasy żegnał się ze służbą domową przed wyjściem do biura. Po schyleniu się, aby zawiązać but, padł nieprzytomny. W książce Turiego znajduje się natomiast informacja, że Griffitha odwiedziły dwie młode kobiety, prawdopodobnie „nieces” (bratanice lub siostrzenice) i przyniosły mu w prezencie pudełko czekoladek. Griffith wyszedł na klatkę schodową, aby pożegnać gości i upadł, kiedy zamierzał pomachać krewnym na pożegnanie. Przybyły na miejsce Doktor Oliver St. John Gogarty, stwierdził zgon w wyniku krwotoku podpajęczynówkowego, jednak nie została przeprowadzona sekcja zwłok, co może budzić wątpliwości co do prawidłowości podanej przez Gogarty'ego przyczyny śmierci. Michael Collins, komentując zgon szefa parlamentu, stwierdził, że bliscy przyjaciele nie spodziewali się śmierci Griffitha i sądzili, że jego choroba była niegroźna.

Na początku września 1922 r. gazety amerykańskie napisały, że „dwaj godni zaufania ludzie, którzy właśnie powrócili z Dublina” podali informację, że władze Wolnego Państwa Irlandzkiego przeprowadziły ekshumację ciała Griffitha i że znaleziono ślady trucizny. Następnego dnia informacja została przez prasę amerykańską zdementowana.

John Turi nazwał jeden z rozdziałów swojej książki o De Valerze „Zamordowanie Arthura Griffitha”. Nie przytacza jednak dowodów na morderstwo, a jedynie wskazuje, w jaki sposób mogło zostać dokonane. Kiedy wybuchła w Irlandii wojna domowa, wywołana przez radykałów nie zgadzających się na warunki porozumienia z Wielką Brytanią, rząd irlandzki zmienił miejsce obrad, przenosząc się do budynków przy Merrion Street w Dublinie. Członkowie rządu sypiali w budynku pobliskiej uczelni College Of Science, niektórzy z nich nocowali w laboratoriach naukowych. Jak pisze Turi, w budynku uczelni nie było rzeczą szczególnie trudną uzyskanie dostępu do takich trucizn jak cyjanek czy arszenik. Poza tym jedzenie dla członków rządu było dostarczane z pobliskich, ogólnodostępnych restauracji i zatrucie posiłku zamawianego przez Griffitha też było możliwe. Konsultant autora, dr Sunandan Singh z New Jersey, stwierdził, że jest możliwe stopniowe zatruwanie ofiary arszenikiem, które prowadzi do objawów takich jak bóle głowy i osłabienie organizmu. Po zaprzestaniu zatruwania ofiara może nie odczuwać już tych objawów i sprawiać wrażenie zdrowej. Po tym okresie podanie dużej dawki arszeniku może spowodować szybką śmierć. Turi sugeruje więc, że najpierw stopniowo zatruwano Griffitha arszenikiem dodawanym do posiłków, następnie w okresie pobytu w szpitalu zaprzestano tego, z uwagi na to, że polityk był pod opieką personelu medycznego. Następnie po wyjściu ze szpitala Griffith został otruty dużą dawką arszeniku, być może zawartą w czekoladkach przyniesionych mu przez dwie młode kobiety, co do których nie wiadomo, czy były krewnymi Griffitha, czy tylko za krewne się podawały.

 Turi nie sugeruje, kto mógł zabić Griffitha. Przytacza jedynie wypowiedź irlandzkiego przywódcy, który spodziewał się, że może zostać zamordowany. Po wybuchu wojny domowej Griffith powiedział, mając na myśli antyrządowych i antybrytyjskich rebeliantów:

"Oni zabiją Collinsa i mnie. Odpowiedzialny za to wszystko jest De Valera. Gdyby nie on, nie byłoby problemów."

Eamon De Valera był nieformalnym przywódcą antyrządowej rebelii. Sam nie brał udziału w walkach, ale był najbardziej rozpoznawalnym liderem przeciwników traktatu z Wielką Brytanią.

Arthur Griffith przewidział własną śmierć i śmierć Michaela Collinsa. Collins zginął 10 dni po śmierci Griffitha, 22 sierpnia w zasadzce w małej miejscowości Béal na Bláth. Napadu na konwój Collinsa dokonali rebelianci, ale do dziś nie ustalono, czy Collinsa zastrzelił ktoś z nich, czy członek jego własnej eskorty. Tak więc w ciągu 10 dni Irlandczycy stracili dwie najważniejsze osoby w państwie. Ale do dziś nie zastanawiają się, czy ich śmierć miała ze sobą związek. I bodaj nikt poza amerykańskim autorem Johnem Turim nie podaje w wątpliwość naturalnego charakteru śmierci Arthura Griffitha.

W sprawie śmierci Griffitha i Collinsa nie przeprowadzono oficjalnego śledztwa. Wspomniane wyżej zdementowane informacje amerykańskiej prasy świadczą o tym, że być może jakieś poufne śledztwo się odbyło. Jeśli poszlaki wskazywały na udział Brytyjczyków w tych zabójstwach,, to decyzja rządu irlandzkiego mogła być następująca: „Ludziom nic nie mówimy. Przecież nie wypowiemy wojny Wielkiej Brytanii…” Zresztą trudno byłoby spodziewać się rzetelnego śledztwa po ludziach, którzy wkrótce mieli w tajemnicy przed społeczeństwem zawrzeć niekorzystną umowę finansową z Wielką Brytanią.

Daty śmierci Griffitha i Collinsa z pewnością mogłyby zainteresować numerologów. W datach 12.08.22 i 22.08.22 wszystkie składniki są parzyste, zaś datę śmierci Collinsa odczytuje się tak samo jeśli jest pisana wspak. Co ciekawe dwa wydarzenia z historii Polski podobne do zgonów Griffitha i Collinsa także miały miejsce w dniach „całkowicie parzystych”. Myślę tu o 10.04.10 (to także data, która nie zmienia się, jeśli jest odczytana wspak) i o zabójstwie Gabriela Narutowicza w dniu 16.12.1922 r. Nie twierdzę, że ten dziwny przypadek dotyczący dat wydarzeń, kiedy to Polska i Irlandia traciły swoich przywódców jest spowodowany tym, że wszystkie te zgony są dziełem jakiejś tajnej organizacji rządzącej światem, która dokonuje zabójstw właśnie w dni parzyste. Niemniej jednak zamachy terrorystyczne niekiedy mają jakąś symbolikę związaną z datą, zamierzoną przez zamachowców.

Chciałbym też zwrócić uwagę na inne podobieństwo związane z zamachami na Collinsa i Narutowicza. Oficjalnie w obu przypadkach przyjęto, że było to dzieło miejscowych radykałów. Anonimowej garstki rebeliantów w przypadku Collinsa i mało znanego malarza-szaleńca spod znaku endecji w przypadku zabójstwa Narutowicza. Potem zaczęto sugerować spiski z udziałem polityków - że zlecenie na zabicie Collinsa wyszło od Eamona De Valery, a zabójstwo Narutowicza miało być początkiem zamachu stanu. Z tym, że zdania, kto miał tego zamachu dokonać, są już podzielone. Jędrzej Giertych pisał, że miał to być krwawy zamach dokonany przez zwolenników Piłsudskiego, zaś tygodnik "Wprost" pisał o zamachu "faszystowskim", któremu mógł przewodzić gen. Józef Haller:

https://www.wprost.pl/84119/Zlecenie-na-prezydenta

W końcu pojawiły się poglądy o zewnętrznej inspiracji zamachu na Collinsa, i zlecenie na zabójstwo niektórzy autorzy przypisują Brytyjczykom. W przypadku śmierci Narutowicza nie czytałem jeszcze żadnego artykułu wskazującego na możliwą zagraniczną inspirację tego zamachu. A myślę, że można by się nad tym zastanowić, zważywszy, że mocarstwa bardzo mocno wpływały na sytuację w rzekomo niepodległej II Rzeczypospolitej.   

Wracając do Arthura Griffitha, po jego śmierci nie honorowano go w sposób należny człowiekowi, który całe swoje życie poświęcił pracy dla Irlandii. Przyjęto zasadę "ciszej nad tą trumną". Łatka antysemity, którą mu przyklejono, mogła wskazywać, że jest to człowiek, którego działalnością nie warto się zajmować. Dopiero w ostatnim czasie emerytowany profesor z Dublina, Colum Kenny, podjął się próby oddania sprawiedliwości Griffithowi, który nie był żadnym "proto-nazistą" ani żydożercą.

https://www.historyireland.com/volume-24/arthur-griffith-zionist-anti-semite/


korek789
O mnie korek789

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura