a.zarzeczańska a.zarzeczańska
674
BLOG

Księżniczka Pralina i kroplówka

a.zarzeczańska a.zarzeczańska Rozmaitości Obserwuj notkę 3

 Zastanawialiście się kiedyś, w jakiś sposób wyjaśnić kilkuletniemu dziecku, po co podaje się kroplówki czy zakłada wenflony i dlaczego jest to czasem konieczne? Ot, można choćby tak. Czytając mu bajkę, jak np. tę moją. Mam nadzieję, że się spodoba:)

 


 

     W pewnej przeuroczej wiosce – Czekoladowie Pysznym - w krainie smakołyków i słodkości, żyła sobie mała księżniczka Pralina, razem ze swoją mamą – królową Czekoladyną – oraz tatą – królem Lizakusem. Mieszkali w przepięknym, ogromnym zamku zbudowanym z przedziwnych żyjątek - cukierusów, ciastuch, pierniczaków i wielu, wielu innych. Cała rodzina wiodła szczęśliwe życie, Pralina, mając 5 lat, rozpoczęła właśnie naukę w przedszkolu, jej mama opiekowała się domowymi smakołykami, tata natomiast rządził krainą, tak, aby nigdy nie zabrakło dla nikogo pożywienia. Życie w wiosce obracało się wokół słodkich żyjątek, które, z jednej strony budowały domy dla wszystkich mieszkańców Czekoladowa Pysznego, z drugiej zaś wytwarzały całą masę jedzenia, którym żywili się mieszkańcy, także nasza bohaterka – mała Pralina.

 

Księżniczka szczególnie uwielbiała specjalne przysmaki od piankusków, były mięciutkie, rozpływały się w ustach, miały przeróżne barwy, choć najwięcej było tych różowych, wszak piankuski wiedziały, że to ulubiony kolor Praliny.

-Mamusiu, pianki są takie pyszne!- wołała z radością.

-Kochanie, pamiętaj jednak, że możesz zjeść tylko 3 różowe pianki dziennie, w przeciwnym razie zacznie boleć Cię brzuszek. Jak już będziesz miała 7 lat, wówczas pozwolę Ci jeść 5 pianek, teraz jednak nie możesz tego zrobić, bo Twój brzuszek jest na to zbyt mały – przestrzegała królowa.

Pralina często myślała o tym, co tak naprawdę stanie się, kiedy zje więcej pianek, ale bała się mamy, więc nigdy tego nie próbowała. Czasem słyszała od swoich koleżanek w przedszkolu, że te zjadały więcej przysmaków, kiedy ich mamusie tego nie widziały, nie wspominały jednak o bólu brzuszka, którym zmartwiła ją mama.

 

 

    Któregoś dnia do królewskiej rodziny przyjechał 150-letni stryj Wisienka, władca owocowej krainy. Stryj, podobnie jak król Lizakus, zarządzał swoją krainą pilnując, aby żaden z mieszkańców nie był głodny, jednak karmił ich owocami, a nie słodyczami. Niestety w ostatnich tygodniach drzewusy zaczęły wydawać coraz mniej owoców i w stryjowej krainie zaczęło brakować jedzenia, przyjechał więc po pomoc do Czekoladowa. Do zamku pilnie wezwano wszystkich urzędników pilnujących porządku w słodkich składach mieszkańców wioski.

-Myszko moja, musisz dziś sama pobawić się w swoim pokoju, mamusia z tatusiem mają ważną rozmowę ze stryjem, dobrze? - królowa zwróciła się do małej Praliny.

-Ale ja nie chcę sama...- odpowiedziała naburmuszona. Mama jednak nalegała.

- Myszko, naprawdę, tylko dzisiaj, to ważne.

-No dobrze... - mała zaszlochała i obrażona pobiegła do swojego pokoju, królowa natomiast wróciła do największej komnaty w zamku - Sali Lizakowej - gdzie obradowano na temat krytycznej sytuacji w krainie stryja.

 

 

    Tymczasem zezłoszczona Pralina zaczęła, na przekór rodzicom, objadać się swoimi ulubionymi piankami. Zrywała jedną za drugą i zjadała je ze smakiem, ani przez chwilę nie myśląc o przestrogach matki. „Przecież brzuszek wcale nie boli” - pomyślała po zjedzeniu piątej pianki. Wzięła więc kolejną, i jeszcze jedną. W pewnym momencie jej brzuch zrobił się większy, Pralina zbladła, zaczęło jej się kręcić w głowie, poczuła kłujący ból. Z trudem doszła do Sali Lizakowej i zawołała Mamę, która, kiedy zobaczyła sinozieloną buzię Praliny, czym prędzej wybiegła z Sali. Przytuliła delikatnie córkę i zapytała:

-Co się stało, kochanie?

-Mamusiu...ja...ja zjadłam za dużo pianek...Brzuszek, o tu, właśnie tu, tu mnie boli.

Nagle poczuła, jakby wszystkie pianki, które przed chwilą zjadła, zaczęły podskakiwać. Złapała mamę za rękę i pociągnęła ją do toalety, gdzie wszystkie zjedzone pianki wyskoczyły z jej brzucha. Brzuszek znów zrobił się mały, lecz Pralina nadal była osłabiona. Mama zaniosła ją do łóżeczka, sama zaś pobiegła do Sali Lizakowej, gdzie, wśród goszczonych urzędników, był lekarz opiekujący się zwykle takimi dziećmi jak Pralina. Wezwała go do jej pokoju, tuż za nim pobiegł król Lizakus.

-Państwa córka będzie potrzebowała kroplówki, jej organizm stracił za dużo wody – lekarz ocenił po kilkuminutowym badaniu.

-Już wzywam tutaj jedną z czekoladowskich pielęgniarek - dodał.

Król Lizakus natychmiast się obruszył i wykrzyknął:

-Kroplówkę?!

-Spokojnie, nasza najlepsza pielęgniarka, pani Beza, wszystko wyjaśni Pralince. Zapewniam, wszystko będzie dobrze.

 

       Osłabiona Pralinka leżała przytulona do misia Marcepanka starając się podsłuchać, o czym rozmawiają jej rodzice z lekarzem. Było jej smutno, bolała ją główka, wszystko wokół niej się kręciło, szybko oddychała, jej serduszko też biło jakoś mocniej. Bała się też tego, co powie mama, wiedziała, że to wszystko przez zjedzone pianki, których przecież nie mogła jeść. Leżała tak i myślała o tym strachu, kiedy nagle ujrzała w drzwiach obcą jej kobietę.

-Dzień dobry, maleńka, nazywam się Beza. Jjestem pielęgniarką – przywitała się po wejściu do pokoju.

Miała na sobie piękną białą sukienkę, choć nie była to zwykła sukienka, nie taka, w jakiej Pralina widywała latem swoją mamę. Włosy zaczesała w pięknego warkocza, jej duże niebieskie oczy spoglądały ciepło na dziewczynkę. W ręce trzymała wielką czarną walizę. Pralina polubiła tę panią, choć jeszcze jej nie poznała.

-Pralinko, opowiedz mi, proszę, co się stało.

Księżniczka ze wstydem przedstawiła pielęgniarce całą historię z piankami.

-Ja naprawdę nie chciałam, żeby to się tak skończyło...

-Już dobrze, wiem, że był u Ciebie pan doktor, prawda?

-Yhy.

-Pan doktor poprosił mnie, żebym podała Ci nasz magiczny solankowy płyn. Wiem, że nigdy takiego nie dostałaś, więc wytłumaczę Ci, co to takiego, dobrze?

-Ojej, ale jak to! - Pralina zaczęła się niepokoić, przypomniała sobie, jak kiedyś jedna z przedszkolnych koleżanek opowiadała o solankowym płynie.

Pani Beza otworzyła swoją walizę i zaczęła wyciągać z niej różne przedmioty – butelkę z jakimś płynem, gumowy wężyk zapakowany w folię, gumowe rękawiczki i różne inne maleństwa.

-Spójrz, tu jest butelka z magicznym solankowym płynem, a to specjalny wężyk, którym wprowadza się płyn. Widzisz, pianki, które zjadłaś, miały za mało miejsca w Twoim brzuszku, więc musiały z niego uciec. W brzuszku każdego z nas jest basenik ze specjalną wodą, w której pływa wszystko to, co zjemy. Tak samo było z piankami, dopóki miały tam dużo miejsca. Kiedy miejsca robiło się coraz mniej, pianki zaczynały wypijać wodę z brzuszka, żeby zrobić sobie choć odrobinę przestrzeni. Niestety miejsca było tak mało, że wszystkie pianki wyskoczyły. Przy okazji zabrały z Twojego brzuszka całą wodę z tego baseniku. Basenik jest niezbędny do jedzenia, jeśli będzie pusty, to nie będziesz mogła zjeść kolejnych pianek i innych smakołyków – długo, acz spokojnie pani Beza tłumaczyła Pralinie, po co potrzebny jest płyn.

-Więc mogę ten płyn wypić, tak? I wtedy wszystko będzie tak jak wcześniej, prawda?

-Niestety wypicie magicznego płynu zajmuje za dużo czasu i basenik nie byłby wypełniony przez kilka godzin. Potrzebujesz tej wody szybciej, dlatego jest inna droga – specjalnie dla solanek, które znajdują się w magicznym płynie. To one przeniosą wodę do Twojego brzuszka, tylko trzeba im to ułatwić. O, widzisz, przez tę rurkę – dokończyła pokazując specjalną gumową rurkę podłączoną do butelki z płynem.

-Ale gdzie tę rurkę się daje? Którędy wbiegną solanki?- zapytała Pralina nieco zaniepokojonym głosem.

-Pokaż rączkę. Spójrz, tu masz takie niebieskie kreseczki, widzisz? To są żyły. To najkrótsza droga dla solanek, przez żyły mogą bardzo szybko zapełnić basenik, mogą w nich pływać, tak jak Ty pływasz w zjeżdżalni na basenie. Trzeba tylko podłączyć do jednej z żył specjalny port, przez który solanki przebiegną. Spójrz, to właśnie to, nazywa się wenflon.

Dziewczynka wzięła do ręki zapakowany wenflon i z zaciekawieniem zaczęła mu się przyglądać.

W tym samym czasie do pokoju wszedł doktor, ciągnąc ze sobą dziwny metalowy stojak z haczykiem.

-Ale...ale to boli, prawda? A co to!? - zareagowała Pralina.

-To specjalny stojak na butelkę. Czy boli? Przy zakładaniu tego portu możesz poczuć ukłucie, ale to trwa chwilkę, to tak, jakby Cię ktoś uszczypnął. Szybko jednak poczujesz się zdecydowanie lepiej, kiedy solanki zaczną wypełniać Twój brzuszek. Jeszcze dziś będziesz mogła się bawić swoimi ulubionymi lalkami.

-Dobrze, zróbmy to szybko, chcę się już bawić!

Pralina, choć wciąż bała się ukłucia, o którym mówiła Pani Beza, wiedziała, że to konieczne, aby mogła szybko odzyskać siły do dalszych zabaw. Niezwykle polubiła Panią Bezę, zaufała jej. Cały czas obserwowała, jak ta przygotowywała się do podpięcia kroplówki - zawiesiła butelkę na stojaku i wpuściła odrobinę płynu do gumowego wężyka, wyjęła rękawiczki, długi pasek z gumy, jakiś płyn do spryskiwania i kawałki waty. No i wenflon.

-Pralinko, musisz mi pokazać jedną z rączek, założymy szybciutko wenflon i solanki będą mogły spłynąć do Twojego brzuszka z wodą, dobrze?

-Boję się...

-To będzie tylko jedno ukłucie i za niedługo poczujesz się tak, jak przed zjedzeniem pianek. Drugą rączką możesz przytulić się do misia Marcepanka.

-Dobrze – odpowiedziała i wyprostowała lewą rączkę.

Pielęgniarka rozpakowała wenflon, spryskała część ręki nieprzyjemnie pachnącym płynem, który szybko starła watą, później lekko zacisnęła gumowy pasek nad łokciem dziewczynki i zbliżyła wenflon do zgięcia rączki.

-Uwaga, Pralinko, teraz poczujesz ukłucie...

-Auć!

I Pani Beza szybkim ruchem wsunęła wenflon do żyły jednoczesnie ją zaciskając.

-Widzisz, już po wszystkim! Teraz tylko podłączymy magiczny solankowy płyn i za dwie godzinki będziesz mogła pobawić się lalkami. - mówiła jednocześnie nastawiając szybkość spadajacych kropelek solanek.

-Jeszcze tylko zakleimy wszystko plastrem, żeby wenflon się ładnie trzymał.

-Ojej, to naprawdę nic nie boli!

Pralina siedziała teraz i spoglądała na rurkę, przez która wpływał solankowy płyn do jej ciała. Myślała tylko o tym, jak opowie to następnego dnia swoim koleżankom.

-Posiedzę obok Ciebie, aż cały płyn będzie w Twoim brzuszku. Jeśli zacznie Cię coś boleć w rączce, jeśli poczujesz, że płyn solankowy po niej spływa, szybko mi to powiedz, dobrze?

Księżniczka kiwnęła głową i przytuliła do siebie misia Marcepanka.

 

       Po kilkunastu minutach zaczęło jej się nudzić, za oknem robiło się ciemno, jej powieki były coraz cięższe. W pokoju była cisza, tylko co kilka minut wchodzili lekarz i rodzice zerkając, jak się czuje dziewczynka. W pewnym momencie Pralina zasnęła, a zbudziła ją dopiero Pani Beza, kiedy odklejała plaster i wyjmowała wenflon.

-O, i po wszystkim!

-Już mogę się bawić? Mogę pobiec do salonu?

-Kochana, jeszcze troszkę. Musisz jeszcze poleżeć i odpocząć.

Do pokoju weszła mama i mocno przytuliła córeczkę.

-Jak się czujesz, maleństwo? - zapytała troskliwie głaszcząc jasne włosy Praliny.

-Mamusiu, Pani Beza mi pomogła, już jest mi dobrze, mogę się bawić! - krzyknęła mała z radością wskazując na pielęgniarkę.

-Kochanie, obiecaj mi, proszę, że już nigdy nie zjesz tyle pianek, proszę? Bardzo się o Ciebie martwiłam...

-Mamusiu, przepraszam. Już wiem, że tak nie wolno. Obiecuję, że nie będę się już tak objadać – odpowiedziała mocno tuląc się do ramienia mamy.

 

      W tym samym czasie król Lizakus wraz z urzędnikami podpisał dokument potwierdzający przekazanie stryjowi Wisience dwóch ciężarówek ciastuch i pierniczaków. Córka króla i królowej szybko wróciła do zdrowia, już następnego dnia w przedszkolu opowiedziała o swoim doświadczeniu z kroplówką i przestrzegła dzieci przed objadaniem się. Stryj Wisienka pojechał do owocowej krainy i przekazał ludności otrzymane jedzenie z Czekoladowa. Wszyscy byli tak słodko szczęśliwi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości