Ab Extra Ab Extra
1278
BLOG

The Prodigy nie kocha chorych dzieci, czyli zawodowcy w bardaku

Ab Extra Ab Extra Kultura Obserwuj notkę 35

 

Kilka osób niemal na popiół spłonęło z oburzenia na managerów zespołu The Prodigy, gdy ci ogłosili, że „...Przystanek Woodstock był najniebezpieczniejszym festiwalem, przy jakim pracowaliśmy w ciągu 25 lat". Bywalcy festiwalowi natychmiast Gazetę Wyborczą, która wiadomość opublikowała, zrównali z TV Trwam, co w ich odczuciu jest równoznaczne z wyrokiem publicznego wytarzania w smole i pierzu, tudzież wywiezieniem z Wielkiego Ośrodka na furmance z gnojem.
 
Tymczasem gdy zadać sobie trud przeczytania oświadczeń pana Owsiaka i managerów zespołu The Prodigy, cała sytuacja jawi się, jako typowe zderzenie cywilizacji. Brutalna konfrontacja profesjonalizmu z azjatyckim bardakiem. I na nic się zdadzą zaklęcia, że „przecież wszyscy się dobrze bawili i nic nikomu się nie stało”. W tym myśleniu tkwi istota problemu.
 
Zobaczmy, jak to wygląda z punktu widzenia managera Prodigy. Facet ma rok temu pewnie podpisany kontrakt na koncert. W kontrakcie jak byk zapisane są barierki. Przyzwyczajony jest do pewnych standardów. Jak jest napisane w kontrakcie, że są barierki, sałatka z krewetek i woda Evien, to jest. Taki cywilizacyjny standard.
 
Agenci managementu przyjeżdżają przed koncertem na festiwal i nie widzą barierek. Mało - facet, który podpisał kontrakt powiada, że barierek nie ma i nie będzie, zamiast tego chędoży coś mętnie i nerwowo o ideach. Dopiero groźba zerwania koncertu sprawia, że Owsiak zgadza się na barierki, ale się okazuje, że ich fizycznie nie ma. Po prostu nie ma. Musi je sprowadzić dopiero z Gdańska. Kawałek drogi, nie? Gdyby barierki utknęły po drodze w korku, albo w rozkraczonej na poboczu ciężarówce, na miejscu było by 700 000 wkur...ch ludzi. Wkur...ch na zespół, który olewa publiczność i nie kocha chorych dzieci.
 
To jest odpowiedzialne? Nie bardzo. Profesjonalne? Amatorka.
 
Barierki przyjeżdżają w ostatniej chwili. Manager zespołu widział coś takiego po raz pierwszy w życiu, więc powiedział, to co myślał, o tym, co widział. Że ma do czynienia z głupimi i nieodpowiedzialnymi ludźmi, których lepiej unikać. A co miał powiedzieć?
 
Na przekonywanie o "idei festiwalu" był czas przed podpisaniem kontraktu. Tymczasem agenci zespołu musieli wymuszać realizację jego zapisu na dwie godziny przed koncertem awanturą. Co siłą rzeczy wywołało nerwową atmosferę po obu stronach. Dlaczego?
 
Ano dlatego, że Owsiak do ostatniej chwili sądził, że management zespołu machnie ręką i jakoś to będzie. Że wystarczy palnąć gadkę o idei i morze się przed nim rozstąpi, jak zwykle. Nie rozstąpiło się.
 
Dlaczego Prodigy twierdzi, że festiwal był niebezpieczny? Bo nie przywykł do azjatyckich warunków. To był pierwszy w historii Woodstocku koncert zespołu, który miał wcześniej kontakt z dużą sceną, dużą publicznością i dużym festiwalem. Pierwszy, któremu to nie Owsiak robił łaskę, że pozwolił im wystąpić na swojej imprezie. Bądźmy szczerzy, dotychczas u Owsiaka grały zespoły znane głównie w Pierdziołkach Górnych i okolicach. Stąd szok kulturowy.
 
A gadanie, że "przecież nic się nie stało", jest właśnie typowym dla bardaku argumentem. Bo tak się dziwnie złożyło, że rozmawiamy w kraju, w którym co chwilę coś się zawala, spada, płonie albo jest zatapiane, „bo, panie, zawsze tak robilim, i nic nie było.”
Właśnie taka jest różnica jest między profesjonalizmem a burdelem, że w zawodowstwie nie mają znaczenia niczyje osobiste odczucia, tylko zasady. Zasady były zawarte w kontrakcie. Koniec, kropka. Jest kontrakt, jest realizacja kontraktu.
 
Dlaczego organizator festiwalu tego nie rozumie?
 
Może Owsiak zwyczajnie przywykł już do statusu złotego cielca w Polsce i tej praktyki, że dla „pana Jureczka” zawsze trochę nagnie się procedury, przymknie oko, machnie ręką, bo dla WOŚP wszystko. Bo jak nie, to "pan Jureczek" poleci do telewizji, że źli ludzie nie chcą dobra chorych dzieci i złoczyńcę zlinczują ochoczo jakże szlachetne i wrażliwe media.
 
Niestety, tym razem magia nie zadziałała. Profesjonaliści chyba nie kochają chorych dzieci. 
 
 
 
Ab Extra
O mnie Ab Extra

"Wiara w autorytety powoduje, że ich błędy stają się obowiązującymi normami" Lew Tołstoj "Wszyscy jesteśmy Gombrowiczami" Stołeczna Gazeta Wyborcza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura