acepl acepl
66
BLOG

"Prawne kłopoty Trumpa"...

acepl acepl Polityka Obserwuj notkę 4
... czyli "Czy wiecie jak to naprawdę wygląda"? Ważne? A pewnie, bo - paradoksalnie - kto będzie kolejnym prezydentem USA jest dla Polski ważniejsze niż kto będzie kolejnym prezydentem RP... Taki "zwrot akcji" w lokalnej polityce.

Donald J. Trump w chwili obecnej ma na koncie 4 zakończone procesy od momentu gdy opuścił 1600 Pennsylvania Avenue, a także 5 wciąż trwających. Dla przypomnienia, od najwcześniejszego do najnowszego:

1. Proces przeciwko Stormy Daniels o zniesławienie - wygrany przez DJT, z pobocznym wynikiem przyznania przez Daniels, że jej rewelacje o "pożyciu pozamałżeńskim" były nieprawdziwe.

2. Proces przeciwko DJT o gwałt, wytoczony przez E.Jean Carrol, w wyniku którego wiemy, że DTJ nie zgwałcił Carrol, ale wykorzystał seksualnie bez zdejmowania bielizny. Carrol nie przedstawiła żadnych wiarygodnych dowodów (te, które przedstawiła okazały się kłamstwem), nie potrafiła podać nawet przybliżonej daty oraz jej opis sytuacji do złudzenia przypominał jedną z jej fantazji seksualnych, opublikowanych kilka lat temu, ale i tak ława przysięgłych uwierzyła jej  zasądziłą kilkanaście milionów odszkodowania tytułem nawiązki. W prawie cywilnym stanów USA (które jest indywidualne dla każdego stanu), jak i w polskim, rozróznia się trzy rodzaje kompensaty: odszkodowanie (za poniesione straty), zadoścuczynienie (za przyszłe straty które będą poniesione przez stronę poszkodowaną oraz nawiązkę, która jest, w zasadzie, karą finansową, która ma skłonić stronę pozwaną do refleksji nad popełnionym czynem. Przysięgli nie zasądzili odszkodowania, a tylko zadoścuczynienie i nawiązkę, co oznacza, że tak naprawdę żaden z nich nie uznał, że Carroll nie poniosła żadnych strat w wyniku "spotkania" z Trumpem w najbardziej luksusowym domu towarowym Nowego Jorku, którego całe piętro nagle, w godzinach otwarcia, kompletnie się wyludniło, w dodatku w sklepie gdzie klienci VIP mają już przy wejściu przydzielaną osobistą asystę, która VIP-a nie opuszcza aż do wyjścia...

3. Proces przeciwko DJT o zniesławienie, wytoczony przez E. Jean Carrol, na podstawie wypowiedzi Teflonowego Dona, opisujących jej stan zdrowia psychicznego oraz zaprzeczenie że ją zgwałcił. Sędzia uznał, że w pierwszym procesie został uznany winnym gwałtu (bo teraz gwałtem jest wszystko) i wydał wyrok w trybie doraźnym, bez procesu, zasądzając 83 miliony na rzecz Carrol.

4. Proces przecwiko DJT, wytoczony przez Prokuratora Generalnego Stanu Nowy Jork o malwersacje przy wycenianu majątku oraz przy występowaniu o kredyty deweloperskie. To znaczy że DJT zawyżał wartość nieruchomości, które stanowiły zabezpieczenie kredytów, przez co uzyskiwał dużo korzystniejsze warunki finansowe. Wyrok również zapadł w trybie doraźnym, bez procesu, a całe postępowanie toczyło się w celu ustalenia kwoty kary oraz kwoty bezpodstawnego wzbogacenia do zwrotu przez Trumpa. W trakcie procesu okazało się to, co wie każdy kto kiedykolwiek brał, będzie brał albo kontemplował kredyt hipoteczny: bank sprawdzi wartość nieruchomości samodzielnie, nie polegając na wysokości na wniosku, że Trump wyceniając swój majątek na wstępie wrzucił klauzulę że dokumenty są subiektywne i należy wykazać się należytą staranność we własnym zakresie i zrobić własną wycenę. Sam wyrok został wydany w oparciu o ustalone faktycznie "wielokrotne i uporczywe" deklarowanie przez Trumpa nieprawdy przy podawaniu powierzchni swoich nieruchomości oraz zawyżonej wartości nieruchomości, za przykład podając używaną przez Trumpa powierzchnię jego apartamentu w Trump Tower (gdzie Trump nieco ją zawyżył oraz wliczył całą powierzchnię, w tym tą nie należącą do niego a do wspólnoty Trump Tower) - a który to apartament nigdy nie był na sprzedaż, więc Donald się po prostu przesadnie przechwalał... Drugim przykładem było wycenienie jego posiadłości Mar-A-Lago na 1 bilion dolarów (czyli po polsku, niepoprawnie "miliard"), podczas gdy wycena na potrzeby podatku, wykonaną przez asesora miasta Miami, podawała wartość 18 milionów dolarów. Dosłownie w tym samym czasie na sprzedaż była nieruchomość obok Mar-a-Lago (obok, czyli dzielącą z Trumpową posiadłością ogrodzenie), o powierzchni 5% Trumpowej, za 35 milionów dolarów. Także jakby co, to Trump wycenił Mar-a-Lago za nisko, bo w rzeczywistości powinno być 1,6 biliona (miliarda) baksów. Sąd uznał, że kwota kary wynosi 350 milionów USD, plus 100 milionów odsetek karnych (w wys. 9% rocznie). Co ciekawe, w Nowym Jorku odwołanie się od wyroku nie powoduje zawieszenia obowiązku zapłaty, więc nie dalej jak wczoraj NYAG publicznie zadeklarowała, że będą konfiskować Trumpowi majątek na poczet kar... Wyrok spowodował efekty uboczne w postaci biznesu, a przede wszystkim zajmujących się nieruchomościami, zastanawiającego się nad opuszczeniem stanu Nowy Jork (a niektóre firmy już ogłosiły koniec działalności w NY) oraz problemy w dostawach towarów do NY, jako że zawodowi kierowcy ciężarówek rozpoczęli bojkot. Wyrok na pewno zostanie zaskarżony, i zapewne nawet nie dotrze do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych (SCOTUS), a zostanie skasowany na poziome sądu apelacyjnego Stanu Nowy Jork, bo jest po prostu wyrokiem obłąkanym. Ale to tylko moja opinia, bo stan Nowy Jork jest od dawna znany z obłąkania, toteż szanse na kasację są może pół na pół. Co ciekawe, o to samo nie został oskarżony nikt inny (jak i Gubernator stanu Nowy Jork już zapowiedziała, że nikt inny nie zostanie, bo Donald Trump to przypadek specjalny), mimo że zawyżanie na papierze powierzchni lokali użytkowych jest w New York City na porządku dziennym. 25% oznacza uczciwego pośrednika/właściciela, normą jest 40%, a rekordziści mają na koncie zawyżanie o co najmniej 60%.

Powyższe procesy były lub są z zakresu prawa cywilnego, wymienione niżej są procesami karnymi, z wyjątkiem ostatniego.

5. Sprawa przeciw DJT o malwersacje finansowe i fałszowanie dokumentów firmy, w związku z zapłatą dla Stormy Daniels za "zachowanie poufności", wytoczona przez Prokuratora Okręgu Manhattan. Generalnie chodzi o to, że Stormy Daniels zgłosiła się do DJT z żądaniem zapłaty w zamian za zachowanie milczenia o tym, że Donald i Stormy mieli "zbliżenie cielesne". Donald przekazał całą sprawę, bez wnikania w szczegóły swojemu prawnikowi "do zadań specjalnych" Michaelowi Cohenowi. Ten zapoznał się ze sprawą, wynegocjował kwotę, wziął z banku pożyczkę pod zastaw swojego domu, zapłacił Stormy żądaną sumę, po czym przekazał Trumpowi, że sprawa została załatwiona i że należy się tyle i tyle. Trump się zgodził - w dalszym ciągu bez pytania o szczegóły - i powiedział Cohenowi że ma zafakturować firmę Donalda, The Trump Organization. Cohen wystawił naście faktur miesięcznych. Prokurator okręgu Manhattan zdecydował, że było to nielegalne w świetle prawa wyborczego Stanów Zjednoczonych, co z kolei stanowi złamanie prawa NYC, gdyż Trump popełnił wykroczenia finansowe w celu zatajenia przestępstwa. Problemów z tym oskarżeniem jest kilka: po pierwsze Trump nie złamał prawa wyborczego, bo zatajenie wypłaty dla Daniels miało na celu uniknięcie skandalu w małżeństwie, a prawo mówi jasno że nielegalne jest to tylko w związu wyborami i tylko pod warunkiem, że nie ma ŻADNYCH innych powodów do zatajenia wypłaty. Drugi problem jest taki, że wykroczenie się przedawniło po dwóch latach, a oskarżenie nastąpiło po 5 latach od dnia popełnienia wykroczenia. Trzeci problem jest taki, że według Prokuratora Trump sprzeniewierzył pieniądze... Trumpa. Tak jest, DJT jest oskarżony o wyłudzenie od samego siebie pieniędzy na uciszenie aktorki porno, a wszystko na podstawie zeznań Michaela Cohena, który jest prawdziwym malwersantem  w tej sprawie, ponieważ to, co mówiła Daniels nigdy nie miało miejsca (co sama Stormy przyznała, zmuszona do tego w innej sprawie).

6. Pozew w sądzie federalnym okręgu Florydy Południowej o bezprawne przetrzymywanie tajnych dokumentów, spisek i utrudnianie działania wymiaru sprawiedliwości w czynnościach o odzyskanie tych dokumentów. Sprawa ta jest bardzo... dziwna, bo przede wszystkim pomija wszystkie inne sprawy o podobnym (a nawet identycznym) charakterze zakończone wyrokiem sądowym. Innymi słowy Prokurator Specjalny zignorował istniejące precedensy (czyli wyroki w takich samych sprawach musz być takie same). Precedensem jest sprawa Billa Clintona, który po zakończeniu urzędowania zatrzymał sobie dokumenty z czasów prezydentury, które zawierały tajne informacje, a kiedy o te dokumenty upomniała się organizacja pożytku publicznego zajmująca się publikowaniem nadużyć władzy (Judicial Watch, Inc) Bill Clinton powiedział wszystkim "takiego wała, to moje dokumenty prywatne w rozumieniu Ustawy o Archiwach Prezydenckich (PRA)". I sąd stwierdził, że o tym, co jest dokumentem z archiwum prywatnego albo dkumentem z Archiwum Prezydenckiego, decydować może wyłącznie Prezydent Stanów Zjednoczonych, a jedyna organizacja, która może w ogóle prosić (PROSIĆ, A NIE ŻĄDAĆ) byłego prezydenta o oddanie tych dokumentów jest National Archives and Records Administration (NARA), jak też stwierdził, że jest to zagadnienie z kategorii kodeksu prawa cywilnego, a nie karnego. I jak Bill Clinton nie chce tych dokumentów oddać, to nie ma takiego prawa które mogłoby go do tego zmusić, a już na pewno nie może się w to mieszać FBI.  Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że -  w przeciwieństwie do Trumpa - inne osoby przyłapane na tym samym (Hillary Clinton, Mike Pence, Joe Biden) nie tylko nie poniosły kary, ale nawet nie miały o to żadnego procesu, mimo że nie miały żadnego prawa do posiadania tych dokumentów po opuszczeniu urzędu. Sprawę jeszcze bardziej komplikuje fakt, że - jak wspomniano wcześniej - Joe Biden miał w swoim posiadaniu dokumenty z czasów bycia senatorem, wice-prezydentem oraz bycia zwykłym obywatelem. Prokurator Specjalny Robert Hur po wnikliwym śledztwie uznał, że Joe Biden jest w tak zaawansowanym stanie demencji starczej, że nie pamiętał w rozmowach że jest Prezydentem USA (jak i wiele innych rzeczy), co oznacza że nie jest w pełni władz umysłowych i z tego powodu nie powinien być oskarżony o popełnienie przestępstwa....

7. Pozew w sądzie federalnym w Waszyngtonie, Dystrykt Columbia o sprzeniewierzenie wobec rządu Stanów Zjednoczonych  (czyli samego siebie), spisek w celu utrudniania i utrudnianie działań organów państwowych, spisek w celu pozbawienia praw. Czyli w wielkim skrócie o podważanie wyników wyborów prezydenckich (które są co najmniej podejrzane, o czym później, żeby nie było że wymyślam), spisek i wysiłki w celu podważenia tych wyników, co z kolei skutkować miało odebraniem praw wyborczych tym, którzy głosowali na Bidena - a przynajmniej nie na Trumpa). Sprawa ta na chwilę obecną jest zawieszona, ponieważ Trump odwołał się do Sądu Najwyższego USA i lada dzień ma zostać opublikowana decyzja, w wyniku której ta, jak i część innej sprawy, będą musiały zostać oddalone. Najprawdopodobniej. To tylko moja opinia, ale poparta wydarzeniami z rozprawy przed SCOTUS, w trakcie której wszyscy sędziowie, poprzez zadawanie mniej lub bardziej celnych pytań, zawodowo zmietli prawnika reprezentującego stan Colorado. Biedak po prostu wymiękał, jak to stwierdził jeden - bardzo kompetentny - prawnik z kilkoma rozprawami tego kalibru w karierze... Sąd Najwyższy najpewniej uzna, że Trump działał jako Prezydent i wszystko, co zrobił w ramach "podważania wyników wyborów" należało do obowiązków Prezydenta USA. A z dotychczasowych spraw sądowych wynika, że "ŻADEN SĄD NIE MA PRAWA PODWAŻAĆ OFICJALNYCH CZYNNOŚCI PREZYDENTA USA". A jak już ktoś chce to zrobić, to najpierw musi być impeachment w Kongresie, potem rozprawa i wyrok SKAZUJĄCY w Senacie, a dopiero potem mogą się do roboty zabrać prokuratorzy. Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że Prokurator Specjalny Jack Smith został powołany z naruszeniem prawa, co oznacza, że nie ma prawa nikogo ciągać po sądach. Jakby tego było mało, Prokurator Specjalny o wyżej wymienione wykroczenia oskarża tylko Trumpa, podczas gdy dokładnie to samo robili Demokraci w każdych wyborach prezydenckich, wygranych przez Republikanina. 

 8. Pozew przeciwko DJT w sądzie okręgu Fulton w stanie Georgia, o to samo co w powyżej, plus przewodzenie organizacji przestępczej - składającej się z jego prawników, doradzających mu w tej sprawie, oraz członków jego kampanii wyborczej. Sprawa ta całkiem niedawno przybrała nieoczekiwany zwrot, ponieważ Prokurator Okręgu Fulton i mianowany przez nią Prokurator Specjalny są (a przynajmniej byli) parą "zaangażowaną romantycznie". Dodatkowo pani prokurator jest oskarżona o to, że płaciła swojemu... partnerowi (który w tym samym czasie był mężem innej kobiety, która wniosła przeciw niemu sprawę rozwodową na której wszystko wyszło na jaw), który nie miał żadnego doświadczenia w sprawach o przestępstwa wyborcze, pieniądze znacznie wyższe niż prawdziwym ekspertom w dziedzinie, a w tym samym czasie ów Prokurator Specjalny zabierał ją na luksusowe wycieczki. I pewnie dawał też inne prezenty. Dodatkowo ów Prokurator Specjalny został powołany z naruszeniem prawa (m.in. nie został zaprzysiężony w wymaganym terminie) oraz pani Prokurator płaciła mu bez uzgodnień z władzami okręgu Fulton (do czego zobowiązywało ją prawo). Jako że prawda wyszła na jaw, okazało się że poswiadczali nieprawdę w dokumentach sądowych. W skrócie: pani prokurator okręgowa i Prokurator Specjalny popełnili te same przestępstwa o które oskarżają Donalda i jego "szajkę"... Nie można również nie dodać, że sprawa ta również zależy od wyroku Sądu Najwyższego USA, związanego z ostatnią sprawą.

9. Sprawa przecwiko Sekretarz Stanu stanu Colorado (SoSC), wytoczona przez Donalda Trumpa za to, że usunęła jego nazwisko z kart do głosowania za to, że Donald jest winny "insurekcji" na podstawie Czternastej Poprawki do Konstytucji USA. Sąd okręgowy uznał decyzję Sekretarz Stanu Colorado za niezgodną z prawem i nakazał przywrócić Trumpa na karty do głosowania. SoSC odwołała się od wyroku i bardzo szybko Sąd Najwyższy stanu Colorado odwrócił decyzję sędzi okręgowej. Sprawa obecnie znajduje się przed Sądem Najwyższym USA (jak wspomniano wcześniej), ale budzi ona zastrzeżenia od samego początku, ponieważ zarówno sąd okręgowy jak i sąd najwyższy stanu prowadzili tę sprawę w sposób niezgodny z wewnętrzymi procedurami sądów w Colorado, uniemożliwiając Trumpowi skuteczną walkę w sądzie, jak i wyrok sądu okręgowego zapadł z naruszeniem prawa - sędzia uznała, że Prezydent USA - zgodnie z obowiązującą wykładnią prawną - nie jest "funkcjonariuszem Stanów Zjednoczonych", a ponieważ nie jest wymieniony na liście osób objętych Czternastą Poprawką, nie można go uznać za objętego tym przepisem, ale jednocześnie sąd uznał Trumpa winnym insurekcji na podstawie zeznań eksperta politycznego oraz Raportu Komisji Kongresu do sprawy 6 Stycznia, który -i to jest ta niezgodność z prawem - został uznany za oficjalny dokument dowodzący winy Trumpa. Ponieważ w prawie USA nie można odwołać się od wyroku bo się nie podoba jednej ze stron, a tylko z powodów "formalnych" - czyli sędzia popełnil błąd proceduralny albo świadek czy ekspert okazał się kłamcą itp, Sąd Najwyższy Colorado uznał, że sędzia popełniła błąd uznając, że Czternasta Poprawka nie dotyczy prezydenta, bo według sądu najwyższego dotyczy, a ponieważ sędzia również uznała, że Trump popełnił insurekcję ( co jest "anatomicznie niemożliwe, bo wtedy popełniałby insurekcję wobec samego siebie) i nie może pojawić się jego nazwisko na kartach do głosowania. Wyrok sądu najwyższego Colorado został przyjęty przez ekspertów w prawie bardzo źle - między innymi jako zawierający błędy w interpretacji przepisów (ignorujące dotychczasowe prawodawstwo i kazus prawny) oraz - co ważniejsze - wewnętrznie sprzeczny i pełny błędów. Przez wewnętrznie sprzeczny rozumiemy, na przykład, uzasadnienie tym samym faktem dwóch różnych interpretacji.

Podobne jak w Colorado sprawy Trump miał  w innych stanach, ale tam sędziowie szybko uznali, że próby wykluczenia go z wyborów są bezpodstawne, więc nie będę wymieniał.

Trzeba za to poruszyć sprawę "podważania wyników wyborów" przez Trumpa. Ponieważ absolutnie działy się w tych wyborach rzeczy podejrzane a nawet i jawnie nielegalne. Na przykład z wszystkich stanów, gdzie umożliwiono głosowanie pocztą, z wyjątkiem Nevady, żaden nie zrobił tego zgodnie z prawem, za to organizacje lewicowe uzyskiwały zgody sądów. Konstytucja USA mówi wyraźnie, że sposób głosowania określa władza ustawodawcza poszczególnych stanów, więc jeśli głosowanie pocztą, a co ważniejsze skrzynki do deponowania wypełnionych kart do głosowania, nie zostały wprowadzone prawnie, wszystkie głosy tak oddane są nieważne. Ponadto w stanie Georgia już w 2020 roku wszczęto postępowanie w sprawie nielegalnego głosowania w wyborach osób, które zmieniły adres zamieszkania na inny okręg w czasie większym niż dozwolone 30 dni i głosowały w miejscu starego zameldowania. Liczba takich głosów sięgnąć może nawet i 35000. Ponieważ jest ona większa niż różnica głosów pomiędzy Bidenem a Trumpem, formalnie wybory powinny zostać powtórzone, a o tych nieprawidłowościach informowano i były one przedmiotem dochodzenia jeszcze w roku 2020, a więc kiedy można było wybory powtórzyć. Opinię tę podziela, między innymi, prawnik który jako jedyny w historii Georgii pomyślnie obalił dwa kolejne głosowania w tych samych wyborach, więc zasługuje na miano eksperta. A takich spraw, nie tylko w Georgii, ale w przzynajmniej sześciu innych stanach jest więcej.

 

acepl
O mnie acepl

Niepoprawny politycznie idealista, dożywotni jeniec logiki i liczb... Nawet - a zwłaszcza - w polityce. Ponadto uczulony - i wyczulony - na bzdury. __   Głodne dzieci nie myślą o nauce: www.pajacyk.pl  __  Na wszelki wypadek: wyrażam zgodę na wykorzystywanie moich tekstów tutaj zamieszczanych w całości lub fragmentach pod warunkiem podania źródła. Czyli Autora. Czyli mnie: acepl.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka