Nie mam ochoty zastanawiać się kim był Szamil Basajew: bohaterem, rosyjskim agentem, islamskim terrorystą czy tez drobnym bandziorem porwanym przez wir wydarzeń. Nie widzę też sensu rozważań co właściwie wydarzyło się w Biesłanie- odpowiedz na to znajduje się w przepastnych archiwach Łubianki. Bardziej interesuje mnie postać Asłana Maschadowa- robiącego błyskotliwą karierę pułkownika imperialnej armii, który stanął na czele czeczeńskiego powstania. Jego plan był prosty- należało zmęczyć Rosjan przewlekłą wojną partyzancką tak aby wynegocjować jakąś formę niezależności. Dlatego też dla okupantów największym sukcesem była likwidacja Maschadowa a nie Basajewa.
Postać czeczeńskiego przywódcy jako żywo przypomina innego, zdolnego pułkownika rosyjskiej armii, który zginął na stokach cytadeli jako dyktator podziemnego państwa polskiego. Zastanawiające, że rosyjska propaganda w czasie powstania styczniowego używała w stosunku do Polaków tych samych zwrotów, którymi dzisiaj określa się Czeczeńców a które chętnie podchwytuje europejska prasa. Jedyne co wiemy na pewno to masowe mordy i tortury stosowane wobec ludności cywilnej prze okupacyjną armię.
Jak to słusznie zauważył francuski filozof i publicysta Andre Glucksman światowa opinia publiczna ma nieczyste sumienie pozwalając Rosji na ludobójstwo w Czeczenii. Aby je zagłuszyć pisze się za carskimi i putinowskimi propagandzistami o terrorystach, eksponując krwawych watażków takich jak Basajew. Temat masowych mordów i tortur gdzieś tam na Kaukazie nie jest poruszany zarówno w zachodniej jak i w naszej prasie. Jakoś podejrzanie łatwo weszliśmy w role światłych Europejczyków zapominając, że jeszcze nie tak dawno sami byliśmy w sytuacji kaukaskich górali.
Inne tematy w dziale Polityka