Ostatnia płyta Wojciecha Waglewskiego odniosła spory i zasłużony sukces. Niestety wyszło na jaw, że autorem tekstów piosenek na krążku jest ksiądz. Dla artysty w dzisiejszej Polsce to większy obciach niż przygrywanie Rubikowi. Na szczęście mamy w naszym kraju gazetę na odpowiednim poziomie gdzie można się wyspowiadać z podobnych błędów. Przybiega więc Waglewski do Dziennika a tam na dzień dobry obrywa pytaniem: A czy płyta Voo Voo z Trebuniami do słów księdza Tischnera oraz najnowszy album Małego Wu Wu z piosenkami do poezji księdza Twardowskiego można uznać za rodzaj światopoglądowej deklaracji?
Zachwiał się nasz artysta rażony pytaniem ale nabrał powietrza w płuca i dzielnie się broni używając całego szeregu argumentów:
- z Kościołem mam od dawna na pieńku
- afery wokół księdza Rydzyka i innych tego pokroju postaci sprawiły, że te płyty oskarżono o rodzaj prokatolickiej indoktrynacji
- interesuje mnie nie to, czy autor jest księdzem, Żydem, Murzynem, czy homoseksualistą, lecz uroda jego myśli albo poezji
- Swoją drogą, powstała w tym roku nagroda poetycka im. księdza Twardowskiego, a pierwszym jej laureatem został Marcin Świetlicki, którego trudno chyba skojarzyć z Radiem Maryja.
- Księdza Tischnera podziwiałem od dawna. Na ślubie kolegi wysłuchałem jego kazania (jednego z nielicznych w moim życiu), które głęboko mnie poruszyło
- Z kolei wiersze księdza Twardowskiego to stara pasja Mateusza Pospieszalskiego. Zabrzmi to obrazoburczo, ale chwilami wydają mi się one niepokojąco podobne do twórczości ludzi z porażeniem mózgowym, po którą sięgnęliśmy na "Płycie z muzyką" oraz "Muzyce ze słowami". Chociażby taki wers: "Pogoda niezła, ale nawet taka sobie".
Jak wynika z wywiadu nie jest łatwo być w Polsce niezależnym artystą. Człowiek weźmie jakieś teksty do piosenek, myśli, że autorem je ktoś z porażeniem mózgowym a tu okazuje się, że to ksiądz. Wszystko przez tego Pospiesazalskiego, ci to zawsze namieszają, jak nie w muzyce to w telewizji. Niezależnemu zawsze wiatr w oczy a taki Swietlicki to co? Nawet nagrodę imienia księdza dostał i nic, nikt do niego nie ma pretensji. No ale jak się popełniło błąd to trzeba lecieć do Dziennika i głośno pomstować na Rydzyka. Zaklinać się, że przez fakt użycia księżowskich tekstów nie jest się zaraz antysemita, rasistą czy homofobem.
Kiedyś jazzmani w naszym kraju musieli się kajać przed towarzyszami partyjnymi odpowiedzialnymi za kulturę. Cierpliwie tłumaczyli im, że jazz to nie muzyka imperialistów ale uciśnionych, amerykańskich Murzynów. Dzisiaj czasy zmieniły się ale zasada pozostała ta sama. Teraz należy tylko oczekiwać wywiadu ze Świetlickim, który przyjdzie do Dziennika i powie, że jest tylko raz w życiu był na kazaniu, jest skonfliktowany z kościołem i nienawidzi radia z Torunia.