Nie wierzę w jakiekolwiek przewidywanie przyszłości. Modna niegdyś pseudonauka- futurologia okazała się stekiem bzdur. To co się wydarzy jest z reguły nieprzewidywalne. Dzieje się tak dlatego, że historia nie toczy się według jakiegoś planu i nie kończy się w określonym punkcie tak jak chcieliby marksiści i hegliści. Dla Lenina końcem historii miało być powstanie utopijnego państwa dyktatury proletariatu. Skończyła się ludobójstwem na niespotykana skalę a komunizm znalazł się „ na złomowisku historii”. Dla współczesnych heglistów takich jak Fukuyama definitywny koniec dziejów to globalne panowania liberalizmu.
Wśród całej masy futurologicznych konceptów, które kiedyś uważano za pewnik a dzisiaj zdumiewają swoją naiwnością możemy znaleźć tylko parę rzeczy trafnie przewidzianych. Ich autorzy nie próbowali pisać scenariuszy przyszłych wydarzeń ale raczej badali pewne trendy, które uznawali za istotne. Jednym z nich jest amerykański publicysta Alvin Toffler, który mimo, że nie posiada żadnych formalnych tytułów naukowych jest uznanym autorytetem w świecie nauki. W swoich publikacjach ujmuje on dzieje ludzkości jako kolejne, następujące po sobie fale:
· pierwsza fala – agrarna, ok. 10 tysięcy lat temu ludzie przeszli do osiadłego trybu życia a podstawa ich bytu stało się rolnictwo
· druga fala – przemysłowa, ok. 300 lat temu dzięki wynalazkowi druku oraz maszyny parowej powstało społeczeństwo przemysłowe
· trzecia fala – to nasza współczesność którą radykalnie zmienia technologia cyfrowa
Dla amerykańskiego badacza historia jest przewidywalna jedynie w ramach jednej fali natomiast zupełnie nie można przewidzieć przyszłości jeżeli fali zachodzą na siebie- a tak właśnie dzieje się we współczesnym świecie, także u nas. Co ciekawe są na świecie miejsca gdzie wszystkie trzy fazy funkcjonują obok siebie. Tak się dzieje na przykład w Chinach gdzie obok regionów takich jak Hongkong z gospodarką opartą na nowoczesnych technologiach występują obszary gospodarki przemysłowej. Równocześnie na chińskiej prowincji można znaleźć tereny gdzie miliony chłopów wegetują na poziomie niezmienionym od czasów neolitu a klęski głodu są czymś normalnym.
W Polsce problemem jest przejście z drugiej fali do trzeciej. Z teoretycznych rozważań autora „Szoku przyszłości” można wyciągnąć praktyczne wnioski- jednym z nich jest konieczność inwestowania w infrastrukturę informatyczną. Na razie tworzy się ja u nas jedynie dla potrzeb nauki i w ograniczonym stopniu. Tymczasem przyszłość naszego kraju zależy od realizacji takich projektów jak budowa polskiego internetu optycznego w pełni dostępnego dla użytkowników domowych zainicjowana przez Prof. Jana Węglarza z Politechniki Poznańskiej. Wymagałoby to ogromnych nakładów finansowych oraz bodowy gigantycznych „autostrad sieciowych” łączących wszystkie większe miejscowości w Polsce. Mimo to uważam, że w ogólnym rozrachunku podobna inwestycja opłaciłaby się z nawiązką.
W dzisiejszym „Dzienniku” ukazał się wywiad z Tofflerem dotyczący surówców energetycznych. Ponieważ jego przewidywania z lat 80-tych z grubsza się potwierdziły to warto zainteresować tym co ma do powiedzenia dzisiaj.
Za 30 lat wybuchnie rewolucja
Za 30 lat wybuchnie rewolucja Zamknij X

zobacz galerię OIL PRICES fot. AP / PETER DEJONG
Wyczerpanie się zasobów ropy oznacza koniec świata, który znamy - mówi DZIENNIKOWI amerykański futorolog Alvin Toffler. Stare mocarstwa upadną, pojawią się nowe potęgi - będą to państwa, które jako pierwsze przestawią gospodarkę na nowe źródła energii. I wcale nie muszą to być USA czy Rosja.
Zdaniem Tofflera przedsmak rewolucji, która zacznie się za około 30 lat, bo na tyle szacuje się jeszcze zasobność złóż ropy, widać już dziś: to zawirowanie związane z rosnącymi cenami czarnego złota. Baryłka już kosztuje ponad 113 dol., a analitycy przewidują, że w najbliższych tygodniach jej cena może podskoczyć o kolejne 10.
MAŁGORZATA WERNER: Jakie będą konsekwencje wyczerpania się na świecie zasobów ropy naftowej? Czy czeka nas przełom na miarę rewolucji przemysłowej w XIX w.?
ALVIN TOFFLER*: Świat, jaki znamy, przestanie istnieć - ludzkość zostanie zmuszona do odkrycia nowych źródeł energii. Wraz z tym narodzi się nowy światowy porządek.
Poprzedzony wojnami o surowce i plagami głodu?
Zapewne czeka nas okres zawirowań, bo wyczerpywanie się zasobów ropy i wzrost cen będzie oznaczać nasilenie się konfliktów. Jednak nie ma co ulegać pesymizmowi. Zapaść jest niezbędna, by dać ekonomiczny i polityczny impuls ludzkiej kreatywności. Po wstrząsie po prostu będziemy zmuszeni do znalezienia nowych źródeł energii.
Dziś w grę wchodzą: wodór, hel-3, energia słoneczna, wiatrowa, geotermiczna, atomowa i biopaliwa. Która z tych opcji ma największe szanse na zastąpienie ropy naftowej?
Trudno spekulować, co będzie napędzało nasze pojazdy i oświetlało nasze domy za kilkadziesiąt lat. Jesteśmy dopiero na początku długiej drogi. Może znajdziemy źródła energii, o których teraz nawet nam się nie śni.
A czy w związku z tym na świecie pojawią się nowe ośrodki siły, nowe mocarstwa?
Tak, to technologie będą głównym czynnikiem ich powstawania. Strategiczne dziś roponośne regiony przestaną mieć znaczenie. Choć Rosja, Wenezuela czy Arabia Saudyjska jeszcze przez pewien czas będą czerpać wysokie zyski z surowców energetycznych, ale jeśli nie znajdą innych źródeł dochodu, gorzko pożałują, że żyły z czarnego złota i gazu. Świat nowych źródeł energii to świat nowych, wielowymiarowych sojuszy i przywódców, którzy pochodzić będą z krajów, które dziś mogą nam się wydawać mało istotne.
Peryferia będą rządzić światem?
Kryzys paliwowy doprowadzi do gwałtownych przetasowań w globalnym układzie sił. Zwycięsko mogą wyjść z niego kraje, które dziś w ogóle się nie liczą na geopolitycznej mapie świata. Ten, kto wymyśli np. sposób zastąpienia produkowanego z ropy plastiku innym materiałem, podbije światową gospodarkę! Więcej, będzie miał władzę! Zaznaczę tylko, że tym kimś nie musi być wcale naukowiec z USA, Europy czy Chin. Za 20 - 30 lat państwa, które nie zdążyły zbudować swojej gospodarki na ropie, mogą przodować we wdrażaniu nowych pomysłów.
A jak odchodzenie od ropy naftowej wpłynie na codzienne życie ludzi?
Powstaną nowe układy społeczne. Nie oczekuję jednak większego egalitaryzmu i demokratyzacji świata, a raczej jego większego zróżnicowania. Będzie więcej ośrodków władzy, co jednak wbrew opinii - pokutującej zwłaszcza w krajach europejskich - wcale nie musi to prowadzić do zwiększenia światowego bezpieczeństwa. Dobrze pokazuje to przykład samej Europy, gdzie przez stulecia wielobiegunowy układ sił prowadził do nieustannych wojen i regularnych rzezi. Istnienie światowego hegemona pozwala natomiast dławić wojny i za cenę dominacji zapewnić względny pokój.
Czyli czeka nas epoka niepokojów?
Raczej tak.
Inne tematy w dziale Polityka