Polscy psychiatrzy zdiagnozowali nową jednostkę chorobowa o nazwie paranoia antyecclesia ( paranoja antykościelna). Charakteryzuje się ona całkowita utratą kontaktu z rzeczywistością i halucynacjami. Co ciekawe chorzy dotknięty tą dolegliwością często ją opisują w internecie.
Jako studium przypadku chciałbym przedstawić państwu wynurzenia pewnego paronoika-blogera u którego występują typowe symptomy. Uważa on, że jest prześladowany przez wszechmocna organizację, która dybie na jego zdrowie i mienie. Jej wysłannicy określani jako „mohery” lub „czarni” bez przerwy utrudniają mu życie. Sypią mu tajemnicza substancje do kawy po której nie wie jak się nazywa. Próbują go dopaść i odebrać ciężko zarobione pieniądze pod pretekstem budowy jakichś świątyń. Nawiasem mówiąc nasz pacjent nic nie zarabia bo jest na utrzymaniu matki, babci i żony, które diabli wiedza po co łożą na wałkonia. Jest on jednak głęboko przeświadczony, że gdyby coś zarobił to „czarni” w mig by go obrobili. Czasami halucynacje są naprawdę groźne- na przykład w nocy mohery wychodzą mu spod łóżka i siłą zmuszają go do słuchania Radia z Torunia. Jeden z powtarzających się omamów powoduje u pacjenta myśli samobójcze- oto budzi się rano, idzie do łazienki, patrzy w lustro a na głowie ma moherowy berecik. Groza. Dla chorego jego prześladowcy są wszechmocni, wszechobecni i zdolni do wszystkiego. Na przykład w niedziele rano katole specjalnie bija w dzwony aby rozbolała go głowa po sobotnim pijaństwie.
Ten przypadek jest proszę państwa banalny i łatwy do wyleczenia. Przede wszystkim nie należy z chorym polemizować bo i tak nie uwierzy. Nie było w moim domu moherów- jak to nie – krzyknie, przecież wczoraj weszły przez okno i mnie pogryzły bo broniłem Wałęsy. Po czym pokaże nam monogram, który sam sobie wygryzł na tyłku. Potrzebna jest inna metoda. Wystarczy chorego odciąć od kasy tak żeby nie mógł pić na okrągło i wysłać do pracy. Po pewnym czasie zwidy miną, świat nabierze kolorów i nawet dzwony przestaną go drażnić.
Daleko trudniejsze są przypadki, które nie wynikają z pijaństwa i czytania GW ale stanowią efektem zakażenia groźnym wirusem o na zwie europatisisis praecox ( po raz pierwszy skutki jego działania opisał James Joyce). Jeżeli ktoś nie wierzy, że choroby umysłowe mają charakter epidemiczny to proponuję poczytać sobie „Biesy Dostojewskiego.
Chory zakażony europatisis może sprawiać wrażenie normalne, wyraża się poprawnie i logiczne. Ale właśnie tacy psychopaci są najgroźniejsi. Nie wierzycie? To przeczytajcie sobie wywiad z panią profesor Środą w GW, która stwierdza, że “Polsce potrzeba dziś antyklerykalizmu jak niegdyś antykomunizmu. Kościół to potężna organizacja, która praktycznie rządzi Polską”. Szkoda tylko, że uczona paranoiczka nie potrafi wyjaśnić jak to możliwe, że w kraju rzekomo rządzonym przez Kościół na porządku dziennym jest obrażanie uczuć ludzi wierzących- jak nie Nieznalska to naigrywanie się z religii w chamskich reklamach. Istnieje nawet na to odpowiedni paragraf ale wskażcie mi sąd w Polsce, który potraktuje go na serio. Pani profesor stwierdziła także, że rządy Kościoła w Polsce to “realna władza nad dobrami, umysłami, dziećmi i politykami. Ktoś musi tej władzy zacząć wyznaczać jakieś granice”. Rzeczywiście każda władza ma swoje granice, to tylko paranoja może być bezgraniczna.
P.S. Jeżeli ktoś uważa, że to ja wymyśliłem blogera –wariata to niestety jest w błędzie, ten osobnik naprawdę istnieje i pisze dokładnie to co przytoczyłem.