To miał być wspaniały pogrzeb. O wspaniałą oprawę „uroczystości państwowej” zadbali hierarchowie Kościoła katolickiego pełni wyrozumiałości dla ateisty i przodownika walki o świeckość państwa. Na wysokości zadania stanął sam prezydent RP wychwalając zasługi zmarłego, który w wywiadzie dla włoskiego dziennika „ La Repubblika” porównał Kaczyńskich do Putina stwierdzając, że "Mają takie same autorytarne i nacjonalistyczne tendencje, takie same ambicje, już potępione przez historię". Donald Tusk z kolei żalił się, że stracił przyjaciela przez którego odszedł kiedyś z Unii Wolności. Przemowy były mądre i wzruszające nawet w wykonaniu Wałęsy i Mazowieckiego. Mogliśmy się dowiedzieć, że zmarły był „ wielkim politykiem” i własnoręcznie wprowadził nas do NATO. Profesor Samsonowicz porównał wybitnego specjalistę od marginesu społecznego w średniowiecznej Francji do Bobrzyńskiego i Lelewela.
Wszyscy tak się starali. Było pięknie, podniośle i uroczyście. Niestety przydarzył się wypadek przypominający znaną anegdotę Franca Fiszera. Uczestniczył on kiedyś w pogrzebie na którym jeden z żałobników tak wychwalał zasługi zmarłego, że się kompletnie zaplątał i zamilkł. Wtedy Fiszer stwierdził głośno: „No i cały pogrzeb na nic!”. Co prawda na wczorajszej uroczystości nikt z mówców nie stracił rezonu ale jeden z nich powiedział stanowczo za wiele. Efekt jest ten sam. Tak oto przemawiał Adam Michnik: I zapamiętałem jedną z ostatnich rozmów, gdy Bronek proponował mi podpisanie listu przeciw fałszerzom pamięci; był autorem projektu tego listu. Czytamy tam: "Trudno pojąć intencje instytucji i ludzi, którzy podejmują obecnie kampanię oskarżeń i zniesławień wobec Lecha Wałęsy. Instytucja, która miała służyć narodowej pamięci, zamierza teraz podjąć działania niszczące tę pamięć. Wobec ofiary ubeckich prześladowań ci policjanci pamięci stosują pełne nienawiści metody tamtych czasów. Gwałcą prawdę i naruszają fundamentalne zasady etyczne. Szkodzą Polsce". To jedna z ostatnich deklaracji publicznych Bronisława Geremka. Przywołuję te słowa nad grobem Profesora i chciałbym, żeby zostały zapamiętane przez wszystkich - także przez "policjantów pamięci". Także te ostatnie niegodziwości, także ten nikczemny artykuł o Bronisławie Geremku, o Jego życiu, opublikowany tuż po śmierci w jednym z dzienników przyznających się do katolicyzmu; a ten artykuł sporządzony był wedle najlepszych wzorów bolszewickiej propagandy. Bronisław Geremek swoje krzywdy łatwo wybaczał. Z pewnością wybaczyłby i to, że autorzy z IPN także wobec niego dopuścili się niegodnych insynuacji.(...) Ja zapamiętałem Twój gest, gdy odmówiłeś podporządkowania się antykonstytucyjnej ustawie o lustracji; ustawie, która okryła wstydem ówczesną większość parlamentarną. Oświadczyłeś wtedy, Bronku, w Parlamencie Europejskim: „Powiedziano, że ustawa lustracyjna ma cel moralny. Uważam, że ustawa w obecnym kształcie narusza zasady moralne, stwarza zagrożenie dla wolności słowa, dla niezależności mediów, dla autonomii instytucji akademickich. Kreuje swoiste »ministerstwo prawdy «, czy też »policję pamięci «, a obywatela czyni bezbronnym wobec kampanii pomówień". Dziękuję Ci, Bronku, za te słowa podyktowane sumieniem obywatelskim i zmysłem patriotycznej odpowiedzialności za państwo polskie. Ocaliłeś honor nas wszystkich, honor całej polskiej demokracji. I tak przez 40 minut. Co za styl, jakie słownictwo, że o wyczuciu miejsca i chwili nie wspomnę. Załatwianie politycznych porachunków nad grobem to widomy wyraz nowej świeckiej tradycji lekceważącej i znieważającej zmarłego. Trudno nie zgodzić się z Kataryną, która swoją notkę poświęconą wypowiedzi nadredaktora Gazety Wyborczej zatytułowała „Hiena cmentarna”.
W myśl zasady de mortui nihil nisi bene nie będę pisał o przeszłości Bronisławia Geremka. Zrobią to za mnie inni podobnie jak ja wkurzeni wystąpieniem Michnika i nachalną próbą wprowadzenia kultu zmarłego tak wnikliwie opisanego jako profesor Lew w powieści Bronisława Wildsteina „ Dolina nicości”. Znajdzie się masa chętnych do dokładnego przestudiowania życiorysu naszego nowego świeckiego świętego i nie powstrzyma tego nawet Gazeta Wyborcza rzucająca gromy na świętokradców. Nadymanie balonu ponad wszelki rozsądek a następnie przekłucie go tak, że zostaną tylko strzępy to w sumie obrzydliwe widowisko i nie budzi ono we mnie żadnej satysfakcji a raczej niesmak. Ale trudno – sam tego chciałeś salonie.
Inne tematy w dziale Polityka