Angela Merkel prezentuje nieznośną manierę - nie potrafi przyznać się do błędu. Ta błaha z pozoru wada okazuje się istotnym czynnikiem prowadzonej przez nią polityki, a w konsekwencji wpływa na życie Niemców i innych europejskich narodów. Szersze badania nad przyczynami takiej cechy charakteru kanclerz mogliby przeprowadzić adepci psychoanalizy, jakkolwiek ich założenia metodologiczne słusznie mogą budzić zastrzeżenia. z punktu widzenia analizy politycznej to nie przyczyny tego fatalnego trwania przy swoim są istotne, ale ich konsekwencje. Te zaś nie napawają nadzieją na lepszą przyszłość:
spowodowanie kryzysu migracyjnego w Europie z potencjałem jego pogłębienia, niezrozumiały program
zmian Unii Europejskiej (niezrozumiały nie tylko dla Polaka, ale również z perspektywy interesu
narodowego Niemiec), bezrefleksyjna kontynuacja polityki energetycznej SPD i wiele innych. Kłopoty
wyborcze, koalicyjne i wewnątrzpartyjne A. Merkel są najłatwiej uchwytnym wynikiem wymienionych
czynników, stąd zastanawiam się, czy przez swój upór była szefowa CDU nie dopuściła się zdrady
ideałów chadeckich niszcząc partię – i czy sama Unia chce i może ten stan odmienić.
Po kilkunastu latach szefowania CDU, Merkel pozostawia swoją partię w stanie opłakanym. Poziom
polityków (za wyjątkiem W. Schaeuble, który utrzymał się w czołówce) znaczącą obniżył się w wyniku
upartej i bezpardonowej polityki czystek wśród osób, które przez kanclerz były postrzegane jako
zagrożenie. Ponadto, trudno dziś w Niemczech odróżnić partię chrześcijańsko-demokratyczną od
socjalistycznej czy liberalnej. Potwierdziła to sama Merkel w trakcie jej ostatniego wystąpienia jako
przewodnicząca partii, kiedy postanowiła przedstawić definicję chadecji ograniczającą się do trwania
przy zasadach dialogu i wzajemnego poszanowania godności ludzkiej. To miałkie i nic nie mówiące
sformułowanie jest najlepszym podsumowaniem programu CDU. Kryzys partii (jak i chadecji w ogóle, o
czym staram się od dłuższego czasu informować) uderza w inne formacje tego typu w Europie, choć
swoją receptę na renesans odnaleźli Austriacy z OeVP. Jednak ostatnie wybory na przewodniczącego
CDU potwierdziły, że niemieckim odpowiednikom nie zależy na sukcesie wyborczym, a na trwaniu przy
swoim.
Jako kandydatów na przewodniczącego CDU zaproponowano Annegret Kramp-Karrenbauer, Friedricha
Merza i Jensa Spahna. O czym świadczy wystawienie tych kandydatur? W mojej ocenie o tym, że sami
członkowie CDU nie wiedzą, dokąd ich partia ma zmierzać. Wybór był bowiem iluzoryczny. Poprzez
wygraną AKK, Merkel zapewniła sobie trwanie na stanowisku kanclerza do końca kadencji przy
wygodnych warunkach do rządzenia – nie bądźmy naiwni, to nadal ona będzie nadawać główny ton
partii, a AKK będzie tylko posłuszną wykonawczynią jej poleceń. Opozycja „anty-Merkel” upatrywała
swych nadziei w osobie F. Merza, choć nie wiadomo dokładnie, skąd to zaufanie do jego kandydatury.
Do końca trwania kampanii Merz nie przedstawił żadnego planu naprawczego dla sytuacji w CDU.
Receptą na sukces wyborczy partii miała być bardziej zdecydowana walka z AfD, jednak nie precyzował,
czy chodziło mu o zmianę polityki migracyjnej, zagranicznej, a może gospodarczej. Najmniej szans miał
Jens Spahn, ale wg mnie to jego wybór mógł stanowić jakąkolwiek alternatywę dla marazmu w CDU
(pomijam przy tym wątpliwą wiarygodność ideową tego polityka, który deklaruje wyznanie katolickie, a
żyje w związku z innym mężczyzną). Uważam tak po pierwsze dlatego, że jest młody i mógłby trafić do
świeżego elektoratu – wg badań, CDU traci wyborców nie tylko na rzecz AfD, ale równie tyle głosów
odbierają jej Zieloni; nie potrafi również do siebie przekonać głosujących po raz pierwszy. Po drugie,
Spahn ma już pewne doświadczenie polityczne, a jednocześnie wniósłby powiew świeżości do zaduchu
partyjengo, spowodowanego monopolem środowiska Merkel. Po trzecie wreszcie, to on najbardziej
radykalnie odwoływał się do tradycyjnych zasad chrześcijańskiej demokracji, co mogłoby wskazywać, że
pod jego kierownictwem CDU przynajmniej spróbuje zrestaurować fundamenty ideologiczne,
nadwyrężone przez lata bezideowego mułu. Jednak do tego celu musiałby być Spahn wiarygodny jako
chadek, czego (jak już wyżej wskazałem) mu brakuje. Na dodatek nie ma zwolenników i zaplecza w
partii, stąd przegrał z nijakim Merzem walkę o przewodnictwo opozycji wobec upartej Merkel.
Kanclerz Niemiec swoje pożegnalne przemówienie rozpoczęła zdaniem odwołującym się do płytkich
sentymentów: „teraz do rzeczy”. O płytkim znaczeniu zarówno tego sformułowania, jak i polityki
prowadzonej przez Merkel świadczy w moim odczuciu to, że tak ona, jak i znakomita większość
członków CDU nie ma najwyraźniej pojęcia, jak owa „rzecz” miałaby wyglądać. A tą „rzeczą” jest nie co
innego, jak przyszłość partii i, w konsekwencji, przyszłość największego państwa w Europie. I nie jest to
powód do radości, po żadnej ze stron Odry.
Jestem doktorantem nauk politycznych, badam wpływ myśli politycznej i doktryn na rzeczywistość. Dlatego uwielbiam mieszać teorię z praktyką
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka