Adam Wielomski Adam Wielomski
92
BLOG

Spoko, to tylko wybory

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 18

Przegraliśmy, przerżnęliśmy wybory do Parlamentu Europejskiego w sposób zatrważający.  Trzeba sobie to otwarcie powiedzieć. Nie udało się nam wykreować żadnego poważnego podmiotu politycznego na prawo od PO-PiSu. Jest to fakt z którym trudno polemizować. Nasi kandydaci z „jedynek” zrobili wyniki na poziomie „jedynek” w wyborach samorządowych na poziomie gminy.

Pośród prawicowych polityków i komentatorów istniały przed wyborami do PE dwie opinie dotyczące możliwości powołania poważnego podmiotu politycznego na prawo od braci Kaczyńskich, co zaowocowało dwoma sposobami podejścia do wyborów do PE.

Opinia pierwsza głosiła, że prawica nie ma w tych wyborach żadnych szans, gdyż nie będzie zdolna przełamać oligarchicznego układu czterech rządzących partii, finansowanych hojnie z budżetu państwa, „znanych” wyborcom z mediów i zasiedziałych w świadomości społecznej. Po prawej stronie sceny politycznej obowiązki prawicy pełnił PiS. Wiele osób uważało, że prawica musi poczekać na porażkę wyborczą Lecha Kaczyńskiego w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, gdyż to wydarzenie uruchomi procesy dekompozycji PiS. Porażka Lecha spowoduje załamanie się pozycji politycznej Jarosława Kaczyńskiego. Wtedy nastanie szansa na jakiś ciekawy rozłam w tej partii lub na wykreowanie zupełnie nowego podmiotu, ruszą się w Toruniu, ruszy się Ziobro itd.

Opinia druga – do której osobiście się przychylałem – głosiła, że zapewne opinia pierwsza jest prawdziwa, iż po porażce (zapewne miażdżącej) Lecha Kaczyńskiego „PiS się sypnie”, ale nie powinniśmy tyle czasu czekać. Jeśli PiS pójdzie w rozsypkę, a nie będzie dla niego żadnej alternatywy po prawej stronie, to Polsce grozi zagłada całej prawej części sceny politycznej. Donald Tusk rozsiądzie się na stolcu prezydenckim, PiS się posypie i pogrąży w wewnętrznych walkach diadochów o władzę nad strukturą, której zabraknie głowy. Skutek może być taki, że PiS się zupełnie rozsypie, nie wejdzie do następnego Sejmu i prawicą sejmową zostanie prawe skrzydło PO, a Jarosław Gowin będzie w następnym Sejmie pełnił obowiązki „skrajnej prawicy” i „katolickiego fundamentalisty”.  Osobiście uważałem więc, że należy poprzeć każdą sensowną inicjatywę na prawo od PO-PiS, a więc poparłem Libertas, który był pomysłem nowym i ciekawym z punktu widzenia politologicznego; niestety, wyborcy mieli inne zdanie i gremialnie nie zagłosowali ani na Libertas, ani na prawicę jako taką. Ale nie żałuję tego, że udzieliłem mojego poparcia – i głosu – Arturowi Zawiszy. Głos się nie zmarnował, gdyż padł na godnego człowieka. Na kogo zresztą miałbym głosować, aby głos się „nie zmarnował”? Na Michała Kamińskiego? Dwa-trzy razy w miesiącu, przez całą kadencję europarlamentu, bym się musiał potem tego wstydzić. Kto się wyrzekł  Augusto Pinocheta, ten wyrzeknie się każdej prawicowej idei.

Dziś już wiemy, że opinia numer jeden była trafna: do wyborów prezydenckich prawicy nie uda się wrócić do gry politycznej.

Do wyborów prezydenckich zostało ponad 500 dni, czyli półtora roku. Najprawdopodobniej przez ten czas nie stanie się już nic takiego, co da prawicy szansę na powrót na scenę polityczną. Ale głowa do góry; świat się nie zawalił. To były tylko demokratyczne wybory, których konserwatysta nigdy nie traktuje poważne, a wiedząc coś niecoś o pijarze ma świadomość, że ich wynik jest przypadkowy i nie ma nic wspólnego z rozumnością. Nicolas Gómez Davila pewnie by się nawet zdziwił, że się podniecamy tym jak pospólstwo wrzuca karteczki do urn. Co więcej, to były wybory od których nie wiele zależy. Oczywiście, fajnie byłoby mieć kilku europosłów, gdyż daje to zaplecze finansowe i infrastrukturę dla działalności politycznej krajowej; także efekt świadomościowy, że „prawica wróciła do gry” byłby czymś, czym pogardzić nie wolno. Ale trudno, Bóg nie dał nam wiktorii.

Przez następne 500 dni – do wyborów prezydenckich – czekają nas dwa zadania.

Po pierwsze, musimy się zastanowić czy mamy w naszych szeregach kogoś, kto może skutecznie reprezentować prawicę jako konkurencję dla kandydatów POPiS. Nie może to być nikt ze zgranych polityków, bez ludzi, bez pieniędzy, bez zaplecza. Ktoś taki może tylko podążyć drogą prezydencką prof. Religi: znakomite wyniki w pierwszych sondażach i gwałtowny zjazd gdy kampania rozwinęła się na dobre. Prawica winna wystawić kogoś z potencjałem i zapleczem, albo nie wystawiać nikogo, biernie przypatrując się walce Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem, walce której zwycięzca jest nam obojętny.

Po drugie, wracamy na pole metafizyczne i walki o władzę kulturową. Trzeba pisać nowe książki, nowe artykuły, drukować tygodniki i kwartalniki, otwierać nowe strony internetowe i fora dyskusyjne.  Tworzyć klimat dla odrodzenia się prawicy w Polsce; opracowywać koncepcje, przedyskutować idee. Ja wracam do pracy.

Adam Wielomski
 

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka