Informacje o pożarach w Australii stają się nie do zniesienia. Do tego pokazywane są kuriozalne metody gaszenia.
Np. - helikopterek nieco większy od Robinsona zrzuca wodę wylaną z wora niewiele większego od reklamówki - na środku płonącej połaci lasu. Strażak z sikawka.
Ani śmiać, ani płakać się nie chce. Do tego rząd ogłasza, że"musi się palić"....wężykiem, wężykiem. I to jeszcze kilka miesięcy.
Kolejne australijskie osiągnięcie, to pomoc wojska.
Poprawiłem się w fotelu.....no,no. Nie. Tylko pomagają w ewakuacji. Na końcu napiszę co powinno robić wojsko.
Australia przoduje w emisji dwutlenku, obecna pora to "zwyczajowo" czas pożarów. Jednak teraz widać bardziej ignorancję rządu i służb. Powinny być opracowane plany, metody. Tymczasem pewne gatunki wyginęły bezpowrotnie.
Co należy robić ?
- gasić granice pożaru, a nie pożar
- izolować teren (to próbują robić)
- pozbawiać powietrze tlenu
Tutaj powinno działać wojsko. Jest wiele sposobów. od ładunków wydłużonych, przez naloty dywanowe, po stosowanie bomb paliwowo-powietrznych.
Już slyszę ten śmiech głupoli, którzy wyśmiali już tę bombę przy KwS. Podam tylko jeden przykład.
Jas-39 Gripen z 17 skrzydła myśliwskiego zrzucił na ognisko pożaru na terenie poligonu Alvdalen bombę GBU-49 Paveway. Jak wyjasniają strażacy - informuje tvn24.pl - chodziło bowiem o pozbawienie ognia dostępu do tlenu. Wybuch wysysa bowiem tlen z powietrza i może doprowadzić do zduszenia płomieni.
https://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/578415,szwedzki-mysliwiec-zrzucil-bombe-na-ognisko-pozaru.html