Agata Len Agata Len
2392
BLOG

Do śledzących śledztwo smoleńskie

Agata Len Agata Len Polityka Obserwuj notkę 29

Nie napiszę niczego oryginalnego, jeśli stwierdzę, że śledzenie śledztwa smoleńskiego wymaga dużego samozaparcia, wytężonej uwagi, ogromnego nakładu czasu, no i oczywiście zdolności analitycznych oraz krytycznego myślenia. Jest tysiące wątków podnoszonych w medialnych newsach oraz w rozproszonych artykułach. Tysiące pytań, tysiące wątpliwości. Ale po paru dniach pytania przykrywa niczym kurz szum informacyjny. Zagłuszają je kolejne doniesienia. W efekcie panuje merytoryczny chaos, ludzie mają w głowach mętlik i wiadomo tylko, że... nic nie wiadomo. I to "nie wiadomo" z punktu widzenia normalnego człowieka, obywatela cywilizowanego kraju jest niepojęte. Ale widocznie nie jesteśmy traktowani jak ludzie "normalni" i nie żyjemy w państwie, które spełnia kryteria kraju cywilizowanego.

Jest wiele pytań, na które powinniśmy od dawna znać odpowiedzi. A odpowiedzi te powinny być jasne i rzeczowe. Tymczasem nie tylko, że pytania te zadają nieliczni, ale - co gorsza - w rubryce pt. "Odpowiedzi i wyjaśnienia" widnieje ciągle biała, jak gęsta mgła, plama.
Od dawna dręczy mnie pewna kwestia. Tak naprawdę tych kwestii dręczących jest oczywiście multum, ale dziś napiszę tylko o tej jednej i kieruję ją do wszystkich Blogerów i Czytelników, którzy śledzą smoleńskie śledztwo, i którzy uparcie, wbrew nieułatwiającym zadanie mediom i organom państwowym, próbują usilnie z tego chaosu doniesień, nieścisłości i niedopowiedzeń wyciągnąć jakieś sensowne wnioski, uporządkować fakty i dane. 
Otóż, moje pytanie brzmi: czy premier Donald Tusk poleciał 7 kwietnia na zorganizowane wspólnie z Putinem uroczystości katyńskie tupolewem, który trzy dni później rozbił się, czy też innym samolotem, np. jakiem?
Były w tej sprawie podawane zupełnie sprzeczne informacje. Niestety mimo tych sprzeczności, nie zauważyłam, aby ktokolwiek sprawę drążył i wyjaśniał. Ale możliwe, że coś przeoczyłam, pominęłam. Stąd moje pytanie do Was wszystkich, którzy z wytrwałością godną najwyższego szacunku, nie spuszczacie oczu ani na chwilę z docierających w tej sprawie szczegółów. 
Jeszcze w samym dniu katastrofy, w tę straszną sobotę, 10 kwietnia media podały do publicznej wiadomości (myślę, że usłyszałam to w telewizji), że tupolew 7 kwietnia miał jakąś awarię i z tego powodu Donald Tusk nie mógł nim polecieć do Smoleńska. Ten szczegół omawiałam następnego dnia w gronie przyjaciół. Pamiętam nawet, jak ktoś spośród zgromadzonym przy wspólnym stole powiedział wtedy, że to nie oznacza, że samolot 10 kwietnia wyleciał nienaprawiony. "Z pewnością usterka została całkowicie usunięta przed wylotem Prezydenta" przekonywał mój rozmówca.
Ciekawe jest to, że ten drobny szczegół dość szybko zniknął z medialnej przestrzeni. Nikt już tego doniesienia parę dni później ani nie potwierdzał, ani też nie prostował. Mało tego, około 10 dni po katastrofie, podczas bodaj pierwszej konferencji prasowej polskich prokuratorów wojskowych jeden z nich wyraźnie powiedział, że trzy dni przed katastrofą tym samym samolotem leciał Donald Tusk. Być może więc ta pierwsza informacja była pomyłką, przekłamaniem, nieporozumieniem. Dziwi jednak, dlaczego żaden z dziennikarzy nie zareagował, nie dopytał w tej sprawie podczas konferencji lub później. Przynajmniej według mojej wiedzy nikt  nie próbował zweryfikować, która wersja zdarzeń jest prawdziwa.
Moje pytanie powróciło z nową siłą ponad miesiąc temu, kiedy media podały, że na kilka dni przed katastrofą Tu-154 był naprawiany przez rosyjską ekipę, specjalnie sprowadzoną z Samary. Usunięto podobno wówczas awarię bloku sterowania w układzie autopilota. Kilka dni przed katastrofą to może być pięć dni i trzy dni, i dwa. Niestety niczego rzekomo nie możemy dowiedzieć się z całą pewnością, bo prawda ukryta jest w pokładowej książce serwisowej, która albo rozpadła się wraz z kokpitem podczas wypadku, albo przetrzymują ją Rosjanie i nie wiadomo, czy nam ją oddadzą. Oczywiście absurdalna jest teza, że książka serwisowa jest jedynym źródłem wiedzy nt. napraw i konserwacji tupolewa. Ale zostawmy to. Pisano już o tym sporo.
Ja chciałabym ustalić przynajmniej tę jedną rzecz: którym samolotem poleciał 7 kwietnia do Smoleńska Donald Tusk? Czy był to tupolew, przed lub po naprawie, o której głośno było w mediach pod koniec sierpnia? Czy też był to jednak inny samolot, gdyż Tu-154 wymagał pilnej i nagłej interwencji mechaników i z tego powodu Tusk musiał przesiąść się do samolotu zastępczego, jak podały media tuż po katastrofie.
Czekam na Wasze odpowiedzi. Piszcie, co wiecie, co wyczytaliście. Pytanie to skieruję także do komisji parlamentarnej kierowanej przez min. Antoniego Macierewicza. A może sprawą zainteresuje się paru bardziej dociekliwych dziennikarzy, którzy spróbują to ustalić. To nie powinno być zadanie nazbyt trudne. Właściwie wystarczy zapytać premiera...
 
 
 
Agata Len
O mnie Agata Len

Interesuje mnie świat. Uważnie śledzę sprawy krajowe. Zależy mi na dobru Polski. Uwielbiam czytać i rozmawiać z mądrymi ludźmi o sprawach ważnych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka