pixabay
pixabay
alamira alamira
1468
BLOG

Stambuł - dokąd zmierza?

alamira alamira Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 55

Rozpaliłem się jak kiedyś.  Rozpaliłem się naprawdę mocno. W Stambule w knajpach palą i można kupić fajki na sztuki. Kurzę jak niegdyś w peerelu i jest mi z tym dobrze. Na ulicach nieprzerwany rejwach, głośno i tłoczno jakby kręcili dla nie wiadomo kogo zgiełk na ulicach w Nowym Jorku sprzed stu laty, tak jak w "Dawno temu w Ameryce" albo w pierwszej części "Ojca Chrzestnego". Co chwilę ktoś mnie potrąca, noszą tobołki i wielkie pakunki, są uprzejmi, prawie sami faceci. Kobiety nieliczne, w knajpach ich nie uświadczysz, kobieta kelnerka to byt nieistniejący. Jak rozum u Jachiry. 

Jednak panie spotykane tutaj są zadbane, ładnie ubrane i piękne. Tureckie ciuchy to nadal przedmiot westchnień połowy Europy. Dobre materiały i wzornictwo w połączeniu z przystępnymi cenami sprowadzają tu hurtowników z Azji i Europy. Cała jedna dzielnica licząca kilkaset sklepów sprzedaje wyłącznie dla hurtowni, nic w pojedynczych egzemplarzach tam nie dostaniesz. Rosja, Kazachstan, Ukraina i większość azjatyckich byłych republik sowieckich to najważniejsze kierunki dostaw.

Turcja jest wychylona na wschód. Choć to sformułowanie ma coraz mniejsze znaczenie fizyczne. Wschód oznacza odejście od dzisiejszej Europy, uwikłanej po czubek nosa w liberalną demokrację i lewackie ekscesy. Turcja coraz bardziej świadoma swojej siły i ufna w swoją przeszłość nawiązuje coraz mocniej do imperialnej historii. W wojsku nadal obowiązuje pobór, a sprzęt, którym dysponuje turecka armia, w większości produkowany tutaj, na uprzednio zakupionych licencjach w Niemczech czy Korei i twórczo rozwijanych przez tureckich naukowców nie odbiega od najlepszego, dostępnego na świecie. Łącznie z amerykańskim. Ostatnie sukcesy wojskowe w Iraku, Libii czy Armenii tylko utwierdziło ich w przekonaniu, że ich inżynierowie tworzą dobrą broń na współczesne konflikty. Posypały się kontrakty tureckich firm produkujących dla wojska, Polska też kupiła sprawdzone w boju w Armenii i Iraku drony.

Tureckie firmy budowlane budują u nas drogi, tunele i mosty. Naszych firm u nich nie widać. Mimo sympatii dla Polski Turcy "kręcą lody" z Ruskimi i Niemcami. Kręcą na swoich zasadach, nie są i trzeba to jasno powiedzieć - nigdy nie będą członkiem Unii, dlatego nie idą na żadne kompromisy w postaci: dostosowania prawa do obowiązującego w Unii. Zresztą dziś postrzegają to jako anachronizm, to oni radzą sobie lepiej niż Unia, więc po co mają kopiować te biurokratyczne wzorce? 

Budapesztański Żyd, George Friedmann, politolog amerykański ze Stratforda napisał ponad dziesięć lat temu książkę o tym jak będzie wyglądał świat za sto lat. Przewidział tam rosnącą rolę Turcji. Można powiedzieć, że trafił w dziesiątkę. W tej książce przewidział podobną rolę dla Polski. To się nie sprawdziło. Dlaczego? Może dlatego, że minęła dopiero dekada. A może dlatego, że Polacy nie chcą uwierzyć w swoją siłę? Dopytywany rok temu w tej sprawie Friedmann w rozmowie z dziennikarzem "no to jedziemy" dokładnie tak właśnie się wyraził. 

Nie jestem Polakiem, jestem Ślązakiem. Jestem obywatelem państwa polskiego. Zadaję sobie to pytanie dlaczego Polak nie jest w stanie uwierzyć w swoją siłę? Kto do cholery czepia się jego stóp i ciągnie go w dół? Czy przypadkiem ci ciągnący w dół to nie są sami Polacy? Żadni tam Niemcy czy Ruscy?

Co takiego tkwi w tym narodzie, że opętani są samobójczym bojem na wyniszczenie? Czy to zasługa ostatnich lat czy przeszłości? Kiedyś król biegał do ruskiej ambasady po srebrniki tuż przed upadkiem państwa, czy dzisiaj podobnie ludzie na żołdzie Brukseli nie załatwią nam czegoś podobnego?  Albo organizacje pozarządowe finansowane  z podobnych źródeł. Kto u licha powie temu: "dość".

Kurzę jednego od drugiego, kelner na znak męskiej solidarności położył mi paczkę fajek obok ostatnio zamówionej podwójnej raki, mają wprawdzie w karcie "greek salad", ale o uzo nic tu nie chcą wiedzieć. I słusznie. Wielki naród tworzy własne trunki.





























alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka