pixabay
pixabay
alamira alamira
166
BLOG

Sałata w Paryżu a sałata w Mińsku

alamira alamira Rozmaitości Obserwuj notkę 11

Żar leje się z nieba. Jestem w Słubicach, jest 37,5 stopnia, wstałem skoro świt i przejechałem poł Polski by się tu znaleźć. Załatwiłem co trzeba, jest młode popołudnie i czas coś przekąsić.

Zamawiam kawałek mięsa i proszę by mi kucharz podał do tego jakąś sałatkę. W karcie to danie jest podawane z pieczonymi ziemniakami, ale rezygnuję z tego i proszę o sałatkę wg fantazji kucharza. Często tak robię i czekam na wyniki testu. Co tam kucharz wymyśli, czasami przychodzą i pytają, a czasami nie, po prostu robią to co potrafią w zestawieniu z tym co mają pod ręką. 

W tzw. Roku Polskim - no kotku co to znaczy? - jako bardzo młody człowiek udało mi się opuścić Peerel i zamieszkać z paryską rodziną. Zamieszkać na krótki czas w okresie wakacji. Co tu dużo gadać na niewiele mnie było stać, własciwie na nic mnie nie było stać, pojechałem do Paryża stopem. Gdyby nie Solidarność a wcześniej Karol Wojtyła i nie byłoby mody na Polskę, a co za tym idzie wyjątkowo dla mnie sprzyjającego czasu, to z tego co się wydarzyło nic by się nie wydarzyło. Wielodzietna paryska rodzina spotykała się wieczorem na wspólnym posiłku. Z racji odmiennego rozkładu zajęć to był jedyny czas i miejsce na wspólne spotkanie. Zawsze zaczynało się tak samo. Serwowano zieloną sałatę w sosie vinegret i bagietkę.

Zieloną sałatę ? Samą? Serio?

Takie było moje zdziwienie, zdziwienie Ślazaka gdzie wspólne biesiadowanie zaczynało się od kołocza i kawy. Sałata jest dla "króla", tak gadano na Śląsku. Bynajmniej nie dla tego siedzącego na tronie tylko tego zamkniętego w klatce gdzieś nieopodal chlewika. Żywił się nacią z marchwi, sałatami, trawami i cierpliwie czekał na swój niedzielny obiad, gdy serwowano go z kluskami w sosie śmietanowym i buraczkami.

No i co z tą sałatką w Słubicach? Spoko, jeszcze nie podali, upał to kręcą się jak muchy w smole. Słubice też są tu ważne. Niby to Polska, ale jakby nie Polska. Większość tych ziem nigdy do Polski nie należała. Próbuję zaznaczyć jakąś kulinarną granicę między francuską tradycją kulinarną i naszą, ale wschodnie Niemcy to bardziej my niż oni. Oni dominują na południe od Dunaju i Renu czyli mniej więcej tam gdzie sięgało władztwo Rzymian.

No dobrze ale co dominuje na północ?

Kilka lat temu w Mińsku kupiłem książkę kulinarną "Polskaja kuchnia".  Książkę w wydaniu albumowym, ładnie ilustrowana a jedną z potraw była: "zielenaja sałata sa smietanaj" Danie to występowało w polskiej kuchni ziemiańskiej i jako dodatek do dań latem był często stosowany. Oto mój krótki przepis:

"Gotujemy dwa jajka na twardo, studzimy i drobno siekamy. Umyte liście sałaty układamy na półmisku. Pamiętajcie sałatę się układa a nie robi. Robić to można na drutach. Na ułożoną sałatę polewamy śmietanę, przyprawioną wcześniej cukrem, solą, octem lub sokiem z cytryny, pieprzem. Z wierzchu posypujemy posiekanymi jajami i wydajemy na stół. Mieszamy przy stole lub wcale jeśli półmisek płaski. Sałata zmieszana zbyt wcześnie to sałata "sfatygowana". Sałata niesie w sobie świeżość, chrupie w ustach tylko raz, zmieszana wcześniej wcale nie chrupie, jest jak panna młoda po przejściach."

W Słubicach serwują mi żebro wołowe i sałatkę. Żebro jest ok, z tych co w wyniku wcześniejszego wolnego gotowania trudno spieprzyć. Sałatka to kawałki sałaty lodowej z małymi pomidorkami, kawałkami papryki i zielonego ogórka, polane jakimś sosem z torebki. Niby się narobili, ale nie potrafili wykończyć, a nie lepiej było podać: zielonaja sałata sa smietanaj? Byłoby po naszemu.


alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Rozmaitości