W Norwegii, w rejonach ogarniętych nocą polarną popularnym daniem śniadaniowym jest matias z razowym pieczywem, do tego szklanka ciemnego lokalnego piwa. No to poszukajmy matiasa na nasze coraz dłuższe noce i coraz gorsze samopoczucie.
Zagladamy do sklepów. Jest. Jest śledź a la matias. Brzmi trochę jak peerelowski śledź a la łosoś. Ki czort? Po kiego nie można kupić bez "a la". Posłuchajcie:
Stoję w kolejce do stoiska ze śledziami na targach ekologicznych w Katowicach. Za ladą chudy osobnik żwawo się krząta i kolejka szybko maleje. Przede mną jest już tylko starsza kobieta. Wybiera sałatki śledziowe. Z tyłu widać dwie beczki, na jednej napis "matiasy" na drugiej "śledzie".
- proszę pana, a czym różnią się matiasy od śledzi?
Sprzedawca szuka odpowiednich słów.
- no wie pani, jakby to powiedzieć..., no po prostu matias to taki śledź, który jeszcze nie dupcył.
Tak to już jest w przyrodzie, pojedyńcze osobniki poświęcaja sie dla gatunku. Najważniejszy jest dla śledzia gatunek śledzia, a nie smak śledzia w naszych ustach.
Jeszcze sto lat temu każda gospodyni potrafiła wykastrować koguta. Taki wykastrowany mógł później trafić na stół w formie pieczonego kapłona. Dziś to rarytas. Jego brat, spólkujacy z kurami dla dobra gatunku, chudy i żyłowaty mógł co najwyzej cieszyć rosół. Albo razem z pierzem , pazurami i dziobem wylądować w parówce z napisem 110% mięsa drobiowego.
No, ale wracajmy do śledzia. Nic tak nie łączy dwie cywilizacje trunkowe na Górnym Slasku, cywilizację jęczmienno - chmielową z żytnio- ziemniaczaną jak śledź. Wojna żuru z pierogami znajduje tu swój kompromis. Oto przepis na więcej optymizmu w długie zimowe wieczory.
Bierzemy kilo matiasów i ćwiartkę oleju lnianego. Ten z marketów się nie nadaje. Trzeba szukać tak jak matiasów. Do tego dwie czerwone cebule. Kroimy matiasy na dwucentymetrowe paski, cebulę na cienkie piórka. Mieszamy i zalewamy olejem. W lodówce można przechowywać i dwa tygodnie. Kiedy nakładamy porcje musi jej towarzyszyć kromka razowego chleba na zakwasie. Na końcu chlebem czyścimy talerz. Popijamy to powolutku ciemnym piwem, niepasteryzowanym od małego producenta.
Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura