Ostatnie zdarzenia z promocją napoju Tiger oraz zapowiedzi wiceministra w ministerstwie Morawieckiego, że rozważają oddanie do sądu decyzję Komisji Europejskiej , która pod koniec czerwca orzekła, że polski podatek od sprzedaży detalicznej narusza unijne zasady pomocy państwa ( w uzasadnieniu KE napisała, że "dawałoby to (podatek handlowy) przedsiębiorstwom o niższych dochodach nieuczciwą przewagę ekonomiczną") zmusiły mnie do zabrania głosu.
Nie dalej jak w 2012 roku banki UE: EB I(Europejski Bank Inwestycyjny) oraz EBOR (Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju) udzieliły sieci Lidl miliardowego kredytu na rozwój sieci sprzedaży w Europie Środkowo - Wschodniej. Takiego kredytu nie przyznano rodzimym handlowcom, tylko niemieckiemu sprzedawcy. Decyzje tych banków są zawsze decyzjami politycznymi, ekonomia jest tu na drugim planie. Efektem jest przejęcie przez Lidl znacznej części polskiego handlu. Podjęta przez nowy rząd próba równoważenia skrajnej nierównowagi na rynku handlu detalicznego przez wprowadzenie progresywnego podatku handlowego została zastopowana przez KE.
Niemcy realizują swoje interesy i jest to oczywiste, ale tutaj występują wbrew polskiemu interesowi i to przy wykorzystaniu siły politycznej i ekonomicznej UE. Oddanie handlu dużym zachodnim graczom sprawi, że w niedalekiej perspektywie znikną z rynku mali i średni polscy producenci żywności. Najpierw znikną mniejsze sieci handlowe i punkty sprzedaży detalicznej, co dzieje się od kilku lat, a potem przyjdzie pora na producentów żywności. To co jest wielką zaletą Polski: zdrowa, nieprzenawożona, stosunkowo wolna od nadmiernych oprysków żywność, produkowana przez rodzinne firmy zniknie bezpowrotnie. Istnienie wyłącznie dużych sieci sprzedaży wymusza zmiany wśród producentów, a potem powrót do normalności jest niemożliwy, obserwowaliśmy to np. w USA. Dodatkowo w Polsce odbędzie się to przy dominacji obcego kapitału co będzie siało dodatkowe spustoszenie.
Jak się przed tym bronić? Właściciele polskich marek założyli fundację "Pomyśl o przyszłości" i ruszyli z akcją "Kupuj świadomie", w ramach akcji publikują nazwy polskich marek i jednocześnie tych, które już nie są polskie. Czy ktoś z czytelników wie, że słynna szynka konserwowa "Krakus" należy do Chińczyków? Słynne Polish ham, przedmiot westchnień sierot po peerelu, należy do skośnookich, nawet ta galaretka i ten tłuszczyk też jest ich.
Inna narodowa słodycz, Wedel też należy do skośnookich, tym razem Japończyków. Warto zaznajomić się z tymi markami bo często były kupowane po to by nie rozwinęły się zanadto i nie zaczęły konkurować z markami ich obecnych właścicieli. No i nie kupować ich, tylko wybierać polskie marki.
A teraz sprawa Tigera, napoju firmy Maspex. Pomysł na promowanie napoju w antypowstańczej aurze w sierpniu był groteskowy. Stanowcza postawa opinii publicznej - a więc można, Rossman i Lidl też się wycofały gdy ludzie się skrzyknęli na ewidentne bluźnierstwa - pokazuje, że jako świadomi konsumenci jesteśmy siłą zdolną zmieniać reguły gry na rynku. Tylko, że Maspex mi tu nie pasuje. Przecież to polska firma. Po co jej to było?
Śledziłem tłumaczenia członków zarządu Maspexu, czytałem ich przeprosiny i przyjąłem za dobrą monetę wpłatę pół miliona złotych na fundusz dla warszawskich powstańców. Problem tkwi gdzie indziej. Na rynku agencji reklamowych, często zdominowanych pod względem własności przez obcy kapitał, ale przede wszystkim uzależnionych od zleceń dużych korporacji. W ramach globalnego rynku globalne korporacje wychowują globalnego konsumenta. To co staje na przeszkodzie globalnym konsumentom to wszystkie te wartości, które spajają państwa narodowe. Dlatego ich przekaz jest wymierzony w te wartości. A co bardziej buduje w Polsce naszą odrębność niż pamięć o powstaniu z 1944 czy innym razem historia żołnierzy wyklętych?
Maspex jako globalna firma (takie ambicje widać już od kilku lat, vide: inwestycje w Rumunii) współpracuje z agencjami reklamowymi obsługującymi globalne firmy. I tam wymyślono promocję jakie dziesiątkami tworzą dla swoich klientów. Uwalić wartości, które spajają mniejsze społeczności i pokazać nowoczesną przyszłość nowego człowieka wyzbytego z wszystkich kompleksów, wypranego z wiedzy o swoich ojcach, podatnego na dowolną manipulację w imię rozwoju, demokracji, swobody wyboru. Oczywiście swoboda wyboru dotyczy przede wszystkim produktów i usług proponowanych przez korporacje.
Kiedy właściciele Maspexu zdystansowali się od ludzi odpowiedzialnych za tamtą promocję szybko tym ludziom pomocną dłoń podały organizacje branżowe. To tylko potwierdza moje przypuszczenia. Jak ktoś nie jest głuchy to może także skojarzyć wzmożenie z tamtej strony przy okazji organizacji próby ostatniego puczu.
Nie zwalajmy winy na Maspex.
Czas rozpocząć naszą bitwę o handel. W moim mieście otwarto ostatnio cztery punkty Lidla. Przyznaję, że zajeżdżam tam czasami po węgierskie wina. Ale tylko po to.
Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka