Czesław Białczyński, badacz Słowiańszczyzny, tak opisywał cały obrzęd pogrzebowy Słowian. Tryzna składa się z:
- polowania na zwierzę ofiarne,
- gdy zmarł przywódca rodu, odbywały się pojedynki, które miały wyłonić nowego zwierzchnika rodu.
- spadkobrania
- uczty witalnej
Pojedynek o zwierzchnictwo niekoniecznie mógł być walką wręcz czy z użyciem broni; bywały to również wyścigi konne czy biegowe. Po pojedynku przed ucztą opłakiwano zmarłego.
Prócz bliskich zmarłego opłakiwały również wynajęte płaczki. Opłakiwanie nazywa się Bdyną. Podczas Tryzny wspominano czy chwalono zmarłego, teraz można było już jeść, pić, śmiać się. Właśnie taka zabawa wspomagała duszę zmarłego w podróży przez Nawie.
Po trzech dniach kładziono zmarłego na marach, a wtedy dopiero rozpalano stos pogrzebowy. Później przenoszono prochy z kośćmi lub całe ciało ze żgliska czy też żarnika do żalnika na cmentarz. W żalniku odbywał się wspólny taniec żałobny - Żalne Koło oraz radosny taniec - Rade Koło.
Oznajmiano tym o ponownym odrodzeniu się ducha w Nawii, powrocie do Jawi lub do wieczystego życia w Prawii. Dopiero po 49 dniach odbywał się ten ostateczny pogrzeb i końcowa uczta - Zstępa. Wtedy też gaszono ognisko żgielne żywą wodą.
Wodą skrapiano prochy lub ciało. Dodatkowo, podczas pogrzebu wieszano bajorki (wstążki) na drzewach sjenowitych (świętych), najczęściej brzozach, ale nie tylko. Zdobiono również mogiły czy popielnice (urny).
Inne tematy w dziale Kultura