Słowianie nie potrzebowali skrzydeł – mieli chleb, mleko i trzy boginie z nożycami.
U Słowian odpowiednikiem greckich aniołów były "duchy opiekuńcze". Najpopularniejsze wśród nich to Rodzanice - siostry, boginie losu; było ich co najmniej trzy. Pojawiały się po trzech dniach od narodzin Słowianina i przędły jego los.
Nocą wpuszczała je akuszerka, zostawiając im np. kilka kromek chleba, ser owczy albo miskę kaszy. I tak jedna z sióstr trzymała wrzeciono, druga nawijała i mierzyła nici, a trzecia trzymała nożyce.
Kolejnym duchem opiekuńczym jest "Domowik" – prawdziwy anioł stróż domu. Kiedy w nocy wydaje się, że zatrzeszczy podłoga albo coś skrobie, jakby mysz, to nie mysz, tylko domowik. Opiekuje się mieszkańcami za chleb i mleko (najtańszy w utrzymaniu).
Domownik ubierał się w czerwony kaftanik, a czasami w lnianą koszulę i spodnie. Pomieszkiwał za piecem, pod progiem czy w piwnicy. Domowik zajmował się dziećmi, ostrzegał przed różnymi niebezpieczeństwami, znajdował zagubione rzeczy.
Potrafił też obudzić gospodarza o każdej porze w nocy, jeśli zaszła taka potrzeba. Oczywiście najbardziej znane duchy opiekuńcze to Dziady, czyli dusze przodków, opiekunowie swoich bliskich. Wciąż żywe jest przekonanie, że bliski nam zmarły opiekuje się nami z nieba.
Inne tematy w dziale Kultura