Odkrywać przeszłość na nowo, odkłamywać historię, upamiętniać lokalnych bohaterów często zapomnianych nawet przez własne rodziny i przywracać pamięć o nich nie tylko tutejszej społeczności, ale całej Polsce – to wielkie pasje Andrzeja Melaka, mieszkańca Powsina, od wielu lat działającego w Kręgu Pamięci Narodowej, radnego m. st. Warszawy (Klub Radnych PiS). Jego wiedza na temat historii, miejsc, faktów, dat, konkretnych ludzi związanych bezpośrednio i pośrednio z Powsinem jest po prostu imponująca.
- Pochodzę z praskiego brzegu Wisły i tam zamiłowanie do historii – tej prawdziwej, a nie zakłamanej – zaszczepili we mnie dziadek pochodzący ze Lwowa i ojciec – mówi Andrzej Melak. – Stąpając codziennie po bitewnych polach Olszynki Grochowskiej już jako dzieciak sam odkrywałem historię. Po ślubie z żoną, która pochodzi z Powsina, tu osiadłem 45 lat temu i na ten teren przeniosłem swoje pasje, zamiłowania, zainteresowania i wszelkie związane z tym działania. Żona czasami znosi to z wielkim trudem, ponieważ ta moja aktywność zabiera wiele czasu, energii a bywa, że i zdrowia. Ale tak naprawdę żona wiernie mi towarzyszy, wspiera i kibicuje mi we wszystkich działaniach.
O Powsinie nawet rdzenni mieszkańcy wiedzą mało, a młodzież nie wie nic, ponieważ nie ma czasu się tym interesować i nie przywiązuje zbytniej wagi do swoich korzeni, a przeszłość uważa za wartość mało istotną we współczesnym, zagonionym świecie. Mało kto wie, że pierwsze wzmianki o Powsinie pochodzą już z XIII wieku, a o jego historii można ciekawie opowiadać godzinami.
Na miejscowym cmentarzu mamy grób powstańca styczniowego, mamy grób obrońcy Lwowa oraz groby wielu miejscowych bohaterów kampanii wrześniowej 1939 roku, okupacji, powstania warszawskiego oraz tych bardzo zasłużonych dla Powsina w czasach pokoju i względnego spokoju.
O Janie Godlewskim wiadomo niewiele. Mieszkał w Powsinie, zginął mając 18 lat w obronie Lwowa. Było to w dniu odzyskania przez Polskę niepodległości, czyli 11 listopada 1918 roku. Należał do Orląt Lwowskich. Jego nazwisko znajduje się w księdze poległych w obronie Lwowa, wydanej w 1928 r., w 10. rocznicę walk: „Janek Godlewski, mieszkaniec Powsina obok Wilanowa, uczeń Gimnazjum im. Władysława IV na Pradze, ochotnik walk o polski Lwów, zginął 11.11.1918”. Staraniem osób z Kręgu Pamięci Narodowej w 2009 r. na cmentarzu powsińskim, w miejscu zaniedbanej mogiły Jana Godlewskiego, postawiono nowy nagrobek - identyczny z tymi, jakie znajdują się na cmentarzu Orląt we Lwowie.
Wielu tych, których grobów nie ma na miejscowym cmentarzu, uczciliśmy tablicami memoratywnymi na Murze Pamięci. Jednym z nich jest por. Jan Penconek, który urodził się 19.12.1912 r. w Powsinie. Mając 19 lat wstąpił do Szkoły Podchorążych Piechoty. Ukończył ją z czołową lokatą. Służył w Pierwszym Morskim Pułku Strzelców w Wejherowie. W 1938 r. został awansowany na porucznika. Rozkaz o mobilizacji wydany w sierpniu 1939 zastał go u rodziców w Powsinie. Natychmiast wrócił do jednostki i trafił na front. W nocy z 7 na 8 września poprowadził strzelców do ataku na zajętą przez Niemców miejscowość Gowino. Został ranny. Gdy tylko poczuł się lepiej, poprosił dowódcę o zgodę na powrót do walki. Wypowiedział wtedy znamienne słowa: „Albo krzyż drewniany, albo Virtuti Militari”. Poległ 13 września w walce o Kępę Oksywska, wcześniej zadając nieprzyjacielowi dotkliwe straty. Został pochowany na Cmentarzu Obrońców Wybrzeża w Gdyni Redłowie. W 1947 r. Jana Penconka odznaczono pośmiertnie Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari. Od 1991 r. jest on patronem szkoły podstawowej w Gowinie. W Powsinie w 70. rocznice jego bohaterskiej śmierci na miejscowym Murze Pamięci została odsłonięta pamiątkowa tablica.
Bez wątpienia wielce zasłużonym dla Powsina był Franciszek Pieniak, kierownik miejscowej szkoły, który organizował także kursy dla dorosłych, mające na celu likwidację analfabetyzmu wśród ludności Powsina. Zainicjował też budowę nowego budynku szkoły, ukończoną w roku szkolnym 1936/37. Wtedy szkoła miała już 327 uczniów i osiągnęła pełny, siedmioklasowy zakres. Podczas II wojny światowej, wiosną 1940 r., jako kierownik szkoły został aresztowany. Niemcy rozstrzelali go w Palmirach 21.06.1940 r.
Naszą bohaterką jest też Zofia Kłos, która urodziła się w Powsinie 26.02.1921 r. Uczestniczyła w powstaniu warszawskim. Była żołnierzem AK, niestrudzoną sanitariuszką. 30 sierpnia 1944 r. przyjechała z transportem zupy dla rannych znajdujących się w szpitalu przy ul. Chełmskiej. Tego dnia Niemcy zrzucili na szpital bomby zapalające. Zofia Kłos zginęła w płomieniach. Miała 23 lata. Po zakończeniu wojny jej doczesne szczątki przywieziono z miejsca tymczasowego pochówku do Powsina i złożono na miejscowym Cmentarzu Powstańców Warszawskich.
Pamiętamy o Zygmuncie Karaszewskim, który ukończył prawo na UW i przez wiele lat służył mieszkańcom Powsina jako prawnik i doradca w sprawach urzędowych. Przez wiele lat był redaktorem „Wiadomości Powsińskich”. Wyszukiwał informacje o dziejach Powsina, aby później pisać o nich doskonale teksty. Wsparł znacząco opracowanie książki upamiętniającej 600-lecie powsińskiej parafii. W uznaniu zasług ks. Prymas Józef Glemp 19 listopada 2009r. odznaczył go złotym medalem „Zasłużony dla Kościoła i Narodu Polskiego”. Zygmunt Karaszewski zmarł 13.12.2011 r. w wieku 74 lat. Powsińska parafia ma wobec niego wielki dług wdzięczności.
Oczywiście to nie wszyscy, o których pamiętamy, których czcimy i upamiętniamy. Powsiński cmentarz pełen jest ciekawych historycznych informacji, ale skrywa też jeszcze wiele różnych tajemnic. Nad ich rozwikłaniem systematycznie pracujemy i mamy jeszcze wiele do zrobienia.
Wysłuchał i zanotował Karol Olszewski