Alexander Haus Alexander Haus
132
BLOG

Czy wolno nam porzucić człowieka?

Alexander Haus Alexander Haus Psychologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Z cyklu: Pytanie kontrowersyjne. Odpowiedź – szast-prast!

Czy wolno nam porzucić drugiego człowieka? Czy mamy prawo zwolnić się z odpowiedzialności za „przypieczętowaną” wcześniej relację z naszym partnerem? Jeśli tak, to w jakich okolicznościach. Jeśli nie – to niby dlaczego?


Pierwszy mini artykuł z cyklu: „Pytanie kontrowersyjne. Odpowiedź – szast-prast”, adresowany do tych, którzy nie lubią zbyt rozwlekłych zdań i zawoalowanych tez, odpowie nam (szast-prast!) na postawione w tytule pytanie błyskawicznie i bez zbędnych argumentów. Będą może te niezbędne. Pozostałe „za” i „przeciw” wymyślimy sobie sami, sprowokowani irytującym tytułem.

A zatem: Czy wolno nam porzucić drugiego człowieka, czyli „uciec” z dotychczasowego związku (niejako „wypisać się z niego”, już nie wrócić, zakończyć definitywnie dotychczasową relację)? Czy wolno nam „porzucić”, a nie – „rozstać się”, byśmy wszyscy dobrze się zrozumieli. Czy wolno nam „wypiąć się” po kilku latach na tę drugą osobę i tak ad hoc zapomnieć o niej (i o nas), bo już nam się to „nie widzi”? I uwaga: czy wolno nam to zrobić nie dlatego, że druga strona nas świadomie rani czy świadomie nas krzywdzi, zaniedbując jednocześnie pracę nad wspólnym związkiem, ale dlatego że po prostu… NAM się to już nie widzi! Nie widzi, bo my się przecież już dusimy! Nie widzi, bo my się przecież czujemy jak w klatce! Nie widzi, bo przecież nam „potrzebne są zmiany”! Nie widzi, bo… Bośmy ślepi? Bośmy otumanieni współczesną kulturą masową, medialną propagandą nie tyle „laickiej”, co skupiającej się wyłącznie na naszym ego, współczesnej ideologii życia? To przecież naturalne, że niemal każdy z nas ma jakiegoś „ex”. To przecież naturalne, że każdy z nas chce być szczęśliwy. To naturalne, że wciąż próbujemy – często: mylimy się – i szukamy najlepszego i najwygodniejszego dla nas rozwiązania. Czyż nie jest tak, że to my mamy być w związku najważniejsi? Jeśli tak, to po co nam ten związek? Jeśli jesteśmy pępkiem świata dla samych siebie, to po cóż nam ten drugi pępek i ta nieszczęsna pępowina, która tylko nas usidla i ogranicza naszą samorealizację? Nadto, okazuje się, że o tę usidlającą nas pępowinę trzeba jakoś dbać – od paradoks usidlenia!

Niestety, o tę pępowinę trzeba właśnie dbać i pielęgnować ją. Trzeba mieć świadomość, że jest ona swego rodzaju symbolem odpowiedzialności za siebie, za drugiego człowieka, a więc − suma summarum − za nasz związek. Pępowina ta symbolizuje życiodajną i pożyteczną symbiozę, pozytywną współzależność, lojalność, honor i szacunek – przymioty, których często nie potrafimy dziś już nawet zdefiniować. Jeśli więc przymioty te są nam obce, a określające je słowa postrzegamy jako archaizmy, nie mieści nam się w głowie, że możemy nie mieć moralnego prawa porzucić człowieka, za którego powinniśmy czuć się odpowiedzialni. Otóż: o ile człowiek ten świadomie i sukcesywnie nie krzywdzi nas, o ile konsekwentnie nie rujnuje swoim postępowaniem naszego związku, nie rokując przy tym żadnej poprawy, o tyle nie powinno być moralnego i społecznego przyzwolenia na taki czyn z naszej strony, który skrzywdzi nie tylko osobę porzuconą, ale w dalszej perspektywie – skrzywdzi również nas, porzucających…

Czy wolno nam porzucić człowieka? Szast-prast: nie!


image


Szerszą odpowiedź znajdą Państwo w powieści na stronie: www.alexanderhaus.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości