Krowy. Takie zwierzaki, każdy widział - kupa cielska między rogami a ogonem z cechą wypaloną na du... na zadzie. Łazi toto, żre trawę i rośnie czekając na moment, w którym stanie się odpowiednie do tego by zamienić się w bewsztyk. Szczęśliwe zwierzęta, żyją tak jak tysiąc, dziesięć tysięcy czy sto tysięcy lat temu - albo jak dziś ich kuzyni pod tytułem żubry, bizony, jelenie...
Szczęśliwe zwierzęta...
Ale nie w Europie. Tutaj krowa musi siedzieć w oborze, żreć mieszanki czy kiszonki i mieć w uchu kolczyk, z którym uczciwe zwierzę wstydziłoby się pokazać wśród kompanów. Musi, bo w Europie znakowanie ogniem uważane jest za męczenie zwierzaka i może zainteresować prokuratora. Trzymanie przez całe życie w zamknięciu nie, to że krowa nie widzi nieba, nie zna smaku świeżej trawy i nie czuje wiatru na grzbiecie nikogo nie obchodzi. Grunt, żeby nie czuła tego pięciosekundowego bólu na samym początku swojego bydlęcego żywota
Statystyczna amerykańska krowa cierpi dwa razy w życiu - raz, kiedy wypalają jej cechę i drugi raz kiedy trafia w ręce masarza. Między tymi razami żyje sobie spokojnie, wcina trawę i nie przejmuje się lekkością bytu ani egzystencjalnymi problemami. Żyje jak na krowę przystało - pośród morza traw, pod gwiazdami, nie widząc dachu nad głową ani człowieka w okolicy.
Europejska krowa unika tego pierwszego cierpienia, jej du... jej zad jest chroniony przepisami, które jednocześnie stawiają ją w oborowym boksie, każą żreć mieszanki, nie pozwalają czuć powiewu wiatru na skórze i widzieć rozgwieżdżonego nieba nad rogatym łbem. Europejska krowa ma całe życie uporządkowane unijnymi normami mającymi zniwelować jej cierpienie i dyskomfort hodowlanego zwierzęcia przeznaczonego na gulasz i kiełbasy.
Bo na steki się nie nadaje.
Mięso na steki musi być kruche, chude i złożone z samej trawy. Musi być wyćwiczone bieganiem po pastwisku, sprężyste, wyrobione. A nie zastałe, obrosłe tłuszczem i sflaczałe. Europejska, unijnie normowana krowa na steki się nie nadaje. I to jest największa tragedia tego zwierzęcia - nie dość, że całe życie spędziła w mamrze oglądając słońce co najwyżej przez małe okienko to nawet po śmierci dobrego słowa od człowieka usłyszeć nie może.
Cóż, biurwokracja. Cecha na du... na zadzie jest dla krowy tak traumatycznym przeżyciem, że trzeba ją przed nim za wszelką cenę chronić - zamykając w komfortowych oborach jak chińskiego cesarza w zakazanym mieście. I tylko czekać, aż unijne mądrale pójdą za ciosem stwierdzając, że wolność to dla zwierzęcia męczarnia - a wtedy nawet much nad śmietnikiem nie uświadczymy, bo każda będzie spisana i trzymana w osobnej klatce. Ciekaw tylko jestem, gdzie tym muchom poprzypinają kolczyki....
Inne tematy w dziale Polityka