Ściślej rzecz biorąc była wiceSikorska a przyszła (od jesieni) ambasador Rzeczypospolitej w Moskwie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Już nie minister, jeszcze nie ekscelencja w wywiadzie dla agencji RIA Nowosti oznajmiła, że chciałaby zniesienia wiz dla obywateli Federacji Rosyjskiej bo - tu cytat -"Chcemy by odwiedzało nas jak najczęściej jak najwięcej obywateli Rosji". Ja nie wiem, może to zawieszenie pomiędzy tytułami tak podziałało i zawiesiło działanie mózgownicy? Mam nadzieję, że to chwilowe bo strach się bać! Kto wie, może za chwilę - już jako pani ambasador - weźmie i zaprosi do naszego umęczonego kraju krymskie zielone ludziki z misją humanitarną?
Nieistotne zresztą, zielone ludziki chwilowo zajęte są gdzie indziej. Problem leży gdzie indziej - otóż wypowiedź pani przyszłej ambasador pokazuje, że Polska nie posiada czegoś takiego jak spójna polityka zagraniczna i udowadnia słowa ministra Sienkiewicza o tym, że Rzeczpospolita istnieje tylko w teorii a w praktyce to... sami, Drodzy, wiecie co. Z jednej strony rząd nasz umiłowany najostrzej ze wszystkich unijnych gabinetów postulował wprowadzenie sankcji po aneksji Krymu i wybuchu wojny na wschodzie Ukrainy, sugerował wykluczenie Rosjan w ogólności a Putina w szczególności ze społeczności międzynarodowej a tu najwyższy przedstawiciel naszego kraju, ambasador reprezentująca Naród wyskakuje z propozycją, od której człowiek z butów wyskakuje...
A car Wołodia pęka ze śmiechu.
I po czymś takim Donald Tusk ma czelność mówić, że jesteśmy krajem poważnym, krajem "rozgrywającym karty" przy europejskim stole politycznym? Pusty śmiech i, co tu kryć, łzy. Żalu i wściekłości, że wybraliśmy sobie takich durniów by nas reprezetnowali. Dwa razy pod rząd...
Ale cóż... sami żeśmy sobie wybrali, nikt nas nie zmuszał - widać sobie zasłużyliśmy.
Tak, tak, wiem, ruskie serwery, fałszerstwa, ustawki wyborcze i tak dalej. Jednak mimo wszystko nie chce mi się w to wierzyć, tak doskonałej lipy żadnym służbom specjalnym ani innym "zawodowym macherom od losu" nie udałoby się odstawić, coś musiałoby się nie udać. A tu, u nas, proszę - wystarczyło dać ludziom kawałek wolnej ręki i...
Nie chcę pisać i co. Niech każdy sam się domyśli, potem niech zrobi rachunek sumienia i w przyszłym roku przy urnie niech dokona zadośćuczynienia obywatelskiego. Jeżeli zrobi to porządnie to rozgrzeszenie przyjdzie samo. Polityczne, bo to Boże to jednak tak łatwo nie przychodzi...
A też może być, w skrajnych przypadkach, konieczne.
Inne tematy w dziale Polityka