Ukraina swoją wojnę przegrała. Coś, co mogło się stać narodowym "mitem założycielskim" i czymś na wzór rosyjskiej "wielkiej wojny ojczyźnianej" (uwzględniając, ma się rozumieć, proporcje) spaliło na panewce i okazało się klęską. Dziś ukraińska Rada Najwyższa przyklepała tę sytuację przegłosowując ustawę nadającą Donbasowi specjalny status i - co ważniejsze - zwalniającą z odpowiedzialności terrorystów strzelających do żołnierzy z tryzubem na hełmach, czapkach czy beretach.
Piękny gest, szlachetny. Tyle, że prowadzący do zagłady.
Oznacza to, drodzy moi mili kochani, ni mniej, ni więcej a zgodę najwyższych władz ukraińskich na działalnośc grup terrorystycznych czy, jak eufemistycznie nazywają siebie bandyci z DRL "separatystów" i koniec państwowego tworu p.t. Ukraina - nastąpi dezintegracja, rozpad. Każdy co bardziej ambitny gubernator czy mer miasta będzie sobie mógł ogłosić niepodległosć i nie zmieniając stołka przedzieżgnąć się w głowę państwa. No bo kto mu zabroni, skoro siedzący w Kijowie na najwyższych stołkach ogłaszają amnestię dla bandytów?
Zresztą co ja będę przyganiał jak kocioł garnkowi, przecież my, Polacy, zrobiliśmy dokładnie to samo - zwolniliśmy od dopowiedzialności SB-eckich bandytów, ludzi współpracującyc z morderczym reżimem peerelowskim. Wystarczy, że do swojej działalności się przyzjają i mogą nie tylko wolności zażywać, ale zajmować najwyższe stanowiska w państwie śmiejąc się w twarz swoim ofiarom. Ukraińcy zafundowali sobie coś dokładnie takiego samego - stworzyli grupę ludzi stojących ponad prawem, którzy działając na rzecz obcego państwa (zabawne, w obydwu przypadkach jest to to samo państwo) dopuszczali się najcięższych zbrodni i nie zostali / nie zostaną nigdy za nie rozliczeni.
Nie potrafię tej logiki zrozumieć. Można - przy dużym zapasie dobrej woli - uznać, że zarówno donbascy terroryści jak i nasi swojscy bezpieczniacy są funkcjonariuszami obcego państwa będącego z nami (Polakami/Ukraińcami) w stanie wojny i jako tacy mają status jeńców wojennych. W porządku, jeńców się nie karze - ale po zakończeniu działań wydala się ich do kraju, z którego pochodzą a nie pozwala im mieszkać na terytorium, które próbowali zaanektować, żyć wśród ludzi, do których strzelali i jeszcze - jak to ma ciągle miejsce w przypadku Polski - zasiadać na wysokich stołkach. Nie chcą kary - niech wyjadą do tych, którym służyli, to powinna być jedyna akceptowalna opcja. W przeciwnym wypadku z dużego, środkowoeuropejskiego kraju robi się republika kolesiów, zwyczajne bagno, w którym ludzie dzielą się na dwie grupy - tych, których prawo ściga z całą surowością za najdrobniejsze przewinienie i feudalnych panów, którym wszystko wolno, bezkarnych właścicieli państwa.
Pocieszające w tym idiotyzmie jest tylko to, że nie jesteśmy jedynymi frajerami. Ukraińcy, jak widać, popełniają te same błędy, które były naszym udziałem. Tragifarsa, ale cóż, widać każdemu pisane jego własne skretynienie...