Już drugą dekadę, pseudo-muzyka zwana hip hopem (wcześniej rap) degeneruje młodych ludzi. Choć jej początki w Polsce sięgają lat 90 i czasów kiedy fenomenem stał się niejaki Liroy, wówczas nie było jeszcze wystarczająco podatnego gruntu by ta twórczość zawładnęła umysłami młodych na dłużej. Po debiutanckim sukcesie wspomnianego Liroya, nastąpiło parę lat spokoju, po czym nowa fala hip hopu zatruła umysły, głównie nastoletnich blokersów. Był rok 2001, coraz to nowe kapele hip hopowe powstawały jak grzyby po deszczu siejąc spustoszenie w umysłach, jak nie prymitywnymi wulgaryzmami to pochwałą "gangsterskiego życia" lub i jednym i drugim.
Doszło nawet do tego, że w subkulturach hip hopowych, za "bycie cool" uchodziło wylądowanie "na dołku", a prawdziwy kozak to się nawet policji stawiał. Bo "true gangsta" kładzie lagę na policję, a jakże. Skróty typu HWDP miały oznaczać pogardę dla funkcjonariuszy, nikt natomiast nie miał zamiaru zduszać w zarodku tej degeneracji i rozbestwienia młodych (na tym tle "występy" kiboli są po prostu konsekwecją owego zbydlęcenia). Uznano to za przejściową fanaberię marginesu społecznego, nie zdając sobie sprawy, że nie jest to żaden margines tylko polska norma wśród młodzieży na XXI wiek.
Z czego to wynika. Zaczynamy mieć ten sam problem który Amerykanie przerobili już 30 lat temu, i w zasadzie to cały czas się z nim borykają. Rodzice nie mają czasu dla swoich pociech, nie rozumieją ich, ignorują wszelakie podejrzane zachowania nastolatków i z powagi sytuacji zdają sobie dopiero sprawę kiedy stanie się jakaś tragedia. W najlepszym zaś wypadku wtedy, kiedy pociecha wejdzie im na głowę i nie da normalnie żyć. Państwo jest tu niemal bezradne, o ile w USA zaczęto monitorować poczynanie młodzieży na określonej przestrzeni, o tyle w Polsce o czymś takim nie ma nawet mowy. Policja czuje się niekompetentna w wielu sprawach, Straż Miejska reaguje rzadko, rząd udaje że problemu nie ma.
Kiedy dostrzegą problem? W momencie kiedy jakiś młodociany gangsta wparuje do szkoły i zacznie strzelać do kolegów? Rozprawiono się z dopalaczami, ależ to był gigantyczny problem. Żeby im nikt nie powiedział, że nie dbają o młodzież. A tymczasem kolejne pokolenie ćwierćmózgów zasłuchanych w hip hopie terroryzuje osiedla i blokowiska. Zanim zaczniemy dbać o przyrost demograficzny, zadbajmy najpierw o podstawy do wychowania młodzieży. Jeśli bowiem ma to wyglądać tak jak obecnie, nie będzie się czym pochwalić przed Europą, a de facto to my mentalnie w Europie nie jesteśmy. Tyczy się to większości Polaków, który chcieli wyleczyć swoje plemienne kompleksy głosując za wejściem do UE. Możemy sobie być w UE i innych wspólnotach europejskich ale nie zmienia to faktu że do Europy nam jeszcze daleko.
Inne tematy w dziale Kultura