Unia zwiększa kompetencje Europejskiego Banku Centralnego, ten ma z kolei nadzorować finanse krajów strefy euro. Póki co, zdecydowano rolować dług Hiszpanii i Włoch, ale żadnej realnej poprawy nie należy się spodziewać, bo nielimitowany skup obligacji z rynku wtórnego, oznacza mniej więcej tyle, że EBC będzie musiał drukować za jakiś czas euro. Skąd bowiem weźmie pieniądz na taką operację? Co prawda pod naciskiem Niemiec, kraje południa Europy zobowiązały się przeprowadzić reformy, ale nikt z eurokratów chyba już w to nie wierzy. Oni pogodzili się z myślą, że trzeba brać kolejne państwa na utrzymanie. Czy Grecję kryzys cokolwiek nauczył?
Minister finansów Jacek Rostowski, w końcu zadbał o interes Polaków i nie zgodził się by nasz kraj przystąpił do tzw Unii Bankowej na prawach "bliskiej współpracy", gdyż nie mielibyśmy tam nic do powiedzenia, zaś konsekwencje należenia do tego typu podmiotu, wiązałyby się z przekazaniem kompetencji organom unijnym. Już teraz wiadomo, że europejski system rozwiązywania problemów banku w kryzysie (tzw. resolution fund), to nic innego jak próba zastąpienia nadzorów krajowych, jednolitymi nadzorami europejskimi. W przypadku Polski, nie ma to najmniejszego sensu, po pierwsze dlatego że nasz nadzór jest dobry, po drugie zaś, nie jesteśmy w strefie euro, choć jak zapewniają niektórzy euroentuzjaści, jako kraj aspirujący, powinniśmy "wskoczyć do tego pociągu" bo inaczej będzie się on oddalał. Szczęśliwie minister Rostowski zdaje sobie sprawę w jakiej kondycji jest strefa euro i że nie widać szansy na poprawę w najbliższym czasie. Poza tym, kraje północy Europy również Unią Bankową są raczej średnio zainteresowane i nie dostrzegają szans na zakończenie negocjacji w tym roku. Jacek Rostowski podjął zatem jedyną słuszną decyzję, za co należą mu się podziękowania.
Nawiasem mówiąc, szkoda że ekonomia nie jest nauką ścisłą. Nie byłoby wtedy żadnego pola do manipulacji. Wyobraźcie sobie dyrektywę unijną, określającą gęstość cieczy? No absurd, bo w nauki ścisłe, szczęśliwie eurokraci nie wchodzą. Jednak ekonomia coś z nauki ścisłej jednak ma, więc nie da się jej całkowicie oszukać. Rządy krajów południa, desperacko próbują zachować poziom egzystencjalny do jakiego przyzwyczaiły swoich obywateli przez kilkadziesiąt lat. Unijni komisarze mogą co prawda stwierdzić, że te skomplikowane mechanizmy, które wdrażają nie są do zrozumienia dla maluczkich, jedynie tęgie głowy tresowane w socjalistycznej nowomowie mogą je pojąć, ale gospodarka to coś dla zwykłych ludzi, a nie dla "mędrców" z KE, którzy zamiast brać się do normalnej roboty, dumają jak z jednego euro zrobić dwa i na końcu wychodzi im że najlepiej skserować. Do tego potrzebne są wam nowe nadzory i instytucje? Bo ja nie widzę problemu, powiedzcie w końcu ludziom wprost. Nie mamy innej recepty niż dodruk kasy. Przykro nam.
Skoro zaś eurofederaści są tacy mądrzy i biorą taki szmal za rządzenie Unią, niech łaskawie wytłumaczą dlaczego mamy kryzysy. Przecież oni są mądrzy, a my się nie znamy. Drodzy czytelnicy, jeśli się modlicie, pomódlcie się nie tylko o upadek strefy euro, ale i całej UE. To nam wszystkich wyjdzie na zdrowie.
Inne tematy w dziale Polityka