betacool
betacool
betacool betacool
145
BLOG

Czy białe rękawiczki nadają się do mieszania w węglu? Książka dla Pana Prezydenta

betacool betacool Gospodarka Obserwuj notkę 2

Makulektura nr 53

image

Czy białe rękawiczki nadają się do mieszania w węglu?

O książce, której nie ma w prezydenckiej bibliotece.

Inż. Józef Przedpełski, Eksport węgla wobec spadku waluty w Anglji, nakładem autora, Warszawa 1931

 W ubiegłym tygodniu „węgiel” był chyba słowem najczęściej odmienianym przez przypadki. Próbował to słowo odmieniać sam Pan Prezydent, ale ostatecznie zmienił zdanie i z dokończenia tej odmiany się wycofał.

 Ja się temu w sumie nie dziwię, bo trudno znać się na wszystkim i przewidzieć możliwe konsekwencje w dziedzinie tak wrażliwej na wahnięcia gospodarczej, społecznej i politycznej koniunktury jak wydobycie, sprzedaż i wykorzystanie węgla.

 Książeczka, która tu przedstawię to zapomniane dziełko inżyniera Przedpełskiego, który uznał, że jako specjalista „od węgla” musi zabrać głos. Zdecydował się na wydanie książki za własne środki. Domyślam się, że żadne z wydawnictw nie chciało ryzykować druku tak bardzo specjalistycznej pozycji, ale nie upieram się przy tej wersji. Przyczyny braku zainteresowania wydawców mogły być zupełnie inne. Kto wie może to były względy bardzo ważne społecznie. W każdym razie przyjrzyjmy się nieco baczniej treściom, na których przekazaniu inżynierowi Przedpełskiemu tak bardzo zależało. Może bowiem okazać się, że odnajdziemy w nich jakieś wątłe linie paralel do nitek dzisiejszej węglowej pajęczyny, na której temat tak trudno odezwać się choć słowem, bez narażenia się na fachowy kontratak.

 Teraz na długie fragmenty oddam głos inżynierowi Przedpełskiemu. Książka rozpoczyna się od stwierdzenia, że w drugiej połowie września 1931 roku kurs funta uległ gwałtownemu załamaniu i spowodował, że podważenie podstaw , na których opierał się handel Wielkiej Brytanii z państwami zainteresowanymi w dostawach do tego kraju. Kolejnym efektem słabnącego funta było zachwianie „stanu posiadania jej konkurentów” na rynkach zbytu.

 Oddaję teraz głos inżynierowi Przedpełskiemu, on w sposób bardzo przystępny wyjaśni w jaki sposób miało się to odbić na sytuacji w Polsce:

 „Refleks załamania się waluty angielskiej na stosunki w Polsce jest więc podwójny. Przedewszystkiem (pisownia oryginalna) zostały poważnie zagrożone dziedziny naszego gospodarstwa społecznego, zainteresowane w wywozie do Wielkiej Brytanji, jak bekoniarstwo, produkty mleczne i inne artykuły spożywcze, których eksport do Anglji rozwijał się pomyślnie w ciągu kilku ostatnich lat. Po wtóre zaczęły się chwiać podstawy naszej najpoważniejszej pozycji eksportowej w dziedzinie przemysłu, jaką był wzrastający z roku na rok wywóz węgla polskiego”.

 Ale zanim doszło do osłabienia funta, Józef Przedpełski rysuje nam tło historyczno-gospodarcze, które mocno wpływało na sytuację w polskim sektorze węglowym:

 „…Niemcy, które były głównym odbiorcą węgla naszego, zamknęły w r. 1925 swój rynek, sądząc, że brak zbytu dla węgla będzie wymowną ilustracją niesłuszności decyzji przyłączenia do Polski polskiej części Górnego Śląska. Niemcy liczyły, że Polska węgla nie strawi, że nie potrafi znaleźć dla niego zbytu, że na Polskim Górnym Śląsku nastąpi bezrobocie i co za tem idzie niezadowolenie ludności. Jednocześnie na niemieckiej części Górnego Śląska wzięto się do budowy nowych kopalń, zabiegano usilnie o stworzenie dogodnych warunków dal zatrudnienia ludności robotniczej i sądzono, że kontrast pomiędzy położeniem ludności na niemieckiej części Górnego Śląska i na jego polskiej części wyrobi w ludności przeświadczenie, że lepiej jest być obywatelem Niemiec, niż Polski (…).

Rynki północne polskiego węgla nie znały zupełnie, wskutek zaś usilnej propagandy, wszczętej przez czynniki niemiecki i angielskie, skandynawscy konsumenci, przyzwyczajeni prawie wyłącznie do węgla angielskiego, wzbraniali się kupować polski węgiel nawet po niezmiernie niskich cenach”.

Polacy wdarli się jednak na skandynawskie rynki. PKP obniżyły taryfę przewozową na węgiel eksportowy, a na dodatek angielski przemysł wydobywczy zaczęły paraliżować strajki górników. Ten ostatni fakt „stał się najskuteczniejszą propagandą dla naszego węgla, stworzył mocne podwaliny pod potężny eksport do krajów skandynawskich i do Francji”.

„W czasie strajku angielskiego producenci brytyjscy, obserwując nowego konkurenta na swych tradycyjnych rynkach skandynawskich nie doceniali na razie konkurencji polskiej. W artykułach, umieszczanych w prasie , lekceważyli nasze wysiłki w kierunku zdobycia rynków północnych i wpajali przekonanie w odbiorców, iż nasze utrzymanie się na dalszą metę, na chwilowo zdobytych rynkach, nie jest możliwe ze względu na niezmiernie wysokie koszty transportu do odległego portu Gdańskiego. Zapowiadali oni, iż niezwłocznie po ukończeniu strajku będą w stanie nas wyprzeć z rynków północnych.

Istotnie, od początku roku 1927 producenci angielscy uzyskawszy, w wyniku wygranego przez przemysłowców strajku, znaczną obniżkę robocizny, oraz zwiększenie czasu pracy, rzucili do krajów skandynawskich duże ilości węgla po cenach niższych, niż wynosiły własne koszty wydobycia”.

I co? I nic. Eksport polskiego węgla stale rósł i między 1926 rokiem a wrześniem 1931 roku najzwyczajniej w świecie się podwoił. Producenci angielscy zaczęli rozumieć, iż wyrósł im poważny konkurent. O tym, że zagrożenie było poważne świadczy wizyta czterech „wybitnych angielskich przemysłowców” w polskim zagłębiu. W trakcie pobytu stwierdzili, że Polacy mają wzorowo zorganizowane warsztaty, polscy górnicy są zawodowcami, a cały dział przemysłu jest zrzeszony w „Polskiej Konwencji Węglowej”. Wniosek mógł być tylko jeden – Polacy są konkurencyjni. Bardzo konkurencyjni!

„W rozmowach z przedstawicielami naszego przemysłu Anglicy wypowiadali wówczas myśl, iż jest rzeczą nienormalną i niczem nieusprawiedliwioną, aby kraje europejskie, importujące węgiel, otrzymywały ten artykuł, po cenach niższych, niż przemysł krajów produkujących, i miały dzięki temu możność tem łatwiejszej konkurencji swemi wyrobami z przemysłami krajów eksportujących. Jednakże porozumienie rozumieli jedynie w ten sposób, iż Polska musiałaby się w znacznym stopniu wycofać z rynków północnych, które według pojęć Anglików są ich naturalnemi rynkami zbytu od wieków

Zdając sobie jednak sprawę, iż takie jednostronne ujmowanie zagadnienia nie może być przyjęte przez przemysł polski, Anglicy oświadczyli lojalnie, iż będą musieli inną drogą dążyć do zrealizowania swych zamierzeń. Wskazywali mianowicie na możliwość nacisku na Rząd Polski za pośrednictwem Międzynarodowego Biura Pracy w Genewie w dwóch kierunkach. Przedewszystkiem drogą zwiększenia kosztów produkcji naszego węgla przez powiększenie płac robotniczych, po wtóre przez skrócenie czasu pracy (…).

Zakomunikowane nam wówczas przez Anglików oświadczenie było wprowadzone w życie z całą stanowczością i konsekwencją”.

Czy te stanowcze i konsekwentne działania przyniosły jakiś skutek?

Otóż jeszcze w 1925 roku Międzynarodowe Biuro Pracy wydało pierwszą publikację o zarobkach w przemyśle węglowym poszczególnych krajów. Jej wyniki „wytworzyły pewną psychozę” i „dały podłoże do gorączkowej akcji podwyżkowej".

„Pod wpływem akcji tej, Rząd uwzględnił bardzo daleko idące żądania organizacji robotniczych i w rezultacie w roku 1926 zarobki wzrosły o 41,5%, podczas kiedy koszty utrzymania na Śląsku podniosły się o 13,7%.

Ten tak pomyślny rezultat zabiegów angielskich spowodował ponowną ankietę zarobkową w roku 1927, w wyniku czego płace u nas wzrosły w ciągu tego roku o dalsze 22,2%, podczas kiedy koszty utrzymania w tym samym okresie podniosły się tylko o 7,2%. Zachęcona dobrymi wynikami Anglja zmusiła Międzynarodowe Biuro Pracy do powtórzenia tego eksperymentu również w roku 1929 i w rezultacie mamy ponowny wzrost zarobków o 12%, podczas kiedy koszty utrzymania spadły o 6%”.

Na drugim otwartym froncie działań było równie ciekawie. W czerwcu 1931 roku uchwalono konwencję o czasie pracy w górnictwie, która ograniczała dniówkę do 7 godzin 45 minut. Stało się to pod naciskiem Anglii i krajów pozaeuropejskich, które jednocześnie zastrzegły, że same konwencji nie przyjmą i że ma ona dotyczyć jedynie przemysłu węglowego na kontynencie.

Co to wszystko oznaczało dla Polski? Otóż dopłacaliśmy do każdej wyeksportowanej tony węgla. Dopłacaliśmy coraz więcej tyle, że wraz ze stale rosnącym eksportem narastały ewentualne skutki społeczne decyzji, które imię sanacji należało podjąć.

Inżynier Przedpełski proponował szereg posunięć, które mogłyby tę sytuację uzdrowić. Żeby unaocznić skalę problemów dołączył trzy wykonane na papierze milimetrowym wykresy. Jeden dotyczy skali wzrostu eksportu. Dwa pozostałe dotykają sfer, które wymagały podjęcia pilnych kroków. Jakie były te postulowane zmiany? Możecie zgadywać, albo spróbować sięgnąć do tej niezwykłej książeczki.

Niektórzy pewnie chcieliby zapytać jaki ma to związek z dzisiejszą sytuacją i teraźniejszymi problemami. Jestem humanistą. Nie będę się więc silił na żadne analizy techniczne. Chciałem tylko podkreślić, że za humanitaryzmem niektórych organizacji mogą się kryć bardzo konkretne i brudne intencje i o dziwo można je niczym węgiel podrzucać, zupełnie przy tym nie brudząc białych rękawiczek.

image


betacool
O mnie betacool

grabarz nowych nonsensów

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka