allocator allocator
48
BLOG

Platforma ma zawsze rację

allocator allocator Polityka Obserwuj notkę 7
Minęło kilkanaście dni od pierwszego posiedzenia Sejmu nowej kadencji. W tym czasie Donald Tusk otrzymał od prezydenta desygnację na urząd Prezesa Rady Ministrów, a dziś przed południem (16.11.2007) został zaprzysiężony wraz ze swoim gabinetem, rozpoczynając urzędowanie na stanowisku premiera Rzeczypospolitej Polskiej.

Po ponadtygodniowej przerwie od Salonu, dopiero dziś mam odpowiednio dużo czasu na ustosunkowanie się do wydarzeń ostatnich dni. Jednak niełatwo mi odnieść się do nich bez dotknięcia układu sił politycznych w szerszym kontekście i w głębszej przeszłości.


Polityczny mainstream był w tzw. wolnej Polsce jeden i tylko jeden. Od jej początku za największe autorytety uważani byli Mazowiecki i Geremek – warszawscy inteligenci, przysłani w 1980 roku przez rząd do Stoczni Gdańskiej w charakterze negocjatorów ze strony społecznej (warto zaznaczyć że przybyli razem ze stroną rządową). Gdy w ostatnich latach poparcie dla ich politycznej frakcji spadło grubo pod próg wyborczy, ster kształtowania opinii publicznej przejęli ich zaufani ludzie ze świata mediów.

Nie chcę być posądzany o wściekły atak pisowca na wolne media, ale myślę że wiele osób zgodzi się ze stwierdzeniem jednego z salonowiczów, że Gazeta Wyborcza i Radio Maryja to partie polityczne. Wystarczy poczytać lub posłuchać. Należy jednak zaznaczyć, że Radio Maryja powstawało niejako w opozycji do GW i w zasadzie taką funkcję spełnia do dziś. Bo to GW była pierwszym medium na polskim rynku, wpisującym się w linię polityczną jakiejś frakcji. Fakt że była to frakcja Mazowieckiego i Geremka nie jest przypadkowy.

Przez lata lansując odpowiednio kształtowane poglądy, GW dochowała się w parlamencie wpływowego potomstwa: kolejno Unii Demokratycznej, Unii Wolności, a obecnie tylko trzech posłów Demokratów.pl jako członków koalicji LiD. Jednak ważniejszym od obecnie szczątkowej reprezentacji ludzi Michnikowszczyzny w parlamencie jest skala wpływu poglądów prosto z łam GW na inne media w Polsce w latach dziewięćdziesiątych. Przede wszystkim na media prywatne.

Rok 2005 przyniósł - mimo starań Geremka i Michnika - poważną i chyba ostateczną klęskę ich sił. Już w 2001 roku wyborcy Unii Wolności zdecydowali się zawierzyć partii Donalda Tuska. Tusk co prawda był członkiem UW i z jej ramienia wicemarszałkiem Senatu do 2001 roku, ale tuż po rozpadzie AWS postanowił stworzyć z Maciejem Płażyńskim nową centroprawicową siłę polityczną, zbierając za pomocą Płażyńskiego AWS-owskie niedobitki, ale przede wszystkim samemu zagarniając lwią część UW. I choć Tusk nie uzyskał od Michnika oficjalnego poparcia ani w 2001, ani w 2005 roku, to od kiedy PO zapowiedziała przekształcenie się z partii dla bogatych w partię dla zwykłych ludzi (a było to w 2002 albo 2003 roku, kiedy Samoobrona prowadziła w sondażach uzyskując ponad 30% poparcia, o czym mało kto pamięta), to od tego czasu medialny mainstream uparcie lansował PO jako właśnie taką partię, pomagając jej we właściwym urobieniu opinii publicznej zgodnie z polityczną linią partii (nie mającą szczególnego odbicia w programie). Napisałem: medialny mainstream - bo pod wpływem poglądów Michnika znalazły się w owym czasie m.in. Polsat i TVN, a w części politycznej - również dziennik Rzeczpospolita. Szerokim nurtem zaczął płynąć do społeczeństwa przekaz, że mimo rozbicia niemal świętej UW, to właśnie Platforma Obywatelska jest tą partią, która ma rację.

Mocnym ciosem w ideologię świętej prawdy była afera Rywina. O ile nie można zarzucić Michnikowi łapówkarstwa, o tyle niejako dzięki jego nieostrożności wyszła na jaw skala towarzyskich powiązań i ich przydatność dla przeprowadzania patologicznych inwestycji na styku biznesu i polityki. Wtedy też pojawiła się szansa dla PiS na poważne zagranie o władzę. Przyzwolenie na korupcję przestało być neutralnym stanowiskiem i powoli stawało się w świadomości społecznej czymś złym, krokiem przeciwko obywatelom.

Wynik podwójnych wyborów z 2005 roku był dla polityczno-medialnego imperium Michnika i jego wasali wielkim zaskoczeniem. Nie za bardzo wiedziano co zrobić z przykrym faktem przegranej w kolejnych już, w dodatku wydawałoby się że z góry wygranych wyborach – i to pomimo usilnego przekonywania społeczeństwa o świętości jedynej słusznej ideologii. Niestety okazało się, że ekipa Donalda Tuska uległa Michnikoidom i zamiast porozumienia ze zwycięzcami wyborów uczyniła z braci Kaczyńskich największych wrogów publicznych. Bo zgodnie z zasadą: PO ma zawsze rację, nieprzyjaciel Platformy Obywatelskiej staje się dziś automatycznie wrogiem publicznym.

Wkrótce obwieszczono publicznie że PiS wygrał wybory przez przykry dla Polski przypadek. Starano się odebrać braciom społeczną legitymację do sprawowania władzy.Mówiono o zagrożeniu dla demokracji, tymczasem wybory jednak się odbyły, w dodatku niejako na życzenie Jarosława Kaczyńskiego. Mówiono o wyszukiwaniu kruczków prawnych i rzucaniu kłód pod nogi zwycięzców, a tymczasem prezydent powołał rząd Donalda Tuska w konstytucyjnym terminie i bez sensacji, jakie wieszczono w związku z kandydaturami Radka Sikorskiego i Zbigniewa Ćwiąkalskiego. A jednak to medialny mainstream wybrał wybory 2007. Pracował na to od lat.

Dziś Platforma ma zawsze rację - jeszcze bardziej niż pół roku temu. Bronisław Komorowski został Naczelnym Moralizatorem Rzeczypospolitej. Z fotela marszałka bez skrępowania komentuje wypowiedzi posłów PiS, a treścią doskonale wpisuje się w ideologię Michnika. Pozwala sobie naruszać regulamin Sejmu by moralizować opozycję, dopuszcza się manipulacji w wypowiedziach dla mediów. Nie widzi naruszenia prawa w powołaniu na stanowisko ministra finansów faceta bez NIP-u, co uniemożliwia zawarcie z nim umowy o pracę. Nie ujawnia że ustawa budżetowa, podobnie jak inne ustawy złożone przed dniem pierwszego posiedzenia nowego Sejmu, jest objęta zasadą dyskontynuacji, co oznacza że po wyborach należy przesłać ją do Sejmu ponownie, a czteromiesięczny termin na jej uchwalenie zacznie biec od chwili złożenia ustawy do Sejmu przez gabinet Tuska. Nie zdobędzie się Komorowski na uczciwe przyznanie, że Jarosław Kaczyński nieprzesyłając budżetu do nowego Sejmu poszedł na rękę Platformie, oddalając czteromiesięczny konstytucyjny termin. Historyk Bronisław Komorowski ma rację nawet wtedy, gdy sprzeciwiając się ekspertyzom trzech uznanych profesorów prawa straszy posłów wygaszeniem ich mandatów.

Tyle niegodziwości popełnionych przez ostatnie dwa tygodnie można wytknąć jednemu z liderów Platformy Obywatelskiej. Człowiekowi o godnym szacunku i niełatwym życiorysie. Członkowi partii, która nigdy się nie myli. Tej jedynej właściwej, niepałającej nienawiścią ani chęcią zemsty.

Dziś na portalach internetowych zdjęcia wiecznie krzyczącego i zmarszczonego Jarosława Kaczyńskiego zostały zastąpione przez zdjęcia wiecznie uśmiechniętego Donalda Tuska. Sposób przedstawiania informacji w ciągu ostatnich dwóch lat nie znajdzie tu szerszego komentarza. Na ten temat doktorzy socjologii polityki będą pisać prace habilitacyjne. Wystarczy tyle: za kłamstwa, półprawdy i pomówienia rządzących, dokonywane regularnie przez Fakty TVN, można wytoczyć setki procesów.

Nawiasem mówiąc, ostatnio niezłą karierę robi anegdotyczny nius o linii programowej TVN. Podobno w imię zachowania pluralizmu, po ostatnich dwóch latach krytykowania rządu stacja zamierza przejść do krytykowania opozycji.


Na koniec kilka ważnych pytań.

Czy Donald Tusk... A. rzeczywiście zamierza realizować zapowiadaną przez siebie politykę fachowości, koncyliacji i porozumienia ponad podziałami, czy... B. zgodnie z nurtem Michnikowszczyzny podąży drogą niszczenia Kaczyńskich i na tym upłynie czas jego rządów?

Czy Tusk zatrudnił w rządzie polityków drugiego sortu... A. by nie czuli się skrępowani liderowaniem partii i śmiało realizowali zapowiedziane porządki w prawie, czy... B. postanowił błyszczeć na czele rządu anonimów i nadal promować swoją kandydaturę na prezydencki fotel?

I ostatnie, najważniejsze pytanie. Czy Tusk... A. naprawdę wierzy w to, co mówi o Polsce dziś, czy może... B. łaskaw był wypowiedzieć prawdę przed dwudziestu laty, gdy twierdził że polskość to nienormalność?



W naszym wspólnym interesie liczmy na prawdziwość pierwszych wariantów odpowiedzi na wszystkie trzy pytania. Niech Donald Tusk zagłosuje trzy razy A.


Antypisowcom: o PiS też napiszę, kiedy tylko znów najdzie mnie jednocześnie czas i ochota.

 

allocator
O mnie allocator

Łodzianin od urodzenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka