Alpejski Alpejski
3084
BLOG

Zwierzęta i ludzie

Alpejski Alpejski Zwierzęta Obserwuj temat Obserwuj notkę 73

Kiedy czytałem artykuł o tym, że ponad 250 000 Niemców zaangażowało się w akcję ratowania psa mordercy, który zabił swoją panią i pana (57 letnia kobieta i jej 26 letni syn) zrobiło mi się nieswojo. Ćwierć miliona ludzi podpisało petycje o wstrzymaniu uśpienia agresywnego psa! Około 100 000 zgłosiło chęć przyjęcia psa ze schroniska! A kilku nieznanych sprawców nocą włamało się do schroniska, w którym pies przebywał i próbowało go wykraść – na szczęście bezskutecznie. Wbrew opinii specjalistów od tresury i weterynarzy – którzy stwierdzili, że psa nie da się wychować, ze względu na nadzwyczaj agresywne usposobienie - ci obrońcy bestii wiedzą lepiej co trzeba z nią zrobić.

Skąd biorą się w ludziach takie pokłady szaleństwa?

Pamięć przywołała mi sceny rozgrywające się niedaleko mojej Alma Mater w Krakowie. W jednej z kamienic pies rozszarpał gardło swojej właścicielki, zabijając ją na miejscu. Miałem wtedy wykłady i przechodziłem koło kamienicy otoczonej tłumem ciekawskich i policyjnymi radiowozami i karetką. Potem z radia RMF FM dowiedziałem się, co się tam stało. I pamiętam ten szok, kiedy do studio dzwonili ludzie i chcieli zaopiekować się tamtym psem, wszak on ich zdaniem nie zasługiwał na uśpienie… Pamiętam, że też nawiedzeni aktywiści zbierali po Krakowie podpisy.

Czyli nie jest to problem wyłącznie niemieckiego społeczeństwa. Co pcha ludzi ku takim zachowaniom?

Wiele lat jeździłem konno i potem, jako trener i instruktor pracowałem dużo z końmi i ludźmi. Tradycje postępowania z końmi mieliśmy bardzo dobre. To u nas jeździł mistrz Sałacki na swojej ukochanej klaczy „Czcionce”, z którą występował nawet przed Królową Anglii na specjalnym pokazie w Londynie. Moi mistrzowie żywo interesowali się zasadami najwybitniejszych amerykańskich „zaklinaczy” koni. Tradycyjne postępowanie wypracowane setkami lat doświadczeń polskiej szkoły jazdy, przenikało się u nas z ultranowoczesną psychologią konia rodem z Ameryki.

A jednak… Pamiętam, ile to razy musiałem ustawiać konie po zaledwie kilku jazdach z bardzo uduchowionymi panienkami. Ach jak one kochały te koniki, pozwalały im na wszystko. To zwierzę stawało się lustrem ich pokręconej duszy.

Miałem już alergię na panienki, które przed pierwszą jazdą w życiu deklarowały jak bardzo kochają konie. Podczas drugiej jazdy takie osobowości już wszystko wiedziały najlepiej. One miały swój plan, jak ukochanego zwierzaka wychować. Nie zwracały uwagi na zasady postępowania z koniem, żadne reguły nie były im święte. One wiedziały lepiej jak dogadać się ze zwierzakiem. Mimo przestróg i próśb, mimo gróźb, dawały koniom przed jazdą cukier, marchewki i jabłka. Czule do nich przemawiały,  kiedy te bardziej narowiste konie rozrabiały na maneżu. O użyciu szpicruty mowy dla nich nie było! Święcie oburzone ględziły o jakiś książkach, o szalonych tytułach - jak żyć ze schizofrenicznym psem, kotem i Bóg raczy wiedzieć, z jakim to jeszcze stworem.

Najgorsze były chyba studentki psychologii. Im wytłumaczenie zasad postępowania z koniem było czasem absolutnie niemożliwe. One wiedziały lepiej, co w duszy konia gra. Zawsze ich zdaniem winny był człowiek, a zwierzę? Ach bat to takie brutalne, dzwonki w sannie ich zdaniem stresowały konie, a dopinanie popręgu? Toż to dopiero katorga i barbarzyństwo…

Kiedy już dorobiły się własnego konia to oczywiście nie kastrowały go. Na ogierach chciały jeździć  najchętniej bez munsztuku i w towarzystwie zastępu klaczy!  Wszak sobie z ogierem poradzą - twierdziły. A potem to inni mieli ślady kopyt na plecach, kiedy te ogiery pod domorosłymi psycholożkami kryły klacze w sąsiednim zastępie, a czasem nawet kryły wałachy nie przejmując się, że ich obiekty nagłej miłości na grzbietach mają innych jeźdźców, a i one swoich. Oj jak śmiesznie i tragicznie wyglądały te psycholożki na grzbietach swoich ogierów, kiedy te wykonywały ruchy frykcyjne… Och nie nie – popiskiwały wtedy.

Problem był jednak zawsze widoczny jak na dłoni. To nie był problem zwierzaka, to one nie wiedziały nigdy jak poradzić sobie z własnymi problemami. Kiedy potrafiły już trzymać się na koniu trochę lepiej, dobierały sobie zazwyczaj konie nerwowe, lekko narowiste. Zawsze słyszałem tylko jedną śpiewkę – zobaczy wachmistrz jak tego konia ustawię. Będzie łagodny jak baranek.

 Acha! Ty chcesz ustawiać tego konia – myślałem sobie - natychmiast zmieniając przydział koni. Ach jak one się obrażały, jakie strzelały fochy. Już więcej nie przyjdę na twoją jazdę, bo Maciek, Zdzisiek to mi zawsze dają tego konia, którego chcę – mawiały prychając na koniec, jak koń przy żłobie notabene.

To był prawdziwy problem, bo osoby znerwicowane, w jakiś sposób zaburzone nie powinny wychowywać żadnego zwierzaka. Kilka jazd wystarczyło, aby zepsuły każdego, nawet najgrzeczniejszego konia. Ach ile to ja godzin spędziłem samotnie na maneżu ustawiając takie zepsute konie? Sam nie wiem, tego nie da się zliczyć.

Ale nie zawsze wina leżała po stronie jeźdźca…

Czasem koń jak każde żywe stworzenie, był po prostu chory. Może podczas porodu niedotleniony, może rozwijał się jakiś guz w jego głowie, a czasem miał po prostu wszelkie cechy psychopaty. Taki koń był oczywiście śmiertelnym zagrożeniem i na jeździe i w stajni. Potrafił rzucić się z zębami na jeźdźca w boksie, nawet podczas zadawania obroku. Ponieść na ścianę hali maneżowej podczas jazdy… Takie konie po starannym omówieniu w grupie instruktorskiej z koniuszym i weterynarzem na czele, wysyłano do rzeźni. I wtedy właśnie te panienki kochające konie robiły sceny, protesty, zbieranie podpisów. Oczywiście wiedziały lepiej, że to w żadnym wypadku nie wina konia, a one gotowe są, aby na nim zawsze jeździć.

Tak, bo zwierzę to lustro naszej duszy.

Świat taki jest piękny, można przecież mieć miłego psa, konia. Przytulnego kota. Jednak niektórzy ludzie, wolą trzymać niebezpieczne zwierzęta. Ratować zwierzęcych wariatów przed usypiającym zastrzykiem, czy wysłaniem do rzeźni.

Tacy ludzie mają też tendencję do zaklinania rzeczywistości. Ich widzenie świata jest zawsze zaburzone przez ich chęci, czy wyobrażenia. Nie widzą, że zwierze jest agresywne, że nie nadaje się do treningu, dresażu, czy jak w przypadku psów, tresury. Gdyby to zobaczyli, musieliby zobaczyć także swoje problemy. Tacy obrońcy świrów, na co dzień zachowują się bezwzględnie wobec bliźnich. Dla nich współczucie człowiekowi jest o wiele trudniejsze, niż okazywanie „miłosierdzia” psychicznemu zwierzakowi.

Oczywiście takie zachowania polegające na wypieraniu rzeczywistości i jej zaklinaniu nie dotyczą tylko relacji człowiek – zwierzę. O wiele częściej przecież dotyczą relacji człowiek – człowiek.

Dziś też w „Die Welt” przeczytałem, że w Fuldzie policja zastrzeliła agresywnego nastolatka z Afganistanu, atakującego i raniącego przypadkowych ludzi w piekarni o godzinie 4.30 nad ranem. Dwanaście strzałów było potrzeba, aby zatrzymać jego amok…

Sprawa agresywnego psa już przycicha. Teraz aktywiści rzucą się na policjantów. Już wiedzą, że nie trzeba było strzelać. Już wiedzą, że oni zachowaliby się lepiej, humanitarnie i po ludzku. Zachęcają kumpli zastrzelonego 19 latka do działań przeciw niemieckiemu państwu. Doradzają jak dowalić stróżom prawa. Usprawiedliwiają ich ataki kamieniami na piekarnię i jej pracowników. Wiedzą, że Afgańczyk nad ranem był głodny, i trzeba go było nakarmić dając mu bułki, po które się podobno wybrał. Wiedzą, że za nic w świecie, podobnych mu agresywnych typów, nieprzestrzegających niemieckiego prawa, nie wolno odsyłać i deportować z Niemiec. Wiedzą, że „oni” – nowi przybysze - mają prawo tacy być, bo mieli ciężkie dzieciństwo, bo są zestresowani…

Przynajmniej psom i koniom, ci szaleńcy dadzą teraz spokój. Mają nowy cel. Zniszczyć tych, co bronili przypadkowe ofiary szaleńca. Zniszczyć policję.

To - zapewne na krótko - zmniejszy im poczucie bezcelowości własnej egzystencji. No tak, ale to już temat na inną notkę – „Ludzie i ludzie”…

 

Alpejski
O mnie Alpejski

Nie czyńcie Prawdy groźną i złowrogą, Ani jej strójcie w hełmy i pancerze, Niech nie przeraża jej postać nikogo...                                                                     Spis treści bloga: https://www.salon24.pl/u/alpejski/1029935,1-000-000

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości