Rozmowa z dr. Józefem Orłem, organizatorem Ruchu Kontroli Wyborów, szefem warszawskiego Klubu Ronina
- Czy rzeczywiście w Polsce, jak np. na Białorusi, trzeba kontrolować przebieg wyborów?
Józef Orzeł: - Nie, w Polsce trzeba kontrolować wybory, jak w Polsce. W wyborach do sejmików mieliśmy 18 proc. nieważnych głosów! Cztery lata wcześniej było to 12 proc., nastąpił zatem wzrost liczby głosów nieważnych o 50 proc. W krajach europejskich, gdy jest 2-3 proc. takich głosów, podnosi się alarm, sądy zarządzają powtórne liczenie. W Polsce reakcja sądów jest inna: to nie ma znaczenia, nic nas to nie obchodzi. Na Śląsku komisja okręgowa wysłała do Państwowej Komisji Wyborczej dwa zbiorcze protokoły z wynikami różniącymi się o 130 tys. głosów i nie wiadomo, który jest prawdziwszy. Dopiero niedawno na stronach PKW pojawiły się wszystkie wyniki wyborów, ostatni był z Mazowsza. Przez cztery miesiące PKW nie potrafiło podać tych danych. Wniosek: nie można mieć do tych ludzi zaufania i trzeba kontrolować wybory.
- I zapraszać obserwatorów z OBWE, jak to zrobiliście?
- Zapraszać ludzi z OBWE i wszystkich możliwych organizacji międzynarodowych. I to nie w standardowej liczbie kilku, lecz kilkuset. Chcielibyśmy, żeby spotkali się z nami i usłyszeli, co budzi nasze wątpliwości, dlaczego boimy się o wynik wyborów i chcemy, żeby przyjechali.
- W Niepokalanowie odbyła się II konferencja ruchu. Jakie wnioski?
To były pierwsze szkolenia dla kandydatów na członków komisji obwodowych i mężów zaufania. Wniosek: zainteresowanie szkoleniami jest duże, ludzie chcą uczciwych wyborów. Czas nagli bo mają działać już w najbliższych wyborach prezydenckich.
PiS organizuje własną kontrolę głosowania. Wasze działania będą się pokrywać?
Uzupełniać. Nie zdążymy już stworzyć jednego systemu liczenia głosów niezależnego od PKW. Będziemy mieć dwa pomiary. To lepsze, niż ślepe zaufanie do PKW wobec tego, co zdarzyło się w ubiegłym roku.
Inne tematy w dziale Polityka