Nie tak dawno jeszcze pisałem, o sytuacji krajów po naszej wschodniej stronie granicy, wskazując – iż traktowanie Litwy przez Warszawę jako buforowego w stosunku do Rosji państwa jest faktem, pomimo - iż potencjalnie włączona jest ona do struktur NATO.
Potencjalnie nawiasem mówiąc, bo i rola Polski w tym „sojuszu” jak uczą nas ostatnie doświadczenia, na o wiele lepszej pozycji nie stoi.
Polska, zamiast starać się w tej geopolitycznej łamigłówce stworzyć blok wschodni, obejmujący swym zasięgiem obszar od Litwy poprzez Białoruś, Ukrainę aż po Gruzję i stanowić w niej pozycję lidera oraz liczyć się w ten sposób jako strategiczny partner dla zachodniej Europy, za wszelką wprost cenę stara się Europie wmówić, że tak naprawdę - wolała by się do europejskiego łona samotnie przytulić. Tymczasem – Moskwie o wiele bliżej niż do Warszawy jest do Berlina i Paryża.
Północno wschodnia flanka kleszcz Moskwy, aż nadto wyraźnie pokazuje Berlinowi – że choć ważny jest w roli strategicznie postrzeganego gospodarczego partnera, to jednak z roli Europejskiego przywódcy, wyeliminować go może poprawa stosunków Moskwy z Paryżem. Jak prostą drogą może być tak przeprowadzona operacja – świadczyć choćby może fakt, iż kurek północnego rurociągu w posiadaniu jest Moskwy – a nie Berlina.
Litwie do przetrwania, nie wystarczy patrolowane przez polskich pilotów niebo. Litwa – to także gospodarka, i znowu powrócić musimy do roku 2006 (tego z „zaginionych” notek), kiedy to rosyjski wicepremier Igor Sieczin (główny wykonawca polityki energetycznej Kremla) wywiera „solidny” nacisk na Łukoil, aby ten, wstrzymał swoje dostawy ropy do rafinerii Mazeikiu Nafta w Możejkach tuż przed tym, zanim komisja europejska zatwierdzi plan zakupu tego przedsiębiorstwa przez PKN Orlen.
Sieczin, rzuca do gospodarczej walki drugiego partnera – kompanię TNK-BP, aby to ona ponad głową Litwy nawiązała kontakty z Orlenem. Litwa próbuje się bronić grożąc, iż zamknie swój eksterytorialny korytarz kolejowy z Rosji do Kaliningradu. W wyniku tak postawionego dictum Sieczin sprawdza jeszcze tylko – czy kontrakt został już podpisany, a kiedy dowiaduje się że nie - Moskwa ulega.
Ostatecznie, 26 maja 2006r, pakiet kontrolny rafinerii w Możejkach odkupuje od Jukosu PKN Orlen, zaś już w listopadzie tego samego roku, Komisja Europejska wyraża swoją zgodę na akwizycję. W rezultacie, rząd Litewski i przedstawiciele polskiej spółki (czytaj Orlen + Jukos) wyrażają zgodę na domknięcie transakcji z dniem 14 grudnia tego samego roku.
Gdzie są przysłowiowe truskawki z tego kompotu?
Otóż nie na Litwie, a przynajmniej nie w jej kompotierce. Jakimś „dziwnym trafem” – w lipcu 2006, dochodzi do „awarii” rurociągu „Przyjaźń”, tłoczącego do tej pory do Możejek ropę. W zamian – funkcję tą przejmują pochłaniające zyski rosyjskie tankowce. Moskwa i Warszawa zacierają łapki, zaś wszyscy dokoła zaczynają się dziwić – dlaczego to Wilno nie chce już nazw ulic w polskojęzycznym brzmieniu.
Mamy tutaj także jeszcze jeden wątek, którego do tej pory nie poruszałem mamiąc się nadzieją, iż głowa tak prosta jak moja – nie zainteresuje nikogo, komu w maksymalnym stopniu zależy na tym, aby sprawa Michaiła Chodorkowskiego, nie ujrzała otoczki tego wszystkiego – co wiąże się z omawianym tematem.
Przypomnijmy więc może, iż był kiedyś rok 1992 (notabene dla Polski równie bardzo ważny), kiedy to wymieniony wyżej – zostaje PO wiceministra paliw i energetyki, i kiedy w 1997 r pod płaszczykiem Menatep’u (banku którego był właścicielem), dokonuje zakupu 45% akcji upadającej wówczas spółki Jukos.
Spłacając długi Jukosu, tworzy jednocześnie z niego giganta naftowego o wartości rynkowej ok. 40mld dolarów. Michaił Chodorkowski – odważa się otwarcie krytykować politykę Putina i pod koniec 2003 r. zostaje oskarżony o „nieprawidłowości przy prywatyzacji przedsiębiorstw” oraz aresztowany. W połowie 2005r – zostaje skazany na 9 lat pozbawienia wolności. O tym zaś – kiedy to PKN-Orlen znalazł się w orbicie zainteresowań Jukosu (czytaj – Chodorkowskiego), napiszę już innym razem.
Litwa to jednak nie tylko Możejki, i jakimś dziwnym – nie dziwnym trafem, wśród swych strategicznych gospodarczo partnerów nie postrzega Polski. Jej współpraca zagraniczna w tym zakresie, o wiele lepiej rozwija się z Berlinem Kijowem i Mińskiem aniżeli z Warszawą. Czy stosunki Warszawy z Moskwą – mają skłonić Wilno do większej uległości na rzecz Moskwy?
Niewielka powierzchnia tego kraju(65tyś km/kw.), a w dodatku w 45% usytuowana jako grunty rolne (przy udziale w PKB na poziomie 6%), raczej nie stanowi potencjalnie ważnego rynku eksportowego którego to zresztą bilans od długiego już czasu pozostaje ujemny. Tymczasem - zaangażowanie NATO i USA w południowym regionie Euro-Azji jak i kierowane w tamtą stronę subsydia finansowe powoduje, że Litwa zaczyna czuć się osamotniona i rzucona na pożarcie interesów Rosji.
Dziwi się B. Komorowski, dziwi się R. Sikorski (obaj oficjalnie) – że Litwa ma wątpliwości czy należy jeszcze do NATO.
Obaj wymienieni – są przekonani że tak. Że Polska również.
Ja? – też jestem przekonany.
Tylko nie do tego samego.