Zdążyć przed korona-wirusem ...

Karnawal krotki byl troche w tym roku. Glownie przez pogode. Normalnie w niedziele jest lepsza pogoda niz w tygodniu.
Ostatnie trzy niedziele to wichura i orkany. Sabina, Violetta i Wieslawa. W niedziele odwolano pochód karnawalowy. Jest w niedziele we wsi, bo w rozany poniedzialek jedzie sie do stolic karnawalu takich jak Aachen czy Köln.

Nu wiec stoisz czlowieku w miescie w wiatrze na deszczu, a milicja wola przez megafony zeby sie rozejsc. Jesc sie nie chce, no to do kina. Na film "Udo (Lindenberg)" - biografa tego dinozaura niemieckiego rocka. Film juz nie leci. A co leci? Wszystko. 
Jedynym sensownym filmem nie dla dzieci byl w salce "operowej" koreanski "Parasite". W radio glosili, ze najwiecej korony jest w Chinach i Korei, no to wchodzimy na ten poludniowokoreanski, trzeba zdazyc przed korona-wirusem.

Film nami wstrzasnal. Potworny jak korona wirus. Jezeli ktos pamieta lub zamierza obejrzec, to polecam sama esencje tego filmu:

Gianni Morandi z flimu z roku 1964, do tego ci koreanscy pasozyci, patetyczna mowa Kima o bombach atomowych, a wszystko w sali, gdzie dla 30 osob normalnie wyswietla sie filmy operowe. Super dzwiek, fotele I klasa, wino musujace i sok pomaranczowy. A po filmie od razu do klopa. Przed filmem nic nie jesc.

W drodze do domu kombinuje, co trzeba bedzie wszystko wyrzucic. Rok temu znalazlem na ulicy 20 juanów, trzeba bedzie spalic. Sprzet komputerowy i telewizor - chetnie kupowalem Samsunga. Hyndai mial dziadowskie wykonczenie, a LG podpadlo mi negatywnie 3 dekady temu jako firma Goldstar. 
Reszta elektroniki na szczescie nie-chinska, bo stare made in Japan lub Germany, a tylko nowy wzmacniacz Denon z Wietnamu. Czy tam tez juz jest korona?

Wyjalem i odkurzylem rózaniec. Na korona-wirus najlepsze beda niewatpliwie koronki. 
A co do filmu - ja TO wszystko juz widzialem. W serialu sp. Jerzego Gruzy o panstwo Nowakach. "Tygrysy Europy", byl nawet odcinek "zólte wyciszenie". Koreanczycy sciagnieli z Gruzy i Rewinskiego i doprawili ostrymi przyprawami.

Jeszcze raz Gianni Morandi, tym razem bez tlumaczenia na koreanski, a za to z wloskim i angielskim: