Zabrzmi to podejrzanie, ale wszystko zaczęło się pod komendą wojewódzką policji w Krakowie, gdzie na parkingu chwyciłem pół godziny snu, którego piątkowa noc mi poskąpiła. Tam też znalazł mnie Parakalein zanim dotarła do nas Marta. Mój godny pożałowania stan wynikał ze spotkania z przyjacielem, który wziął przepustkę aby oznajmić mi że się ożenił. Zaowocowało to szaleńczym rajdem, z mej rodzinnej Wieliczki do Krakowa i nocnym posiedzeniem. Jednak, mimo wszystko, o 10 czekałem już na resztę naszego komanda. Zwarty i gotowy... choć nieprzytomny.
Odnaleziona w połowie drogi Metallica, oraz długa dyskusja o układach i whisky otrzeźwiły mnie szybko, gdy Marta przysypiała na tylnym siedzeniu. Zwłaszcza, że Parakalein okazał się być człekiem z jajami jak arbuzy i mową twardą ale szczerą. Ani chybi redneck niczym Nicpoń, jeno bez konfederackiej flagi. (Przy czym, takich rednecków chciałbym w Polsce więcej. Dlaczego? Bo oślizgłych gadów mam dosyć.)
Gdyśmy dojechali do... Romea i Julii, znaczy się Jaśka(follow) i Julii(Jull), byłem jednak zmuszony zakrzyknąć o morderczą dawkę kofeiny i komputer. Od najpiękniejszej pary, jaką poznałem w życiu skierowaliśmy się do naleśnikarni, by w większym już towarzystwie zjeść coś wreszcie. O co mój wypełniony jeno kartonem soku pomidorowego i kawą żołądek dopominał się od rana. Tam też popalając na boku z Tatarem i popijając piwo, czekaliśmy na jak zwykle oryginalne w Naleśnikarni... naleśniki. Tam też, rozglądając się naokoło, zauważyłem że Pijany Inkwizytor już po raz drugi okazał się być podejrzanie trzeźwy, a milczący Baltazar przypominał sławetnego szpiega z krainy deszczowców.
Po wypiciu piwa i już nieobowiązkowej(sic!) konsumpcji udaliśmy się wreszcie z do Krzysztofa, z długim postojem w Tesco, gdzie przeglądając salon za pomocą gadżetu followa nawrzeszczałem na Inkwizytora i Młodzież Wszechpolską, na co odpowiadali mi z podobnym zapałem. Do flaszki przeciętnej whisky, dołączył jeszcze Advokat, który jak się potem okazało przetrwał imprezę w stanie nienaruszonym, oraz... cztery chińskie zupki, uzupełnione o jakieś wiktuały, których jednakże nie ujrzałem już potem na oczy.
Po zakupach dotarliśmy wreszcie na miejsce, gdzie minuta po minucie przybywało gości. Zastanawiałem się, jak opisać przebieg samej imprezy w jakiś chronologiczny sposób lecz dla mnie toczyła się nieco innym rytmem, odmierzanym szklaneczkami whisky z lodem, nie godzinami.
Znaczące było spotkanie Rolexa, który otrzymuje od mnie miano polskiego James Bonda, gdy okazało się, tekst z jego blogrolki faktycznie opisuje dobrze jego osobę. Równie wielkie wrażenie zrobiła na mnie Xsiężna, która udowodniła mi swą osobą, że są jeszcze szanse na przywrócenie monarchii, jeśli tylko więcej takiej arystokracji kryje się w naszym demokratycznym kraju. Jak u Nicponia, musiałem też nadziać się na Igłę, z którym dyskusja, jak zwykle, była przyjemnością, mimo, że moja nieobecność skłoniła niektórych do insynuacji, żem zniknął szukać wyrka. Chyba, że mieli na myśli moment gdy wraz ze znajomymi kochanej K. - Leskiego, siedziałem w pokoju dla służby, dawniej pokoju Tadzia, zerkając w monitor i kibicując Madziosze oraz Piośowi w ich zmaganiach z Tequilą - oczywiście zgodnych z przyjętym ceremoniałem. Atrakcji było więcej, gdyż można było poznać również Tomasza Łysakowskiego, którego "Hardkor dla Myślących" nieraz skłonił mnie do... myślenia.
Gdzieś miedzy tymi wszystkimi VIPami migała mi zgrabny profil Ustronnej, często w towarzystwie Rybitzkiego, który wyraźnie odłożył na bok swe cierpienia. Na całkiem zadowolonego wyglądał również krasnolud, zwany Budyniem78, który nieco mnie zaskoczył swym Image i uradował, jako jeden z niewielu wykazując wyraźną sympatię do moro. Zdziwieniu memu nie było końca, gdyż pojawił się również Aleksander Z. Zioło przewodniczący SKN PTS, który co prawda nie bloguje, ale chyba pasował do towarzystwa, oraz już blogujący Chaos, który tym razem usnął w bardziej sprzyjającym momencie niż podczas Krakowskiej imprezy.
Wymieniać mógłbym jeszcze długo... [więc może ta relacja doczeka się kontynuacji, ale teraz zmieszam kolejnego drinka, zapalę i wrócę do oglądania "Pana życia i śmierci"]
Do napisania imprezowicze!
[Część druga zwierać będzie również, podziękowania. Bo jest za co dziękować ]
Disclaimer
Informacja: To prywatny blog i reprezentuje mój prywatny punkt widzenia, a nie moich pracodawców i redakcji dla których pracuję . Sprawy dotyczące administracji s24 proszę kierować przez formularz kontaktowy. Osoby, które nie potrafią dyskutować bez obrażania autora będą miały zablokowaną możliwość komentowania na tym blogu.
Motto
A my nie chcemy uciekać stąd!
Krzyczymy w szale wściekłości i pokory
Stanął w ogniu nasz wielki dom!
Dom dla psychicznie i nerwowo chorych!
Jacek Kaczmarski
Zasady
Copyright
Zawartość tego bloga pisanego przez Gniewomir Świechowski jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Bez utworów zależnych 2.5 Polska License.
Zamieszczone tu teksty można nieodpłatnie wykorzystywać na innych serwisach lub blogach w niezmienionej formie pod warunkiem podania autora i zamieszczenia aktywnego linka do tekstu. Jeśli zamieszczenie linka jest niemożliwe(papier?) proszę o informację o ew. przedrukach na maila.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura